[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy okazji delikatnie wybadam, którego dzisiajmamy.Na miejscu nie zastaję jednak Jude'a, tylko osobę, której nigdy w ży-ciu bym się tutaj nie spodziewała.Staję jak wryta.Za ladą  Mistycznego Księżyca widzę bowiem ga-wędzącą z klientką Honor, która właśnie kasuje pokazne zakupy.Spodziewałam się Jude'a, Avy, może jeszcze kogoś innego.Ale napewno nie Honor.Ona, najwyrazniej pochłonięta pracą, zerka na mnie znad kasy, poczym wraca do swoich zajęć.Wstukuje należność, przeciąga kartą poterminalu i pakuje zakupy.Jej twarz nie zdradza najmniejszego zdziwie-nia, gdy mnie spostrzega.Co innego ja - bez skrępowania wlepiam w niąoczy.Jakiś czas temu Jude postanowił przeprowadzić kurs parapsychologiidla początkujących (ze szczególnym naciskiem na samodoskonalenie203 i magię).Okazało się, że zgłosiła się tylko jedna osoba - Honor.Po kilkuindywidualnych lekcjach Jude zdecydował, że najlepiej będzie zawiesićkurs.Muszę przyznać, że przyjęłam to z ulgą, bo Honor wykorzystywałaswoją nowo zdobytą wiedzę do niezbyt szlachetnych celów.Choćby nie wiem jak okropna była Stacia (a jest naprawdę o k r o p -n a ), nie mogłam patrzeć na spisek, jaki uknuły przeciwko niej Haven iHonor.To było zwyczajnie nie w porządku.Ucierpiało przy tym wieleosób.W dodatku kiedy już zajęły miejsce Stacii, wcale nie zachowywałysię dużo lepiej.Przeciwnie - naśladowały jej najgorsze zachowania.Ostatnim razem, kiedy widziałam się z Honor i Stacią, ucałowały się iobiecały sobie zgodę, ale tylko dlatego, że to na nich wymusiłam.Niemam pojęcia, co działo się od tego czasu.Mam cichą nadzieję, że przy-najmniej spróbowały zrobić coś sensownego ze swoim życiem, ale oba-wiam się, że wróciły do jędzowatych wcieleń.Obym się myliła.Klientka zabiera torbę z zakupami i mija mnie w drodze do wyjścia.Honor skrupulatnie chowa paragon do fioletowego pudełka, w którymJude przechowuje wszystkie kwitki, i w końcu siada na stołku.- No, proszę.- Kręci głową i przygląda mi się uważnie.Ani trochęnie daje po sobie poznać, czy moja wizyta ucieszyła ją, czy zmartwiła.-Co jak co, ale ciebie się tutaj nie spodziewałam.- Jest Jude? - Nie mam ochoty bawić się w jej gierki.Nie potrafięrozgryzć jej zachowania.- Albo Ava? - Daję jasno do zrozumienia, żechętnie porozmawiam z kimkolwiek, byle nie z nią.- Ava niedługo przyjdzie.- Honor nadal przygląda mi się badawczo.- Jude tak samo.- Uśmiecha się przelotnie i jakby mimowolnie.Patrząc jej w oczy, podchodzę do lady.Ona wzrusza ramionami,opiera się o ścianę i nadal taksuje mnie wzrokiem.- Od dawna tu pracujesz? - Pytanie, które naprawdę chciałabym za-dać, brzmi:  Jaki dziś dzień i miesiąc?.Jude musiał zatrudnić ją na mo-je miejsce.Kiedy dowiem się, jak dawno się to stało, będę mieć jakieśwyobrażenie, na jak długo zniknęłam.204 - Od pół roku.Mniej więcej.- Wzrusza ramionami, zakłada za uchokosmyk włosów z miedzianymi pasemkami, po czym koncentruje się naskórkach wokół swoich paznokci.W tym czasie ja z niedowierzaniemtrawię jej odpowiedz.Sześć miesięcy.Sześć miesięcy?Sześć miesięcy!Wnętrze sklepu wiruje mi przed oczyma, aż muszę złapać się lady.Sześć miesięcy, czyli mamy środek maja.Właśnie kończy się drugi semestr ostatniej klasy liceum.Jeżeli nie zastosuję jakiejś karkołomnej magii w gabinecie dyrektorki,czeka mnie powtarzanie klasy.Ciekawe, czy Damen jest w podobnej sytuacji, czy może wrócił naziemię na tyle wcześnie, że spokojnie zdążył nadrobić wszystkie zale-głości, gdy tymczasem ja wyruszyłam na ryzykowną wędrówkę doDrzewa %7łycia.Chociaż Damen nigdy nie przejmował się szkołą.Zdecydował się doniej pójść tylko z jednego powodu - tym powodem byłam ja.%7łyje od takdawna, że chodzenie do szkoły nie ma dla niego zbyt wiele sensu.Ostat-nimi czasy sama myślałam podobnie - jeszcze zanim wyruszyłam wpodróż, do szkoły chodziłam w kratkę.Nie znaczy to, że planowałamzupełnie zawalić naukę.Nigdy nie zamierzałam wylecieć z liceum.Owszem, swego czasu wątpiłam w przydatność sprawdzianów, licze-nia średnich czy egzaminów na studia.Ale chociaż nieśmiertelni raczejnie mają pożytku z usystematyzowanej edukacji, nigdy nie wyobrażałamsobie, że miałabym w ogóle nie skończyć szkoły.Podrzucanie biretu po rozdaniu dyplomów miało być jedyną normal-ną rzeczą, której nie skreśliłam ze swojego życia.Teraz najwyrazniej i to wyślizgnęło mi się z rąk.205 Wzdycham, kręcąc głową, i z wysiłkiem skupiam się na tu i teraz.- No, no.kawał czasu - bąkam, bo nic innego nie przychodzi mi dogłowy.- Długo cię nie było.- Honor unosi brwi.- I jak? Co tam słychać wSummerlandzie? - Rzuca to pytanie tak niewinnym tonem, jakbySummerland był częstym tematem naszych rozmów.Zerka na mnieprzelotnie i zaraz wraca do inspekcji swoich skórek, skubiąc zadziorekprzy kciuku.Ja zastanawiam się, co powiedzieć, ale w głowie mampustkę.- Wiem o istnieniu Summerlandu.- Wkłada kciuk do ust i odgry-za skórkę.Wreszcie kładzie dłonie na kolana i patrzy mi prosto w oczy.-Nigdy tam nie byłam, mimo że próbowałam.- Robi smutną minę.- Dlanowicjuszy to nie bułka z masłem.Jude mówi, że to ty go tam zabrałaśpo raz pierwszy.Teraz sam próbuje mnie tam wprowadzić.Na razie namnie wyszło, ale się nie poddaję.Intensywnie się uczę i czytam na tentemat, ile się da.Jude mówi, że to naprawdę magiczne miejsce.Czy toprawda? - Przesuwa wzrokiem po moich brudnych ubraniach, ale kumojemu zaskoczeniu wcale nie krzywi się krytycznie, jak to miała wzwyczaju.- Nie rób takiej zdziwionej miny.Wielka mi tajemnica.- Uno-si wysoko brew i wygina kącik ust.- No dobrze, może i powód, dla któ-rego ciągle się tam przenosisz, jest tajemnicą, ale nie samo istnienieSummerlandu.Obiecuję, że nikomu się nie wygadam.O tobie też nie.Bez obaw, Jude już mnie ostrzegł.Jeżeli kiedykolwiek pisnę chociażsłówko, możesz śmiało spuścić mi manto.A teraz wyluzuj, dobra?Niestety, nie jestem w stanie zrobić, o co prosi.Znajduję się na prze-ciwnym biegunie nastroju relaksacyjnego, bo częstotliwość, z jaką sły-szałam słowo  Jude , postawiła mnie w stan pełnej gotowości. Jude mówi, że to ty go tam zabrałaś po raz pierwszy. Jude mówi, że to naprawdę magiczne miejsce. Jude już mnie ostrzegł.206 Pozornie nie ma nic dziwnego w tym, że Honor o nim wspomina, alesposób, w jaki wymawia jego imię, wykracza daleko poza relację uczen-nica - nauczyciel, pracownik - szef.Nie mówiąc już o tym, że wspominała o nim podejrzanie często, ni-czym dziewczyna, która pod byle pretekstem w co drugim zdaniu wciskaimię chłopaka, w którym się podkochuje.- To co, jesteście razem? - rzucam i patrzę jej w oczy.Rozważam wduchu, co o tym sądzę.Z obawą szukam u siebie oznak zazdrości, ale naszczęście stwierdzam, że gryzie mnie co innego.To raczej obawa o Jude'a.Nie chcę, żeby ktoś go zranił.Od dawnazakochuje się w niewłaściwych dziewczynach, które na koniec łamią muserce.Jestem tego najlepszym przykładem.Albo Honor zrobiła ogromne postępy w czytaniu w myślach, albo japo prostu nie potrafię maskować emocji, bo patrzy na mnie i mówi:- Posłuchaj, Ever, wiem, że mnie nie lubisz i mi nie ufasz, ale przezostatnie pół roku naprawdę wiele się wydarzyło.Nie uwierzyłabyś, jakbardzo się zmieniłam.- Tyle że ostatnim razem, kiedy powiedziałaś coś w tym stylu, oka-zało się, że jest to zmiana zdecydowanie na gorsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •