[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To nie ma z tym nic wspólnego.Nie mam ochoty się z niążenić.A jej z pewnością także nie. Nie rozumiem  powiedziała naiwnie. Mam nadzieję. Możesz odejść ode mnie, kiedy tylko zechcesz.Nie mam wsobie pruderii, ale wydaje mi się, że nie mogłabym spotykać się ztobą wiedząc, że żyjesz z nią.Popatrzył na Agnieszkę z zakłopotaniem.Nie ulegało wątpliwości, że coś stało się z nią od czasu, gdy widzieli się poraz ostatni.To już nie było dziecko. Nie wiesz, o czym mówisz. Och, wiem. No więc, nie powinnaś wiedzieć. Ale dlaczegóż by nie?  zawołała z nagłą pasją. Czy mamsiedzieć jak idiotka? Kobiety nie są już takie, jak dawniej.Chodzimi bardziej o to, żeby mnie nie traktowano jak idiotkę, aniżeli oto, by nie być zdradzaną. Rozmawiałaś zbyt wiele z ciotką Tam.Te poglądy są dobredla takiej starej klaczy jak ona.Nie są odpowiednie dla ładnej,młodej dziewczyny. To ty mówisz teraz jak głupiec.Zaczął odczuwać gniew, ponieważ nie można było dać sobie znią rady.Nie zachowywała się wcale jak łagodna, niewinna,młoda panna, z której będzie idealna żona. Nie chcę, abyś odwiedzała baronową.Nie chcę, abyś się z niąwidywała.Postępujesz rzeczywiście idiotycznie  rzekłszorstko. W tej chwli mam na sobie jej suknię. Masz.co?Popatrzyła nagle triumfalnie, jak gdyby w jakiś sposób zdołała goprzechytrzyć i pokonać; jak gdyby ona i młoda baronowazłączyły się w konspiracji przeciwko niemu.Powtórzyła:  Wtej chwili mam na sobie jej suknię.Usiłował odzyskać równowagę i rzekł słabo:  Wyglądasz wniej bardzo ładnie. Jest mi wszystko jedno, jak wyglądam. Skrzyżowała nogi isiadła nieco bardziej sztywno. Tomie, nie jestem dzieckiem.Wiem, jaki jesteś.Myślałam, że cię kocham.Myślę, że jeszczecię kocham.Ale z pewnością nie chcę wyjść za ciebie.Zagryzała wargę, jak gdyby broniąc się przed wybuchem płaczu. Nie wyszłabym za ciebieteraz.Myślę, że nigdy nie wyjdę za mąż za nikogo.W tej chwili  po raz pierwszy od spotkania  dawne uczuciewróciło; może dlatego, że mówiła jak dziecko, używając językaludzi dorosłych.Przez sekundę zdawał sobie sprawę, że znajdujesię u rozstaju dróg, że zmuszony jest powziąć decyzję.Drogiprowadziły w zupełnie różne strony: jedna w kierunku obsypanejklejnotami Madonny, księdza, ale również  w kierunkunienawiści, rozpusty, grzechu  wszystkiego, co znajdowało sięw dziwnym świecie, z którego wyłoniła się młoda baronowa,stojąc w drzwiach wyzywająco jak ladacznica, z ramionamiskrzyżowanymi na piersiach.Druga prowadziała w stronę kobiettakich jak ciotka Tam i ciotka Luiza, robiących na drutach wsaloniku przy ulicy Pinckney; w stronę nudnych, ciężkichmężczyzn, jak ojciec Agnieszki, w stronę oszczędności iskąpstwa, i nowoangielskich gotowanych obiadów.Nie wybrał żadnej drogi.Postanowił siąść przy drodze i czekać,aż ktoś czy coś nieznanego, bezimiennego, bezkształtnego zjawisię, aby powziąć decyzję za niego.Było to postępowanieprzesądnego gracza.Chciał mieć Agnieszkę, gdy skończy z tamtąkobietą, gdy tamtą owładnie i pokona; gdy to, co istniało międzynimi, zostanie skończone.Tak więc, jak robią czasami gracze,skłamał z rozmysłem. Jak może być cokolwiek między mną a baronową.pozazwykłym flirtem? Ona pochodzi ze świata,0 którym nic nie wiem  powiedział.Wstał i zaczął chodzić tam i z powrotm.Agnieszka przyglądałasię mu zachwycając się, pomimo gniewui niechęci, jego szczególną zwierzęcą urodą: szerokimiramionami, wąską kibicią, twarzą, w której nie było piękna, ale było coś więcej; kryło się to w wysokich kościachpoliczkowych, w zmysłowych ustach, w niebieskich oczach i wsilnie zarysowanej szczęce.Pomyślała:  Nie jest podobny dożadnego mężczyzny, jakiego widziałam kiedykolwiek, ale niechcię to nie oszuka, głupia dziewczyno! Gdybyś miała kiedy wyjśćza niego, gdybyś uznała to kiedykolwiek za możliwe  musiszgo przedtem pokonać.To ty musisz nim rządzić".Przez cały tenczas zdawała sobie sprawę z mglistego, ale gwałtownegopragnienia, by dać mu się wziąć zaraz, tutaj, w tym pokoju, iniechby robił z nią, co tylko zechce  teraz i zawsze.Jakiśdaleki, cichy głos mówił bez przerwy:  Może to jest lepsze odwszystkiego: od bezpieczeństwa, spokoju, porządku, szczęściadomowego, dla którego przeznaczone było twoje życie.Ale innygłos nie przestawał powtarzać:  Nie bądz głupia.Możesz gomieć na własnych warunkach, przyzwoitych i godnych szacunku.Zarazem jednak usłyszała na to odpowiedz: Czy chcesz, aby byłoswojonym i nudnym młodzieńcem?  Pomyślała więc: Poczekam i zobaczę.Teraz nie mogę powziąć decyzji".W tym momencie uświadomiła sobie, że Tom chodząc tam i zpowrotem po pokoju, mówi słowa, które są echem jej własnychmyśli.Powiedział: Teraz pójdę i wrócę, kiedy będziesz spokojniejsza.To nie jestpora do podejmowania decyzji.Jesteśmy oboje zdenerwowani.Jest wiele rzeczy, o których trzeba postanowić.To nie miejsceodpowiednie dla ciebie.Powinnaś wrócić do Bostonu.Przerwała mu:  Do Bostonu.Nigdy nie wrócę do Bostonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •