[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiepski z mojej siostry Mroczny Pasażer.Deb poruszyła ręką, prawie niezauważalnie, zamrugała i otworzyła oczy.Jej wargilekko się rozchyliły i byłem pewien, że na chwilę skupiła na mnie wzrok.Nachyliłem się kuniej, a ona patrzyła na mnie, aż wreszcie jej powieki znów opadły.Powoli dochodziła do siebie.Byłem pewien, że się wyliże.Może była to kwestiatygodni, nie dni, ale wcześniej czy pózniej wstanie z tego okropnego stalowego łóżka i znówbędzie taka jak dawniej.A wtedy.Co zrobi ze mną?Nie wiedziałem.Miałem jednak złe przeczucie, że żadnemu z nas nie będzie wtedy dośmiechu; bowiem, co uświadomiłem sobie w tej chwili, oboje wciąż żyliśmy w CieniuHarry'ego, i byłem prawie pewien, co Harry powiedziałby w tej sytuacji.Powiedziałby, że zle się stało, bo nie tak zaplanował życie Dextera, co och, jak dobrzepamiętałem.Harry zwykle wydawał się tak szczęśliwy, kiedy po pracy wracał do domu.Oczywiście, nie sądzę, by jego szczęście było autentyczne, ale zawsze je okazywał, i to byłajedna z pierwszych niezwykle ważnych nauk, jakich mi udzielił: dobieraj minę stosowną dookazji.Może wydaje się to banalne i oczywiste, ale dla nieopierzonego potwora, który dopiero odkrywał, że różni się od innych, była to prawda objawiona.Pamiętam, jak pewnego popołudnia siedziałem na wielkim bania - nie na naszympodwórku, bo szczerze mówiąc, inne dzieciaki z okolicy robiły to samo; nawet długo po tym,jak wyrosłem z, powiedzmy, optymalnego wieku do łażenia po drzewach.Baniany, zszerokimi, rosnącymi poziomo gałęziami, idealnie nadawały się do tego, by na nichprzesiadywać, i służyły za klub każdemu przed osiemnastką.Tego popołudnia siedziałem więc na moim drzewie i miałem nadzieję, że sąsiedzimylnie biorą mnie za normalnego chłopaka.Byłem w wieku, w którym wszystko zaczyna sięzmieniać, tylko że z tego, co zdążyłem zauważyć, u mnie te zmiany przebiegały zupełnieinaczej niż u innych.Po pierwsze, w odróżnieniu od reszty chłopaków nie pragnąłemobsesyjnie zajrzeć Bobbie Gelber pod spódniczkę, kiedy będzie wchodziła na drzewo.A podrugie.Kiedy Mroczny Pasażer zaczął szeptem podsuwać mi zdrożne myśli, uświadomiłemsobie, że był Istotą, która żyła we mnie od zawsze; po prostu do tej pory milczał.Terazjednak, podczas gdy moi rówieśnicy wymieniali się numerami  Hustlera , on podsyłał mi snyz ilustracjami innego rodzaju, może z Wiwisekcji dla każdego.I choć obrazy, które mi sięukazywały, początkowo były niepokojące, to z biegiem czasu stawały się coraz bardziejnaturalne, nieuniknione, pożądane i wreszcie niezbędne.Jednak drugi głos, równie mocny,mówił mi, że to coś złego, szalonego i bardzo niebezpiecznego.A ponieważ spory międzytymi dwoma wewnętrznymi doradcami zwykle kończyły się remisem, musiałem zadowolićsię marzeniami, jak wszyscy chłopcy rasy ludzkiej w moim wieku.Jednak pewnej cudownej nocy dwie szepczące armie zwarły szyki.Stało się to wtedy,gdy zorientowałem się, że pies Gelberów, Buddy, swoim nieustającym szczekaniem niepozwala mamie spać.A to nie było w porządku.Mama umierała na tajemniczą nieuleczalnąchorobę o nazwie chłoniak i potrzebowała snu.Przyszło mi więc do głowy, że jeśli zrobięcoś, by mogła się wyspać, będzie to chwalebny uczynek, i oba głosy się ze mną zgodziły -oczywiście, jeden z pewnym ociąganiem, za to drugi, ten mroczniejszy, z zapałem, któryprzyprawił mnie o zawrót głowy.I tak oto Buddy, jazgotliwy piesek, pozwolił Dexterowi po raz pierwszy rozwinąćskrzydła.Oczywiście, wypadło to dość nieudolnie i bardziej niechlujnie, niż planowałem, alejednocześnie było tak dobre, słuszne i konieczne.W następnych miesiącach przeprowadziłem jeszcze kilka drobnych eksperymentów; wodpowiednio dużych odstępach czasu, z udziałem staranniej dobranych towarzyszy zabaw, bonawet na tym burzliwym etapie samopoznania zdawałem sobie sprawę, że jeśli znikną wszystkie zwierzęta w okolicy, ktoś w końcu zacznie zadawać pytania.Trafił się jednakbezpański zwierzak, potem była wyprawa rowerem do innej dzielnicy, no i młody KubuśRozpruwacz jakoś sobie radził, ucząc się radości bycia sobą.A że czułem się przywiązany domoich małych eksperymentów, wszystkie zakopywałem w pobliżu, za szpalerem krzaków wnaszym ogródku.Teraz jestem mądrzejszy.Wtedy jednak wszystko wydawało się tak niewinne icudowne, a ja chciałem od czasu do czasu patrzeć na te krzaczki i snuć miłe wspomnienia.Itak oto popełniłem swój pierwszy błąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •