[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie podniecaj się tak.Było banalnie.Michał wyobraziłsobie, że jego urok osobisty powali mnie na kolana i usilnienad tym pracował.Początkowo był tylko miły, potem był za bardzo miły, a pózniej zbyt śmiały i natrętny, jeśli wiesz, cochcę powiedzieć.Zapraszał mnie na kolacje, śniadania,próbował obmacywać, a kiedy w końcu powiedziałamzdecydowane  nie", odwrócił kota ogonem i zacząłrozpowiadać, że to ja mam na niego niezdrową chrapkę i że gomolestuję.Dobre, nie?- Typowe dla kogoś z przerostem ego.Chyba byłaśpierwszą, która go odprawiła z kwitkiem.Moje oczy zaokrągliły się w wyrazie ogromnegozdumienia:- Nie rozumiem dlaczego.Przecież on nie jest wcale takiprzystojny.Okej, ma piękny głos, przyznaję, ale nic więcej.- Dla ciebie.Inne widocznie postrzegają go inaczej.Pewnie przez pryzmat portfela.- A potem pewnie było tak - ciągnęłam - że opowiedziałswoim koleżankom o moim jego napastowaniu.Te z koleipowiedziały Marcie.A że ta ma hopla, jak twierdzisz, na jegopunkcie, to znienawidziła mnie jeszcze bardziej niż do tejpory.Ot i cała historia.- No, mała.Pół roku pracy, a ty już jesteś na językach.-Greg pokiwał z uznaniem głową.- Swoją drogą muszę cipowiedzieć, że niejeden facet w tej stacji chciałby być przezciebie molestowany.- Dobra, dobra - odparłam i nie wiedzieć czemu oczamiwyobrazni zobaczyłam Piotra.No tak, on może by i chciał, aleja nie chcę, pomyślałam i szybko przegoniłam powstały wgłowie obraz, jak się odgania natrętną muchę.- Pewnie przydałaby ci się jakaś odskocznia od tychwszystkich stresów, co?- Nie zaprzeczę - kiwam głową zgodnie z prawdą.- W takim razie zapraszam cię do mnie na imprezę.Właściwie to nic specjalnego, zwykła parapetówka.Pewnie nie wiesz, ale kupiłem mieszkanie i jest to chyba dobry powóddo oblewania.- Dzięki! Chętnie wpadnę - ucieszyłam się.- A gdzie i októrej? Aha, i co ci przynieść w prezencie na nowemieszkanie, bo nie chcę kupić czegoś nie w twoim guście.- Wystarczy, że przyjdziesz.Będę miał na koncie dobrychuczynków jedną podniesioną na duchu duszyczkę, co powinnochoć trochę zniwelować wszystkie moje przewinienia.- Uhm, czyli w gruncie rzeczy się mną wysługujesz?- Powiedzmy, że będzie to transakcja z obopólnąkorzyścią.- Uśmiechnął się i dodał: - Pamiętaj: Hallera 25/3.To moja nowa miejscówka.Nie w ten piątek, co teraz będzie,ale w przyszły.Bądz o dziewiątej.Teraz wybacz, muszę jużlecieć.Ciao!- Pa! - pożegnałam go, zaskoczona jego nagłymwyjściem, i także zaczęłam się zbierać.Podjęłam decyzję, że tego wieczoru wezmę byka za rogi.Tym bykiem miał być oczywiście Rafał.Po ostatniej wizycieteściów i incydencie u ciotki w Kudowie poczułam wyjątkowowyraznie, że szala się przechyliła.A w zasadzie gruchnęła, i toz hukiem! Podobne odczucia miałam już przy pierwszymspotkaniu, kiedy teściowa z właściwą sobie beztroskąwypytywała mnie o stosowane środki antykoncepcyjne.Wtedy jednak sądziłam, że należy znosić takie zachowanie wimię dobrego wychowania.Nie rozumiem nadal, dlaczegoRafał opowiedział się po mojej stronie tylko jeden, jedyny raz,kiedy jego ojciec próbował mu mnie wybić z głowy.Możepowinnam się cieszyć, że choć wtedy stanął na wysokościzadania? Mimo wszystko, jak dla mnie, to trochę za mało.Rafał jest w tej komfortowej sytuacji, że moi rodzice nie mająw zwyczaju zaglądać mu do majtek, wypytywać o choroby anipodliczać zasobów w jego portfelu.Pewnie dlatego właśnienie rozumie, co czuje osoba molestowana w takim stopniu jak ja.Nie pojmuję, dlaczego Rafał nie potrafi jakoś okiełznaćmatki i ojca.Gdyby moi rodzice mieli takie zapędy wobecniego, na pewno nie pozwoliłabym, aby musiał to znosić.Rafał jednak najwyrazniej był w czepku urodzony i nictakiego mu nie groziło.Po kolacji, kiedy wydawało się, że atmosfera możesprzyjać poważnej rozmowie, zebrałam się w sobie izwróciłam do męża:- Rafał, chciałabym o czymś z tobą porozmawiać.- Tak, a o czym? - spytał mąż, nie podejrzewając, że niebędzie to zwykłe wieczorne relacjonowanie wydarzeń dnia.- Powiem prosto z mostu: mam dość tego, w jaki sposóbzachowują się twoi rodzice, a zwłaszcza twoja matka.Rafał spojrzał na mnie, jakbym przeobraziła się w jednejchwili w wilkołaka.Zmarszczył brwi i niezadowolonymtonem zapytał:- A czego mianowicie masz dosyć?- Nie udawaj, że niczego nie zauważasz.Mam po prostupowyżej uszu ciągłego krytykowania mnie, dawania rad,insynuowania, że do niczego się nie nadaję, chamskich uwag,bezczelności i niczym nieograniczonego wścibstwa.A jużnajbardziej denerwuje mnie, że ty to wszystko słyszysz i wżaden sposób nie reagujesz.Zupełnie jakbyś się z tymzgadzał!- A co ja mam, według ciebie, powiedzieć? Jakzareagować?- To ja mam ci mówić? Przecież to ty z nimi żyłeś przezprawie dwadzieścia lat, więc powinieneś wiedzieć, jakieargumenty do nich trafiają.Chyba że ty po prostu lubisz słuchać insynuacji, żezrobiłam kupę na środku pokoju, że jestem do niczego i wogóle nadaję się do radia tylko dlatego, że według twojegoojca mam  radiową urodę". - Myślałem, że tego nie słyszałaś - odparł wyrazniezmieszany Rafał.- Niestety, słyszałam.Poza tym czy ty nie masz dosyćtego, jak wiecznie się rządzą? Jak twoja matka robi sobie znaszej kuchni swoje królestwo i gotuje, co chce i kiedy chce,mimo że wielokrotnie słyszy, iż ja NIE chcę, aby gotowała?To nawet nie chodzi o mnie.Twój ojciec ze mną w ogóle nierozmawia, ale z tobą - i owszem.Z tym że cały czasopiernicza cię, że to zle, tamto niedobrze.- Ale ja się tym nie przejmuję - odparł rozbrajająco Rafał,rozkładając ręce.- Okej.W takim razie, skoro po tobie to spływa,chciałabym ci powiedzieć, że mnie to jednak rusza.I nie życzęsobie być obrażana, a już w szczególności we własnym domu.I chciałabym, abyś to uszanował.- I czego w takim razie ode mnie oczekujesz?- Myślałam, że jeśli zrozumiesz, jakie to dla mnie ważne,to jakoś temu zaradzisz.- To ty powinnaś nauczyć się asertywności! - podniósłgłos Rafał.- Jak ciebie coś wkurza, to im o tym powiedz ityle.I w ogóle rób, co chcesz! - wrzasnął, po czym wstał iwyszedł do kuchni, trzaskając drzwiami.Także wstałam, otworzyłam drzwi i krzyknęłam za nim,rozwścieczona:- Uważaj, żebyś tego nie żałował!Jaka jestem wściekła! Liczyłam, że jeśli w końcu siędowie, jak bardzo rani mnie zachowanie jego rodziców, tozrozumie i powie tak zwyczajnie, po ludzku: Przykro mi,kochanie, postaram się jakoś temu zaradzić.I czego siędoczekałam? - myślę zła do szpiku kości.Kolejnego przytyku.Tym razem, że nie jestem asertywna i robię wielkie halo zniczego.Dobra! Może i jestem nieasertywna.Może czasamiwszystko za bardzo biorę sobie do serca.Ale przynajmniej nikogo nie ranię, do cholery, wrzeszczy wszystko w środkumnie.Cała roztrzęsiona wychodzę czym prędzej z mieszkania.Nie chcę go oglądać.Nie chcę patrzeć na niego ani na jegorodzinkę.Mam tego wszystkiego dosyć.Po dziurki w nosie.Siadam wzburzona na klatce schodowej i patrzę na fugiłączące zielone kafelki na podłodze.Chwilę pózniej (nie wiemdo końca, co mnie do tego popchnęło) wstaję i robię pięćkroków.Naciskam dzwonek sąsiednich drzwi.Po chwili sięuchylają, a w nich widzę uśmiechniętą twarz mojego nowegosąsiada.Zaproszona ruchem ręki wchodzę do środka i mówię:- Zdaje się proponowałeś herbatę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •