[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Renard rozpromienił się.- O to mi właśnie chodzi, panie kapitanie, o to mi właśnie chodzi.- I chciałby pan mnie użyć do tego celu?- Taki właśnie miałem zamiar.- Jestem oczywiście do pana dyspozycji, chociaż, szczerzemówiąc,wolałbym aby ta pani okazała się najzwyklejszą śmiertelniczką.- I ja także.Cóż, kiedy czasy jakie przeżywamy zmuszają nas dopatrzeniana każdego człowieka, jak na przypuszczalnego wroga. W tej chwili na biurku zadzwięczał telefon.Renard uniósłsłuchawkę.Potwarzy jego przebiegł wyraz zadowolenia.- Ach.Kapitan Seymour.Bonjour, monsieur Seymour! Jak się panczuje naswoim maleńkim urlopie?.Tak, to doskonale.Bardzo się cieszę.Kogopoprosić? Kapitana Smolarskiego?.W tej chwili, właśnie jest umnie irozmawiamy sobie o starych czasach.dobrze.oddaję mu głos.Podał słuchawkę Janowi.- Hallo, czy to ty John?- Tak, stary rozpustniku, to ja.- Może byś wpadł na pół godzinki do "Esplanady"? Jestem wtowarzystwiemiss O'Connor i bardzo nam ciebie brak.Muszę przyznać, że mojatowarzyszkadopomina się o ciebie.Powiada, że chciałaby ci podziękować zauratowanie.- Prośba pięknej kobiety jest dla mnie rozkazem.Za kwadranspojawię siętam.Mam nadzieję, że zamówisz przed moim przyjściem butelkę"White Horse".Jestem dziś w takim nastroju, że mógłbym wypić na jednymposiedzeniucałoroczną produkcję gorzelnianą Wysp Brytyjskich.W słuchawce zadzwięczał śmiech.- Oczekujemy cię za kwadrans.Pamiętaj, że punktualność jestnajlepszymsprawdzianem dyscypliny wojskowej, jak powiada Renard.- Dobrze.Przyjadę na pewno.Powiesił słuchawkę.- Okazja nadarza się nawet łatwiej niż przypuszczałem.Seymoursiedzi wtej chwili w "Esplanadzie" wraz ze swoją panią i prosi mnie, abymprzyłączył się do towarzystwa.Obiecałem im, że zaraz tamprzyjadę.Możeuda mi się przemycić po pijanemu jakąś decydującą o losach wojnytajemnicę.Roześmieli się obaj.- A teraz - Renard spoważniał- niech pan sobie dobrze zapamiętato, cochciałbym panu powiedzieć.Otóż, jeżeli pan będzie miał okazjęwtrąceniakilku słów tak, aby Seymour ich nie słyszał.Proszę powiedzieć, żebył panjako skoczek we Francji.Wylądował pan pod Cherbourgiem iczekał przez dwadni na wiadomości o planie fortyfikacji portu.To, co pan otrzymał,byłozupełnie nie zadowalające i musi pan jechać jeszcze raz za dwatygodnie.Może jej pan nawet zaproponować współpracę w wywiadzie.Oczywiście każe jejpan dać słowo honoru, że nie powie o pańskiej propozycji słowa doSeymoura.- Dobrze.Postaram się wszystko załatwić tak, jak trzeba,- No to, do jutra.- Do jutra.Kiedy wysiadał z taksówki przed drzwiami dancingu, przekonałsię, że niema przy sobie ani pensa.- Może mnie pan zawiezie z powrotem do gmachu, sprzed któregowyruszyliśmy - zwrócił się do szofera: - Zapomniałem pewnejrzeczy.Zawrócili.Renard przyjął go ze zdziwieniem.- Myślałem, że coś się stało, ale to dobrze, że pan przyjechał.Otrzymałem meldunek, który zdaje się potwierdzać w pewnejmierze mojeprzypuszczenia. Wyjął z kasy plik banknotów i wręczył go Janowi.- To są pieniądze przeznaczone na przeprowadzenie pańskiegozadania.Proszę się nimi zupełnie nie krępować.Na to właśnie są.Obliczenie zrobimysobie, kiedy uzna pan to za stosowne.- To bardzo dobrze - Jan roześmiał się wesoło - obawiałem się, żemójbudżet może załamać się przy tego rodzaju eskapadach.Kiedy zdejmował palto w szatni "Esplanade", podszedł dońSeymour.- Obawiałem się już, że nie przyjdziesz.Ja sam trochę za dużowypiłem.Niestety moja towarzyszka jest w doskonałym humorze i pragniezrobić rajdna jeszcze jeden dancing.Mam nadzieję, że zdejmiesz w połowieodpowiedzialność z moich ramion.Jan wziął go pod ramię i wszedłz nimrazem do sali.Stolik jaki zajmowali znajdował się w zacisznej loży,odgrodzonej grubą kotarą od reszty lokalu.Elżbieta siedziałastudiująckartę, piękna i spokojna w błękitnej, doskonale uszytej sukniwieczorowej.- Dobry wieczór, kapitanie.Myślałam, że już nigdy się niespotkamy.Czyżby naprawdę żałował pan tego, że wydobył mnie pan z tamtejpiwnicy?Jan skłonił się.- Przeciwnie.Uważam to za jedyny mój atut, którym będę sięposługiwałpukając do bramy nieba.Usiedli.Seymour zadzwonił na kelnera.- Butelkę "White Horsc" i jakieś zakąski.Co byś pragnęła zjeśćElżbieto?- Ja? Nic.Najchętniej napiłabym się kawy. - Dobrze, a więc proszę trzy kawy i whiskey.Kiedy kelner zniknął, Seymour przeprosił towarzystwo i wyszedłza nim.- Muszę sobie przyłożyć do głowy kawałek lodu.Zdaje się, żeprzeholowałem.Zostali sami.Elżbieta zwróciła się z promiennym uśmiechem wstronę Jana.- Cóż tam słychać, kapitanie, w wielkim świecie? Kiedy idziemy nawojenkę?- Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł odpowiedzieć pani na topytanie.Mniesamemu także zbrzydł już Londyn.- Ach! Więc pan cały czas siedzi w Londynie? To straszne.Zdawało mi się,że kapitan Seymour wspominał mi o jakimś pańskim wyjezdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexTrading With DiNapoli Levels by Joe DiNapoli
Kava Alex Maggie O'Dell 09 Œmiertelne napięcie
Roberts Nora Rodzina Stanislaski Alex. Szczęœliwa pomyłka
Patterson James Alex Cross 01 W sieci pajaka
Dziewczyny ktore zabily Chloe Alex Marwood
Alex.Scarrow. .Aniol.smierci.(P2PNet.pl)
Kava Alex Maggie O'Dell 6 Zabójczy wirus
Crais Robert Elvis Cole i Joe Pike 12 W pogoni za ciemnoœciš
Jonathan Kellerman Alex 18 Therapy
Kraszewski Józef Ignacy 1 Pan z panów demokratyczny hrabia; 2 Ramułtowie