[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.86 PANI MCWILLIAMS I DYFTERYT(Opowiadanie pana McWilllams, sympatycznego dżentelmena z New Yorku, którego niżejpodpisany miaÅ‚ sposobność poznać w wagonie.)A wiÄ™c wracajÄ…c do mego opowiadania  doszliÅ›my do tego, jak to dyfteryt grasowaÅ‚ wcaÅ‚ym mieÅ›cie i wszystkie matki usychaÅ‚y z niepokoju.Otóż wtedy zwróciÅ‚em uwagÄ™ mojejżony na naszÄ… maÅ‚Ä… PenelopÄ™ mówiÄ…c: Duszko, gdybym byÅ‚ na twoim miejscu, nie pozwoliÅ‚bym maÅ‚ej obgryzać tego patyka. Cóż to szkodzi, kochanie  odparÅ‚a wyciÄ…gajÄ…c jednak rÄ™kÄ™ po patyk, bo kobiety nie sÄ… wstanie przyjąć bez sporu nawet najrozsÄ…dniejszej uwagi.przynajmniej zamężne kobiety.OdpowiedziaÅ‚em: Kochanie, wiadomo, że sosnowe drzewo zawiera najmniej pierwiastków odżywczych zewszystkich.RÄ™ka mojej żony zatrzymaÅ‚a siÄ™ i spoczęła na powrót na kolanach.Pani moja nadęła siÄ™cokolwiek i rzekÅ‚a: Mój drogi, sam wiesz, że tak nie jest.Wiesz doskonale.Wszyscy doktorzy mówiÄ…, żeterpentyna zawarta w drzewach iglastych dziaÅ‚a nadzwyczaj skutecznie na nerki i krÄ™gosÅ‚up. Ach, nie wiedziaÅ‚em! Gdybym miaÅ‚ pojÄ™cie, że maÅ‚a cierpi na nerki i krÄ™gosÅ‚up i żedoktor zaleciÅ‚. Kto powiedziaÅ‚, że maÅ‚a cierpi na nerki i krÄ™gosÅ‚up? Ty, kochanie, daÅ‚aÅ› mi to do zrozumienia. Co za pomysÅ‚! Nigdy w życiu nic podobnego nie dawaÅ‚am do zrozumienia. Ależ, moja droga, nie dalej jak dwie minuty temu mówiÅ‚aÅ›. Mniejsza o to, co mówiÅ‚am.Wszystko mi jedno.Sam dobrze wiesz, że to nic nikomu nieszkodzi, że maÅ‚a pogryzie sobie kawaÅ‚eczek sosnowego patyka, jeÅ›li jej to sprawiaprzyjemność.B Ä™ d z i e sobie gryzÅ‚a, i koniec! Dość już o tym. NajzupeÅ‚niej! UznajÄ™ sÅ‚uszność twego rozumowania i natychmiast każę przywiezćkilkanaÅ›cie wiÄ…zek najlepszego sosnowego drzewa.Póki miÄ™ stać na to, nigdy moje dziecko. Ach, proszÄ™ ciÄ™, idz do swego biura i daj mi już raz spokój.Nie można zrobićnajprostszej uwagi, żebyÅ› nie zaczÄ…Å‚ gadać, aż w koÅ„cu sam nie wiesz o czym.co prawda, tyi z poczÄ…tku nie wiesz! Owszem, z najwiÄ™kszÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… zastosujÄ™ siÄ™ do twoich życzeÅ„.Jednak ostatniatwoja uwaga zdradza brak logiki, który.Lecz nie byÅ‚o już jej w pokoju, dziecko zaÅ› zabraÅ‚a z sobÄ….Tego samego wieczora przyszÅ‚a do stoÅ‚u blada jak płótno. Ach, Mortimerze, znowuż dziecko zachorowaÅ‚o.MaÅ‚y Georgie Gordon. Dyfteryt? Dyfteryt. Czy nie ma nadziei?87  Najmniejszej.O, Boże, Boże! Co z nami bÄ™dzie?Po chwili niaÅ„ka przyprowadziÅ‚a nam PenelopÄ™ na dobranoc i maÅ‚a jak zwykle zmówiÅ‚a zmamusiÄ… paciorek.MówiÄ…c:  do ciebie, Boziu, rÄ…czki podnoszÄ™ , zakaszlaÅ‚a siÄ™ trochÄ™.Moja żona sÅ‚yszÄ…c to padÅ‚a zrazu jak rażona gromem.Ale natychmiast podniosÅ‚a siÄ™ zpodnieceniem, które bywa wynikiem nagÅ‚ej trwogi.KazaÅ‚a łóżeczko maÅ‚ej przenieść zdziecinnego pokoju do naszej sypialni i poszÅ‚a osobiÅ›cie dopilnować, aby speÅ‚niono jejrozkaz.Naturalnie zabraÅ‚a mnie z sobÄ….Sprawa zostaÅ‚a w mig zaÅ‚atwiona.W buduarku mojej żony ustawiono tapczan dla niaÅ„ki.Wtedy wszakże żonie przypomniaÅ‚osiÄ™, że za daleko byliÅ›my od drugiego dziecka  a gdyby i to zachorowaÅ‚o.tu moja biednażona znów zbladÅ‚a jak płótno.PrzenieÅ›liÅ›my tedy łóżeczko Penelopy i niaÅ„ki z powrotem dopokoju dziecinnego, dla nas zaÅ› ustawiliÅ›my łóżko w pokoju sÄ…siednim.Za chwilÄ™ jednak moja żona zauważyÅ‚a: A jeÅ›li nasz maÅ‚y zarazi siÄ™ od Penelopy?MyÅ›l ta na nowo przejęła jÄ… trwogÄ…, wobec czego wspólnymi siÅ‚ami staraliÅ›my siÄ™ wgorÄ…czkowym poÅ›piechu usunąć łóżeczko Penelopy z pokoju dziecinnego, przy czym mojażona prawie że porozbijaÅ‚a ten sprzÄ™t w kawaÅ‚ki  tak dziki strach niÄ… miotaÅ‚!PrzenieÅ›liÅ›my siÄ™ na dół.Ale tam znów nie starczyÅ‚o już miejsca na łóżko niani, aponieważ żona moja twierdziÅ‚a, że doÅ›wiadczenie starej ma dla niej wartość nieocenionÄ…, tedypowróciliÅ›my z caÅ‚ym bagażem do naszej sypialni, gdzie poczuliÅ›my siÄ™ jak ptaki miotaneburzÄ…, które nareszcie dotarÅ‚y do wÅ‚asnego gniazda.Teraz żona udaÅ‚a siÄ™ do pokoju dziecinnego, by sprawdzić, czy wszystko jest tam wporzÄ…dku.Wkrótce powróciÅ‚a z nowym zmartwieniem. Jakie to dziwne, że maÅ‚y tak mocno Å›pi. Ależ, najdroższa, czyż zawsze nie Å›pi on jak suseÅ‚? Tak jest.Tylko że teraz w jego Å›nie jest coÅ› niezwykÅ‚ego. Tak jakoÅ› dziwnie oddycha, tak jakoÅ›.miarowo! Och, jakież to straszne! Droga moja, przecież on zawsze oddycha miarowo. Wiem.Jednakże w tym jest coÅ› strasznego! Mamka jest nadto mÅ‚oda, niedoÅ›wiadczona,niech tedy Marianna zostanie przy niej, by byÅ‚a pod rÄ™kÄ…, gdyby coÅ› zaszÅ‚o. Zwietna myÅ›l! Ale kto tobie bÄ™dzie pomagaÅ‚? Ty przecież potrafisz zrobić wszystko, co bÄ™dzie trzeba.A zresztÄ…, ja i tak muszÄ™wszystko sama zrobić. UważaÅ‚bym to za podÅ‚ość  odparÅ‚em  gdybym ja miaÅ‚ leżeć w łóżku i spać, podczasgdy ty sama bÄ™dziesz siÄ™ mÄ™czyć z dzieckiem.Ostatecznie jednak pogodziÅ‚em siÄ™ z tym, po czym stara Marianna na powrót przeniosÅ‚a siÄ™na dawne locum w pokoju dziecinnym.Penelopa aż dwa razy zakaszlaÅ‚a przez sen. Ach, czemu lekarza nie widać? Mortimerze, czy nie uważasz, że w pokoju jest za ciepÅ‚o?Zakręć piec  tylko prÄ™dko!ZakrÄ™ciÅ‚em Å›rubÄ™ spojrzawszy jednoczeÅ›nie na termometr i pytajÄ…c siÄ™ w cichoÅ›ci ducha,czy 15° jest zbyt wysokÄ… temperaturÄ… dla chorego dziecka.Wreszcie powróciÅ‚ stangret z miasta z wiadomoÅ›ciÄ…, że nasz lekarz domowy jest obÅ‚ożniechory [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •