[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po co w ogóle cokolwiek robić, skoro wszystko jest ustalone zgóry?- Dlatego, że nie wszystko jest ustalone.Mówiąc prostym ję-zykiem erseńczyków - uśmiechnął się - magia opowieści zostawiasporo miejsca na dopracowanie szczegółów i dostosowuje się dozdarzeń będących wynikiem wolnej woli.86 - Pomogę wam - zdecydowałem po chwili namysłu.- Odkry-ję tajemnicę mapy, a wtedy będziecie mogli przeżyć swoją przy-godę.- Wierzę, że tak będzie.- Elf szykował się do wyjścia.- Prze-cież opowieść musi trwać, nie może skończyć się w tym miejscu.Odprowadzając Galdora do wrót wieży, rozmyślałem nad jegosłowami.Magia opowieści.Dziwna teoria, ale przecież wiązała sięz pojęciami, nad którymi od setek lat debatują najwięksi filozofo-wie świata.Przeznaczenie kontra wolna wola.Rozwiązanie za-gadki zależy wyłącznie od moich umiejętności? A może jestemtylko pionkiem w grze, której nie znam? To Sobrinus zmusił per-gamin do ujawnienia tajemnicy, czy może stało się tak za sprawąmagii opowieści?Zbliżało się południe, a ja pomimo usilnych starań wciąż niewiedziałem, co przedstawiają linie na mapie.Takie jaskinie mogłybyć wszędzie.Wraz z kolejnymi nieudanymi próbami rozwiązaniazagadki narastało we mnie nieodparte wrażenie, że porwałem się zwędką na krakena.W zamyśleniu podszedłem do okna, patrzyłem na las; otaczałwieżę od południa i zachodu.Widok kołyszących się drzew zwy-kle uspokajał, pozwalał się odprężyć, wyciszyć.Potrzebowałemdobrego pomysłu lub chociażby drobnej wskazówki, która pomo-głaby w dalszej pracy.Oświecenie, niestety, nie nadeszło, za to na leśnej ścieżce po-jawił się Sobrinus.- Klavres, otwórz, znalazłem coś! - wołał, wjeżdżając na po-dwórze.- Jesteś tam? Otwórz!87 - Już idę!Zszedłem na dół, zaintrygowany.- Co znalazłeś? - zapytałem, gdy weszliśmy do sali wejścio-wej.- To.Wyjął zza pazuchy zwiniętą w rulon kartkę.Rozwinąłem ją, licząc na dużą niespodziankę, i prawdę powie-dziawszy, trochę się zawiodłem.- Hm.- Patrzyłem na rycinę przedstawiającą młodą kobietę.- Nie poznajesz? - zdziwi! się Sobrinus.- Należy przecież dodrużyny, którą miałem sprawdzić.- Rzeczywiście, była tu razem z Markusem.Ale co w związ-ku z tym?- Ten obrazek rozsyłany jest do wszystkich posterunków wokolicy.Dziewczyna nazywa się Ariena Labienus i jest poszuki-wana.- Zwietnie - mruknąłem z przekąsem.Jakby mało było pro-blemów z mapą.- Wiesz, dlaczego jej szukają?- Nazywa się Labienus, pomyśl, nic ci nie mówi to nazwisko?To przecież córka senatora Juliusa Labienusa, jednego z najbogat-szych patrycjuszy w całym Imperium.- Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego jej szukają.- Zdaje się, że uciekła z domu.Młodej pannie zachciało sięprzygód.- Zachichotał.- Ojciec wyznaczył sporą nagrodę za jejodnalezienie.- Mrugnął porozumiewawczo.- Ani mi się waż tak kombinować.Może robić, co chce.Odczasu reformy emancypacyjnej kobiety mają równe prawa i mogąsame o sobie decydować.- Tak, reforma - powiedział Sobrinus, przeciągając słowa.-Czasami aż szkoda, że ją przeprowadzono.Dawniej było mniejproblemów z kobietami.88 - Mówisz jak twój dziadek - stwierdziłem z powagą, choćwiedziałem, że żartuje.- Trzeba iść do przodu, to się nazywa po-stęp.Gdyby nie reformy, Averyn już dawno zostałby podbityprzez barbarzyńców.Wzruszył beztrosko ramionami.Historia nie była jego ulubionądziedziną wiedzy.- To co robimy w sprawie córki Labienusa? - zapytał.- Powinniśmy o tym powiedzieć drużynie Markusa.- Odda-łem mu obrazek.- Skoro nie popełniła przestępstwa, a nagrodajest tylko za informację, nie powinna się niczego obawiać.- Nie byłbym tego taki pewien.- Sobrinus w zakłopotaniuprzeczesywał czuprynę.- Dowiedziałem się, że jest również wy-znaczona nagroda za przyprowadzenie dziewczyny do domu.Du-żo większa nagroda.- Pojedziemy do Ersen i powiemy Markusowi o całej sprawie- stwierdziłem po namyśle.- Niech sami zadecydują, czy chcą znią podróżować.Prędzej czy pózniej i tak wszystko by się wydało.A jeśli wieść się rozniesie, może być nieciekawie.- Masz na myśli tę drugą nagrodę?Skinąłem głową.Averyńscy łowcy nagród zwykle nie przebie-rali w środkach.Droga do Ersen prowadziła przez sosnowy las, pełen gęstychkrzewów jałowca, dzikich malin i jeżyn, z wyrastającymi gdzie-niegdzie pędami młodych brzóz.Zwykle pokonywałem ją pieszo,tym razem jednak wskazany był pośpiech.Nie przepadałem zajazdą konną, pomimo że Aotr to prawdopodobnie najłagodniejszywierzchowiec w całym Imperium.Po prostu nawet najbardziej89 wygodne siodło nie zapewniało komfortu jazdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •