[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aagodnie i bez pośpiechu, bo50 wiedział, że jest już jego.Obejrzał się.Tuż za nim szło jego wojsko.Prowadzili je Magum Colim i Dy-vim Tvar.Mieszkańcy miasta przystawali na krętych ulicach miasta i kłaniali musię nisko.Niewolnicy rzucali się na ziemię, by złożyć mu hołd.Nawet zwierzętapociągowe zmuszano, by klękały, gdy przechodził.Niemal namacalnie czuł swojąpotęgę.Rozkoszował się nią tak, jak ktoś inny delektuje się smakiem słodkiegoowocu.Oddychał głęboko.Nawet powietrze należało do niego.Całe Imrryr doniego należało.Całe Melnibon.Wkrótce zagarnie cały świat, a potem będziego trwonił.Och, jakże będzie go trwonił! Sprowadzi znów na ziemię ogromnątrwogę, wiele trwogi!Cesarz Yyrkoon wkraczał do wieży w ekstazie.Niczego wokół nie dostrzegał.Przystanął z wahaniem przed ogromnymi drzwiami sali tronowej.Skinął, by jeotworzono.Gdy się rozwarły, wkroczył do niej w starannie przemyślany sposób,niczym aktor na scenę.Cała sala  ściany, sztandary, trofea, galerie  wszystkonależało do niego.Teraz było tu pusto, ale wkrótce on wypełni tę komnatę życiem,dworskimi uroczystościami i prawdziwymi, melnibonańskimi zabawami.Zbytdługo już krew nie nasycała słodkim zapachem jej powietrza.Uniósł powieki i jego wzrok spoczął na stopniach wiodących do Rubinowe-go Tronu.Naraz usłyszał, jak stojący za nim Dyvim Tvar chwyta w zdumieniupowietrze.Błyskawicznie przesunął spojrzenie na szczyt schodów.Otworzył sze-roko oczy.Nie mógł uwierzyć w to, co widzi.Usta rozchyliły mu się bezwiednie. To złudzenie! Widmo!  rzekł zadowolony Dyvim Tvar. To zniewaga Tronu!  krzyknął cesarz Yyrkoon.Ruszył po schodachchwiejnym krokiem, z palcem wymierzonym w okrytą szczelnie płaszczem po-stać, która tak pewnie siedziała na Rubinowym Tronie. On jest mój! Mój!  krzyczał Yyrkoon.Tajemnicza postać nie odpowia-dała. On jest mój!  powtarzał Yyrkoon. Odejdz natychmiast! Tron należydo Yyrkoona.Yyrkoon jest teraz cesarzem! Kim jesteś? Dlaczego niweczysz mojeplany?Kaptur płaszcza opadł i odsłonił białą twarz, okoloną długimi mlecznobiałymiwłosami.Purpurowe oczy spoglądały zimno na wrzeszczącą, zataczającą się naschodach istotę. Ty nie żyjesz, Elryku! Wiem, że nie żyjesz!Zjawa nie odpowiadała, tylko na jej bladych wargach ukazał się nikły uśmiech. Nie mogłeś się uratować! Utonąłeś.Nie możesz wrócić.Twoją duszę dzier-ży Pyaray! Nie tylko on włada morzem  odparła postać na Rubinowym Tronie.Dlaczego mnie zabiłeś, kuzynie?51 Yyrkoona opuściła cała jego przebiegłość, ustępując miejsca przerażeniui zmieszaniu. To ja mam prawo do władzy! Ty nie byłeś wystarczająco silny, wystarcza-jąco okrutny, ani nawet zabawny. Czyż nie jest to świetny żart, kuzynie? Odejdz! Zniknij natychmiast! Natychmiast! Zmarły cesarz nie może rzą-dzić Melnibon! Zobaczymy. Elryk dał znak Dyvimowi Tvarowi i jego żołnierzom. Rozdział 3SPRAWIEDLIWOZ WEDLESTARYCH OBYCZAJWTeraz będę rządził tak, jak tego pragnąłeś, kuzynie  rzekł Elryk, obserwując,jak żołnierze Dyvima Tvara otaczają uzurpatora i odbierają mu broń.Yyrkoon dyszał ciężko jak schwytany w sidła wilk.Rozejrzał się dookoła,jakby w nadziei, że znajdzie sprzymierzeńców wśród zgromadzonych żołnierzy.Oni jednak odwracali od niego spojrzenia.Twarze ich wyrażały obojętność lubjawną wzgardę. Na tobie pierwszym, Yyrkoonie, wypróbuję nowy sposób rządzenia.Czyjesteś zadowolony?Yyrkoon opuścił głowę.Drżał cały.Elryk roześmiał się. Mów głośniej, kuzynie. Niechaj Arioch i wszyscy Książęta Piekieł dręczą cię przez wieczność warknął Yyrkoon.Uniósł głowę, potoczył wokoło dzikim wzrokiem i wykrzywiłwargi w grymasie wściekłości. Ariochu!  zakrzyczał. Ariochu, rzuć klątwę na tego słabowitego albi-nosa! Ariochu! Zniszcz go lub spraw, by runęło Melnibon!Elryk nie przestawał się śmiać. Arioch cię nie usłyszy! Chaos nie ma już dawnej władzy nad ziemią.Upra-gniona przez ciebie pomoc Władców Chaosu, jaką służyli niegdyś naszym przod-kom, wymaga większych umiejętności magicznych niż twoje.A teraz, Yyrkoonie,gdzie jest pani Cymoril?Yyrkoon milczał posępnie. Jest w swej wieży, cesarzu  powiedział Magum Colim. Zabrali ją tam poplecznicy Yyrkoona  dodał Dyvim Tvar. Dowódcaosobistej straży Cymoril zabił żołnierza, który próbował bronić swej pani przedYyrkoonem.Księżniczce Cymoril grozi niebezpieczeństwo, panie.53  Wez więc oddział żołnierzy i idz szybko do wieży.Sprowadz do mnie Cy-moril i dowódcę jej straży. A Yyrkoon, panie?  spytał Dyvim Tvar. Niechaj pozostanie tu, dopóki nie powróci jego siostra.Dyvim Tvar skłoniłsię i wybiegł z sali tronowej, zwołując po drodze oddział.Wszyscy zauważyli,że krok Dyvima Tvara był lżejszy.Z jego twarzy zniknął ponury grymas, którywykrzywiał ją, gdy Pan Smoczych Jaskiń zbliżał się do tronu za cesarzem Yyrko-onem.Yyrkoon uniósł głowę i popatrzył na dworzan.Przez chwilę przypominał bu-dzące litość, oszukane dziecko.Wszystkie oznaki nienawiści i gniewu zniknęłyz jego twarzy i Elryk poczuł, że wzbiera w nim współczucie.Tym razem jednakstłumił je w sobie. Bądz mi wdzięczny, kuzynie, że przez kilka godzin mogłeś cieszyć się takogromną potęgą i sprawować władzę nad ludem Melnibon. W jaki sposób uciekłeś?  zapytał Yyrkoon cichym głosem, wyrazniezaintrygowany. Nie miałeś czasu ani sił, by posłużyć się czarami.Przecieżniemal nie mogłeś się poruszać, a twoja zbroja musiała pociągnąć cię głębokow morze.Powinieneś był więc utonąć.To nieuczciwe, Elryku.Powinieneś byłutonąć!Elryk wzruszył ramionami. Mam przyjaciół w głębinach morza.Rozpoznali moją królewską krewi moje prawo do władzy, nawet jeśli ty ich nie dostrzegasz.Yyrkoon próbował ukryć zaskoczenie.Widać było jednak, że wzrósł jego sza-cunek dla Elryka, podobnie zresztą, Jak i nienawiść, jaką czuł do cesarza albinosa. Przyjaciele. powtórzył z niedowierzaniem. Tak  potwierdził Elryk, uśmiechając się lekko. Ja.sądziłem, że przysięgałeś nie korzystać ze swoich czarnoksięskichmocy. Myślałeś też, że władca Melnibon nie powinien składać takiej przysię-gi.Cóż, zgadzam się z tobą.Widzisz, Yyrkoonie, w końcu przyznałem ci rację,odniosłeś zwycięstwo.Yyrkoon wpatrywał się w Elryka, jakby próbował zgłębić ukryty sens jegosłów. Sprowadzisz znów Władców Chaosu? %7ładen czarnoksiężnik, choćby nawet rozporządzał ogromną potęgą, niemoże przywołać Władców Chaosu ani Władców Prawa, jeśli oni sami nie będątego chcieli.O tym wiesz.Musisz o tym wiedzieć, Yyrkoonie, bo ty także tegopróbowałeś i Arioch nie przybył.Nie przyniósł ci daru, którego szukasz  dwóchczarnych mieczy! Wiesz o tym? Nie wiedziałem  przypuszczałem.Teraz już wiem.54 Wściekłość odebrała Yyrkoonowi możność mówienia.Przez chwilę, rycząc ochryple, szarpał się w rękach strażników.W drzwiach sali tronowej stanął Dyvim Tvar z Cymoril.Była blada, ale uśmie-chała się radośnie.Lekkim krokiem wbiegła do komnaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl