[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Auk Luki nazwała sękatą gałęziąodłamaną z poskręcanego drzewa przez ślepego idiotę w samym środku nocy. Lubiłam cię, Nynaeve powiedziała, kiedy już wszystko ułożyła. Cier-nie, kurzajki i w ogóle.Ale takiej cię nie lubię. Nie masz powodu, żeby mnie teraz lubić wybąkała nieszczęśliwym gło-sem Nynaeve, ale Birgitte weszła jej w słowo, nawet nie podnosząc wzroku..i nie pozwolę, byś mi czegoś ujmowała, byś ujmowała wagi moim de-cyzjom, biorąc za nie odpowiedzialność.Niewiele miałam przyjaciółek, ale więk-szość usposobieniem przypominała śniegowe widziadła. Bardzo bym chciała, żebyś znowu była moją przyjaciółką. Czym, naZwiatłość, jest śniegowe widziadło? Czymś z innego Wieku, bez wątpienia.Już nigdy nie będę ci niczego ujmować, Birgitte.Ja tylko.Birgitte tylko podniosła głos, ale poza tym nie zwracała na nią żadnej uwagi.Wydawała się skupiona wyłącznie na grotach strzał.82 Chciałabym znowu cię lubić, nieważne czy ty to odwzajemnisz, czy nie,ale nie mogę, dopóki na powrót nie staniesz się sobą.Zdzierżyłabym cię jakomazgajowatą dziewoję o miałkliwym głosiku, gdybyś rzeczywiście nią była.Jabiorę ludzi takimi, jakimi są, a nie takimi, jakimi chciałabym, żeby byli.Alboich ignoruję.Ale ty nie jesteś sobą i nie przyjmuję twoich wyjaśnień, dlaczegochcesz się w to bawić.Ot co Clarine opowiedziała mi o twoim starciu z Cerandin.Teraz wiem, co zrobić następnym razem, kiedy będziesz rościła sobie prawo domoich decyzji. Energicznie machnęła jesionowym patykiem. Jestem pewna,że Latelle z radością dostarczy mi rózgę.Nynaeve zmusiła zaciśnięte szczęki, żeby się otworzyły i postarała się, by jejgłos zabrzmiał jak najłagodniej. Masz absolutne prawo zrobić ze mną, co ci się żywnie podoba. Pięścizaciśnięte na fałdach spódnicy drżały nieco mocniej niż głos. Skromny pokaz temperamentu? Tylko rąbek? Birgitte uśmiechnęła siędo niej szeroko, jednocześnie rozbawiona i zadziwiająco rozjuszona. Ile czasuupłynie, zanim buchnie płomieniem? Chętnie zużyję wiele rózeg, jeśli zajdzie takapotrzeba.Jej uśmiech ustąpił miejsca powadze. Zmuszę cię, byś dostrzegła słuszność moich słów albo cię przegnam.Niema innego wyjścia.Nie mogę zostawić.nie zostawię.Elayne.Ta więz przy-nosi mi zaszczyt, więc będę ją traktowała z szacunkiem, więz i samą Elayne.I niepozwolę ci uważać, że to ty podejmujesz albo że podejmowałaś decyzje za mnie.Ja jestem sobą, nie twoim akcesorium.Odejdz teraz.Muszę skończyć te strza-ły, bo potrzebuję takich, które naprawdę pofruną.Nie zamierzam cię zabić, a niedopuszczę, by to stało się przypadkiem. Odkręciła wieko słoja z klejem i po-chyliła się nad stołem. Nie zapomnij dygnąć jak grzeczna dziewczynka, kiedybędziesz wychodziła.Nynaeve jakoś zeszła ze schodków i dopiero wtedy z furią grzmotnęła siępięścią w udo.Jak ta kobieta śmie? Uważa, że ona mogłaby.? Czy ona uważa,że Nynaeve zgodzi się.? Myślałam, że ona może zrobić z tobą, co zechce szepnął cichy głosikw jej głowie. Powiedziałam, że może mnie zabić fuknęła w odpowiedzi ale nie upo-karzać mnie!Jeszcze trochę, a wszyscy będą jej grozić tą przeklętą Seanchanką!Przy wozach nie było nikogo z wyjątkiem kilku odzianych w zgrzebne kafta-ny furmanów, których pozostawiono na ich straży przy wysokim płocie z napię-tego płótna, otaczającym miejsce, gdzie miało się odbywać przedstawienie Luki.Szare kamienne mury miasta były z tej wielkiej, porośniętej zbrązowiałą trawąłąki doskonale widoczne, wraz z przysadzistymi wieżami przy bramach i kilkomawyższymi budynkami, krytymi dachówkami albo strzechami.Za murami, w któ-83rą stronę by nie spojrzeć, niczym grzyby spod ziemi wyrosły wioski, skupiskalichych chałup i zwyczajnych szałasów, pełne wyznawców Proroka, którzy w pro-mieniu wielu mil wokół ścięli wszystkie drzewa na budulec bądz na opał.Wejście dla gości znajdowało się po przeciwnej stronie, ale dwóch furmanówuzbrojonych w mocne pałki, stało po tej stronie, by odstraszać każdego, kto niechciał zapłacić.Nynaeve prawie doszła już do nich, maszerując najszybciej jakpotrafiła i mrucząc coś gniewnie do siebie, kiedy ich idiotyczne uśmiechy uświa-domiły jej, że szal ma nadal opuszczony na łokcie.Swym spojrzeniem zmazałaim uśmiechy z twarzy.I dopiero potem okryła się przyzwoicie, powoli; nie zamie-rzała dopuścić, by ci prostacy sobie pomyśleli, że będzie popiskiwała i podskaki-wała, gdy tylko na nią popatrzą.Jeden z nich, kościsty, z nosem, który zajmowałmu połowę twarzy, odchylił na bok płachtę płótna i wtedy wsunęła się chyłkiemdo pandemonium.Wszędzie tłoczyli się ludzie, mężczyzni, kobiety i dzieci zgromadzeni w ha-łaśliwych, ruchliwych grupkach, które głośno rozgadane płynęły strumieniami odjednej atrakcji do drugiej.Wszystko prócz s redit występowało na drewnianychpodiach, które zbudował Luca.Konio-dziki Cerandin przyciągały największe tłu-my; wielkie szare zwierzęta balansowały na przednich kończynach, nawet te naj-młodsze, zadzierając w górę podługowate pyski, psy Cerandin zaś cieszyły sięnajmniejszym zainteresowaniem, mimo podskoków na zadnich łapach i kozioł-ków, które fikały sobie wzajem na grzbietach.Sporo gapiów zatrzymywało sięprzed klatkami, w których zamknięte były lwy i włochate, podobne do dzikówcapary, obdarzone dziwacznymi porożami, jelenie z Arafel, Saldaei i Arad Do-man, barwnie upierzone ptaki, Zwiatłość jedna wiedziała skąd, oraz kilka kaczko-watych, porośniętych brązowym futrem stworzeń z wielkimi oczyma i okrągłymiuszami, które siedziały spokojnie, ogryzając liście z gałęzi zaciśniętych w przed-nich łapach.Opowieści Luki na temat ich pochodzenia różniły się między sobą Nynaeve przypuszczała, że sam go nie znał i nie potrafił wymyślić dla nichtakiej nazwy, która by go zadowalała.Ogromny wąż z illiańskich bagien, czteryrazy dłuższy od człowieka, wywoływał niemal tyleż jęków zdumienia, co s redit,mimo iż tylko leżał w klatce, najwyrazniej pogrążony we śnie, ale Nynaeve z za-dowoleniem spostrzegła, że niedzwiedzie Latelle, które w tym momencie stawałyna ogromnych, pomalowanych na czerwono, drewnianych kulach i toczyły je łapa-mi, przyciągały niewiele więcej widzów niż psy.Ci ludzie widywali niedzwiedziew swoich lasach, cóż z tego, że te miały białe pyski.Suknia Latelle iskrzyła się w popołudniowym słońcu czarnymi cekinami.StrójCerandin rzucał niemalże takie same błyski, tyle że niebieskie, zaś Clarine zielo-ne, aczkolwiek obie suknie nie były tak suto obszyte cekinami co tej pierwszej, aleza to dekolty wszystkich trzech odsłaniały zaledwie szyję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexRoberts Nora Więzy krwi (Prawo krwi)
Bogaty Ojciec Biedny Ojciec dla młodzieży Robert Kiyosaki i Sharon L. Lechter full
Roberts Nora Bracia MacKade 03 i 04 Więzy krwi tom1 Serce Devina tom2 Miłoœć Shane'a
Roberts Nora Kwartet Weselny 02 Posłanie z róż (Automatyczny spis treœci)
Roberts John Maddox Nova Roma 01 Operacja Marka Scypiona (2)
Crais Robert Elv