[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrozumiałem, że nie robiłem tego nigdy, ponieważ chciałem pracować.Dom na wsi nie wydawał mi się już oazą spokoju, lecz bezczynności. Wzruszył ramionami. Postanowiłem wrócić do pracy.Brałem pod uwagę różne możliwości.Tym razem miałemteoretycznie większy wybór niż wtedy, kiedy grałem w pokera o moją pierwszą posadę.Jednak Elitę odpowiadała mi najbardziej.Jestem tu niezależny, każda szkoła to nowewyzwanie. Hm  zgodziła się Shelley. Henri musiał być bardzo zadowolony, że wróciłeś. Był.Nie chciałbym wydać się nieskromny, lecz. Kto? Ty? Jestem najlepszy w tym, co robię.Poza tym Henri bardzo mnie lubi.Było mu przykro,kiedy chciałem odejść, i bezustannie namawiał mnie do powrotu. Nie dziwię się  powiedziała cicho.Jej także byłoby przykro, gdyby Ross odjechał, itęskniłaby za nim.Przez resztę drogi niewiele rozmawiali, każde zatopione w swoich myślach.Kiedyzbliżali się do Cincinnati, Ross zagadnął Shelley. Czy obrazisz się, jeśli spytam, jaką przyszłość widzisz dla siebie w Babel? Nie, oczywiście.Lubię prowadzić szkołę.Chciałabym otrzymać awans, by móc działaćbardziej samodzielnie.Ostatecznie miałabym ochotę pracować w większej szkole, gdziemogłabym lepiej wykorzystać swoje umiejętności i gdzie miałabym bardziej zróżnicowanąklientelę.Czasami chciałabym pracować w zarządzie, ponieważ wydaje się mi, że robiłabymto lepiej niż ci, którzy teraz się tym zajmują.Lubię jednak codzienne kontakty z ludzmi isądzę, że najszczęśliwsza jestem jako dyrektorka szkoły. Aha  mruknął Ross w odpowiedzi i Shelley nie wiedziała, czy w ogóle jej słuchał.Resztę drogi, aż do jej mieszkania, odbyli w milczeniu.Shelley zaparkowała samochód.Ross wyjął z bagażnika jej małą walizkę i zaniósł nagórę.Shelley zaparzyła kawę. Usiądzmy na balkonie  zaproponował Ross.Był to mały balkon, lecz ze wspaniałymwidokiem.Shelley marzyła kiedyś o tym, by w niedzielne popołudnie pić tutaj kawę z przystojnym mężczyzną.Ross sprawił, że spełniło się jej życzenie.Po chwili odpoczynku Ross odstawił filiżankę i wstał.Shelley spojrzała na niego zezdziwieniem. Muszę iść.Muszę wykonać dzisiaj jeszcze wiele telefonów. Możesz dzwonić stąd  zaproponowała Shelley, nie chcąc, by ją opuszczał. To służbowe rozmowy, Shelley. Och, rozumiem. Wstała. Ale nie zajmie mi to więcej niż parę godzin.Gdybyś wzięła długą, gorącą kąpiel. Pomyślę o tym  odpowiedziała. I nałożyła tę seksowną czarną sukienkę, którą ci kupiłem. Jeśli tego pragniesz. A ja pojawię się koło ósmej.Będziesz wiedziała, co miałem na myśli, kiedy prosiłem,byś się w nią ubrała. Będę czekała na ciebie. Przytuliła się do muskularnego ciała kochanka, wdychającpiżmowy zapach jego skóry.Głęboki, niski głos Rossa wzbudzał drżenie w całym jej ciele.Dopiero kiedy wyszedł, Shelley zaczęła zastanawiać się, jakie interesy Ross możezałatwiać w niedzielne popołudnie.Musiało to być coś ważnego.Próbowała stłumićnarastające w jej sercu uczucie strachu.Było to głupie, nie miała przecież żadnych podstaw,by się bać.Strach jednak nie chciał jej opuścić.Ross wrócił o ósmej.W wieczorowym ubraniu wyglądał niezwykle elegancko.Jegokomplementy sprawiły, że Shelley zaproponowała, by zostali raczej w domu i zajęli się sobą.Ross zdecydował jednak, że tego wieczoru należy się im nieco rozrywki.Ostrzegł też, że jeśliwciąż będzie stawiała mu takie wymagania, nieodzowna stanie się dla niego kuracja szpitalna.Shelley dość obrazowo wytłumaczyła Rossowi, jak niesprawiedliwe jest to oskarżenie.Ross zabrał ją na specjalny koncert Orkiestry Symfonicznej Cincinnati, z którego dochódmiał być przeznaczony na cele charytatywne.Po koncercie zjedli kolację w eleganckiejrestauracji. Rozpieszczasz mnie  zauważyła Shelley. Zanim poznałam ciebie, mężczyzni zwyklezabierali mnie na pizzę lub do kina, jeśli była to jakaś szczególna okazja. Zanim poznałem ciebie, nikt nie zmusiłby mnie do zrobienia prania lub zjedzeniaodgrzewanej chińskiej potrawy.Namówiła Rossa, by zabrał ją do swojego hotelu.Zdziwiła się, że przystał na tępropozycję, gdyż Ross zawsze dotąd wolał jej mieszkanie.Tym razem jednak nalegała,mówiąc, że są zbyt dobrze ubrani, by zakończyć wieczór w jej małym, zagraconymmieszkanku.Zgodził się na jej propozycję.Jego apartament był tak duży i luksusowy, jak to sobie wyobrażała, znając standard tegohotelu.Ross przygasił światło i wziął Shelley na ręce, oświadczając, że nie przyszła tu po to,by podziwiać wystrój hotelowych pokoi.Zaniósł ją do łóżka i tam dopiero zrozumiała,dlaczego Ross tak bardzo namawiał ją do kupienia tej czarnej sukni.Powolnymi, zmysłowymi ruchami zsunął jedwabne ramiączka i podciągnął w góręspódnicę aż do talii.Pózniej, kiedy Shelley, ogarnięta pożądaniem, szarpała gwałtownie jego ubranie, Ross rozpiął suwak sukni i jednym ruchem zdjął jej jedwabne figi.Shelley obudziła się wiele godzin pózniej, leżąc w poprzek nie swojego łóżka wnieznanym pokoju.Na jej brzuchu spoczywała ciężko głowa śpiącego Rossa.Leżał nagi naprześcieradłach, odpoczywając po ich miłosnych zmaganiach.Jej czarna suknia, terazzgnieciona i pomięta, tworzyła gruby, niewygodny pas wokół jej talii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •