[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.do czynów, od fint do walki.Są takie chwile, żepewien jest, iż zaraz znajdzie się w jego ramionach, czuje, że jest mubardziej niż powolna; są chwile, iż nie wątpi, że ona go kocha, że wszystkozaszło już między nimi dalej, niż mogą zajść słowa, sto razy dalej niżpocałunki.Potem jednak okazuje się, że te chwile pierzchły, że nie uścisnąłnawet zjawy i że oboje są tu, nad brzegiem otchłani, obcy, niezręczni,zmieszani; słowa najbardziej banalne pokrywają zawód, wściekłość, lęk.Aurelian nie jest mężczyzną, który wierzyłby w nierzeczywistość miłości.Kiedy czeka na Berenikę lub kiedy ta opowiada mu o swym dzieciństwie,Aurelian ma w głowie pełno myśli, obrazów bardzo konkretnych,obracających się wokół tych sideł, które zastawia myśliwy.Wszystko, comówi, wszystko, co robi, jest jakby zaklęciem, które ma wciągnąć kobietę wów wilczy dół rozkoszy będącej dla niego, mężczyzny, celem.Jest takcudownie bezbronna.Jak to się dzieje, że wymyka mu się wciąż ta zdobyczo mrocznych oczach, ta Berenika rozedrgana, która go kocha, kocha, mógłby,na to przysiąc.Ileż razy czuł, że zdana jest na jego łaskę, ile razy widział wjej oczach trwogę, że ulegnie? I on, mężczyzna, który umiał być kochany,nie śmie, za każdym razem nie śmie skorzystać z tej słabości.Co gopowstrzymuje? Lęk, by za jednym 'zamachem nie zburzyć wszystkiego.Chociaż i to nie.Gubi się w domysłach.Nie poznaje samego siebie.Urągasobie.Wyśmiewa siebie.Zaczyna rozumieć, że to, co go powstrzymuje, jest w niej.Berenika kochago, ale nie chce być jego.Jest tego pewien.Chociaż ona nic o tym niemówiła.Zresztą to, co kobieta mówi, nie ma żadnego znaczenia.W tychsprawach! Słowa służą do skrywania uczuć, nie do ich wyrażania.Berenikanie chce być jego.Dlaczego? Aurelian wie, że nie chce, ale nie wie dlaczego.Nie o tym wcale z nim rozmawia.Opowiada mu o dużym domu, o owadach,które wieczorem, kiedy światło było zgaszone, wlatywały przez okno do jejsypialni, o wieśniaku, który był Księciem z Bajki jej dziesięciu lat, ozbieraniu oliwek.Spoza jej słów wyławia nieustające błaganie, wsłuchujesię, czyha na decyzję ich dwojga serc, wie jednak tak samo jak ona, że jeżeliton ich miłości wzniesie się jeszcze, pęknie kryształ dzwięczący unisono.Dwa czy trzy razy niemal za wspólną zgodą ratowali się przed swym losem ucieczką.Aurelian nie rozumie, jak to się stało.Jak mógł pozwolić, by taksię stało.Czyż nie jest nią opętany, czy nie jest opętany pożądaniem?Miłość, miłość.czy to ma być miłość, ta nieustająca odmowa? Skoro jąkocha, to dlaczegóż lęka się swej miłości? Czy to jest miłość, jeżeli marozwiać się od tego, że przyoblecze się w ciało? A na dnie wszystkiego taobsesja, że Berenika odjedzie, że go opuści, że powróci do życia, w którymon nie ma żadnego udziału, które jest jej własnym życiem, podobno, jejwłasnym życiem.Co wie o tym życiu? Nic, po stokroć nic.Mąż aptekarz.To by było śmieszne, gdyby nie było straszne.Prowincjonalna dziura.I copoza tym? Poczucie obowiązku, religia? Nie.Więc co? %7łeby nie sprawićprzykrości temu panu czy żeby się nie narazić na plotki? Wszystko to zbytmałostkowe jak na te czarne oczy, tę twarz kanciastą, te włosy słomiane, tenwyraz udręki, to łaknienie nie wyjawione, to szaleństwo.Och, gdybynaprawdę jej nie kochał, gdyby ją okłamał, co stałoby się z Bereniką?Aurelian wie, że ona trzyma się jego miłości jak tonący śmiesznego skrawkabelki, wie z całą pewnością, że mogłaby umrzeć, gdyby okazało się, że niejest kochana.Skąd o tym wie? Berenika nic takiego mu nie mówiła.A jeżeli skłamał,jeżeli jej nie kocha?.Próbuje buty, stawia czoło miłości, rzuca jejwyzwanie.Lecz w chwilę pózniej znów odzywa się to w nim i krzyczy, niedo zniesienia, nie do wytrzymania.Nie ma co udawać.Nie ma co sięzarzekać.Opuszcza głowę i poddaje się nawałnicy.Aż do kości pozwalaprzesiąknąć się ulewie.Jego los kładzie na nim rękę.Berenika opowiada o ojcu.O tym ojcu dziwnym, który nigdy nie znalazłdrogi do jej serca.O tym ojcu znienawidzonym z powodu tej, która odeszła.O tym ojcu przerażającym, postrachu dla całego domu.Opowiada o ojcu,który, kiedy była jeszcze zupełnie mała, nauczył ją, co to znaczy byćnieszczęśliwym.I którego znienawidziła dlatego.A może i dlatego kochała.Na swój sposób małej dzikuski.Tak, że nic o tym nie wiedział.Gdybywiedział, co byłby zrobił? Rozgniewałby się jeszcze bardziej.Jeszczebardziej by krzyczał.Nie był stworzony, by go kochano.Nie kochano go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •