[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na tylnej ścianie domu pnie się& Czy dzikie wino?  zapytała Miriam. Nie.Caprifolium  odpowiedział pan Polly. Zlicznie będzie u ciebie!  powiedziała po\ądliwie Miriam. Tak  potwierdził pan Polly. Dzyń, dzyń, dzyń! Wchodzi się do sklepu.Wyprostował się, a one wszystkie się roześmiały..Niewielki, ale elegancki sklep.Kontuar.Biurko.Wszystko do garnituru.Stojak do parasoli.Na podłodze dywan.Na ladzie śpi kot.Nad ladą na drą\kukrawaty i skarpetki.Pięknie! Nie wiem, czy potrafisz to wszystko urządzić jak nale\y  powiedziałaMiriam. Wszystko będzie dokładnie jak nale\y, łaskawa pani  odparł pan Polly. Muszę mieć jednak kota, nie kotkę  mówił dalej pan Polly i zatrzymał się nachwilę  & bo inaczej pewnego pięknego dnia otwieram sklep, a tu okno pełnekociąt.Kotów się przecie\ nie sprzedaje&Po herbacie przez pewien czas Minnie i pan Polly zostali sami.Zaszło wtedy coś,co pana Polly przestraszyło i zrobiło na nim mocne wra\enie.Zapadło milczenie jakieś niezręczne milczenie.Siedział oparty łokciami o stół i patrzał na nią.Przez całądrogę z Easewood do Stamton wyobraznia jego błądziła dokoła zagadnienia, w jakisposób powinny się odbywać oświadczyny.Nie wiem, dlaczego o tym myślał, alemyślał.Były to jakby tajemne ćwiczenia, nie mające określonego celu ani terminu,które mu się teraz przypomniały z jakąś niezwykłą siłą.W danej chwili nie mógłmyśleć o niczym innym, jak tylko o przygotowaniu się do oświadczyn.Było cośnieodparcie fascynującego w wyobra\eniu sobie, do jakiego stopnia kilkawypowiedzianych przez niego słów wstrząsnęłoby i podnieciło Minnie.Minniesiedziała przy stole poło\ywszy wśród przyborów do herbaty swój koszyk do robóteki cerowała rękawiczkę, \eby w ten sposób uniknąć sprzątania ze stołu. Lubię koty  oświadczyła po chwili namysłu. Zawsze mówiłam mamie, \echciałabym mieć kota.Ale tutaj nie mogłybyśmy trzymać kota, bo nie mamypodwórka. Ja tak\e nigdy nie miałem kota  powiedział pan Polly. Lubię koty  powtórzyła Minnie. Uwa\am, \e są ładne  odparł pan Polly  ale mówiąc ściśle, nie wiem, czy jelubię. Spodziewam się, \e kiedyś będę miała kota.Mo\e wtedy, kiedy ty będzieszmiał ju\ sklep. Będę go miał ju\ niedługo  zapewniał pan Polly. Zobaczysz, i kanarka, i towszystko.Potrząsnęła głową. Ja wcześniej będę miała kota.Ty nigdy nie bierzeszpowa\nie tego, co mówisz. Mo\e będziemy go mieli razem  powiedział pan Polly czując, \e ciekawośćjego wyprzedziła rozwagę. Jak to? Co chcesz przez to powiedzieć?  zawołała Minnie, cała poruszona. Ano sklep, a w nim kota  odpowiedział pan Polly wbrew woli i zaledwie to powiedział, poczuł zawrót głowy i cały pokrył się zimnym potem.Widział jej oczy zachłannie zwrócone na niego. Więc chciałeś powiedzieć& ?  zaczęła chcąc sprawdzić, czy dobrzezrozumiała.Pan Polly zerwał się z krzesła i spojrzał przez okno. Tam& jakiś mały piesek&  mruknął kierując się spiesznie ku drzwiom.Przegryzie mi oponę roweru&  I uciekł.Gdy ju\ otwierał drzwi wyjściowe, usłyszał za sobą na korytarzu kroki paniLarkins. Myślałem  powiedział  \e mój rower jest w niebezpieczeństwie i \e stoi nadworze.Co za przywidzenie! Mógłby go mały piesek& Czy Miriam ju\ gotowa? Do czego? śebyśmy wyszli razem na spotkanie Ani.Pani Larkins spojrzała na niego. A mo\e zostałbyś na kolacji? Jeśli mo\na&  odpowiedział pan Polly. Dziwak z ciebie!  zaopiniowała pani Larkins i zawołała:  Miriam!Na progu stanęła Minnie, strasznie zmieszana. Ale\, Alfredzie, tu nie ma \adnego pieska!Pan Polly przesunął ręką po czole. Co za ciekawe przywidzenie.Czułemwyraznie, \e tu jest coś nie w porządku.Dlatego powiedziałem o piesku.Ale ju\wszystko dobrze.Nachylił się nad rowerem i pomacał oponę. Mówiłeś coś o kocie, Alfredzie  zaczęła znów Minnie. Dostaniesz go ode mnie  powiedział nie podnosząc głowy do góry. Tegosamego dnia, kiedy otworzę sklep.Wyprostował się i uśmiechnął uspokajająco. Mo\esz mi wierzyć!  dodał.2Gdy dzięki niedostrzegalnym manewrom pani Larkins znalazł się u boku Miriam ioboje szli przez boiska sportowe na spotkanie Ani, pan Polly nie mógł powstrzymaćsię od dalszego mówienia o sklepie, który teraz całkowicie zawładnął jego myślą.Poczucie niebezpieczeństwa jeszcze bardziej go podniecało.Natarczywe naleganieMinnie, by im towarzyszyć, zostało odparte przez całkiem nowe, gwałtowne, a nawetostro wyra\one \yczenie pani Larkins, \eby Minnie choć raz raczyła coś zrobić wdomu. Czy naprawdę myślisz o zało\eniu sklepu?  zapytała Miriam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •