[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiem o tym, synu.- Powoli opuścił głowę i warkoczyki jego brody obwisły niczym pasemkasrebrzystego mchu.Dwa ptasie dzioby zetknęły się, kołysząc się przy jego torsie.- Lord Byron? - zapytał Twilly.Skink skinął głową, wyraznie zadowolony.- Narzeczona z Abydos.Twilly sprawdził kciukiem zabandażowaną ranę.Ból był do wytrzymania, chociaż środki uśmierzającego przestawały już działać.- Przypuszczam, że wie pan o łowach na grubego zwierza? - zapytał.- Tak, drogi panie.- Pewnie pan nie wie, gdzie to będzie.W tym momencie Skink miał możność zakończyć całą sprawę.Ale nie mógł tego zrobić.- Wiem - oznajmił i powtórzył informację Lisy June Peterson.- A więc co pan teraz sądzi? - zapytał Twilly.- Sądzę, że takie puszkowane polowanie jest najpodlejszą rzeczy pod słońcem.- Nie o to mi chodziło.- Aha.Chodziło ci o miejsce nadające się na zasadzkę?- No cóż, wciąż myślę o Ropuszej Wyspie - przyznał Twilly - i o tym, jak powstrzymać budowę tegocholernego mostu.Płonące oko Skinka wpatrzone było w autostradę, w przemykające obok samochody osobowe iciężarówki.- Popatrz na tych skurwieli - powiedział cicho, jakby do siebie.- Dokąd oni wszyscy j adą?Twilly zsunął się z maski buicka.- Powiem panu, dokąd ja pojadę, gubernatorze.Do Ocala.A po drodze mam zamiar zatrzymać się wzaprzyjaznionym sklepie z bronią i nabyć dobry sztucer.Chce pan też?- Kopnięcie odrzutu uczyni cuda z twoim ramieniem.- Tak, wyobrażam sobie, że będzie bolało jak skurwysyn.- Twilly wyjął kluczyki spomiędzy palcówSkinka.- Jeżeli nie chce pan jechać, mogę wysadzić pana w Lakę City.- A więc tak traktujesz ludowego bohatera? Zostawiasz go w Lakę City?- Gorąco tu.Jedzmy dalej.- Czyja czegoś nie przeoczyłem? - zainteresował się Skink.- Czy istnieje jakiś plan?- Jeszcze nie.- Twilly Spree oblizał wargi i zagwizdał na psa.Durgess grzał dłonie o kubek z kawą, a w tym czasie Asa Lando tankował duży podnośnik widłowy.Doświtu pozostały jeszcze trzy godziny.- Jesteś tego pewien? - zapytał Durgess.- Nie poruszył się od wczorajszego południa.- Chciałeś powiedzieć, że się nie obudził.- Nie, Durge.On się nie poruszył.- Ale wciąż oddycha, prawda?- Oczywiście - odparł Lando.- Mówią, że nawet zrobił kupę.- Rzecz w tym, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa.Jeffy nigdzie sobie nie pójdzie.Durgess wylał kawę na ziemię i wszedł do budynku z napisem kwarantanna numer jeden.Asa Landowjechał podnośnikiem od tyłu.Nosorożec leżał oparty na piersiach i kolanach, w pozycji, którą weterynarz określił jako  podparcie mostkowe".Weterynarz ocenił również wiek zwierzęcia na ponadtrzydzieści lat i użył słowa  demencja", które Asa Lando uznał za łaciński odpowiednik  u wrót śmierci".Czas był sprawą kluczową.Durgess otworzył zagrodę i Asa Lando wjechał do niej podnośnikiem.Nie mogli ustalić, czy nosorożecśpi, czy nie, ale Durgess trzymał strzelbę w pogotowiu.Zbliżająca się maszyna nie wywoływała żadnychreakcji El Jefe'a.Durgessowi wydawało się, że zobaczył, jak jedno ucho drgnęło, w mo mencie gdy Asaostrożnie wsunął stalowe szyny pod potężny brzuch nosorożca.Widły zaczęły się powoli unosić i zpokrytych szczeciną nozdrzy zwierzęcia wydobyło się zmęczone, cuchnące westchnienie.Uniesiona zesfilcowanej słomy potężna opancerzona głowa obwisła, a przypominając sznurek ogon kołysał siębezwładnie wśród roju końskich much.Krótkie nóżki wisiały nieruchomo jak cztery szare beczułki.- Teraz ostrożnie! -zawołał Durgess, gdy Asa Lando wyprowadzał podnośnik tyłem, by go następnieskierować do ciężarówki z otwartą platformą.Durgess był oszołomiony: zawieszony dwa i pół metra nad ziemią nosorożec zachowywał się takspokojnie jak żółw w sklepowym terrarium.Usypiająca strzałka zapewne wprowadziłaby go w stanśpiączki.Przygotowując ciężarówkę do transportu delikatnego ładunku, Asa Lando wyłożył platformę dwomawarstwami wielkich materacy.Gdy kładziono na nich gruboskórnego zwierza, ten mrugnął dwukrotnie(co Durgess optymistycznie uznał za oznakę zaciekawienia).Potem Asa wrzucił do samochodu naręcześwieżo ściętych gałęzi i powiedział:  Bardzo proszę, panie El Jefe.Czas na śniadanie!".Durgess osobiście wybrał miejsce, w którym zwierzę miało zostać upolowane - stary, omszały dąb,stojący samotnie w niebieskozielonym wgłębieniu pomiędzy dwoma rozległymi trawiastymi zboczami, wodległości mniej więcej półtora kilometra od domu myśliwskiego Dzikiej Sawanny.Sto lat temuhodowano tu cytrusy i bawełnę, ale powtarzające się rokrocznie zimowe mrozy zmusiły właścicieli doprzerzucenia się na bardziej wytrzymałą roślinność - melony, kapustę i dynie.Potem synowie iwnukowie ogrodników ostatecznie porzucili pola uprawne i sprzedali je korporacji Dzika Sawanna.Współposiadaczami tytułu własności do niej zostali: tokijski kartel zajmujący się handlem skorupiakami iprojektant kostiumów kąpielowych z Miami, niejaki Minton Tweeze.Znalezienie w ciemności wyznaczonego dębu zajęło Durgessowi pół godziny - prowadził ciężarówkęwolno, aby nie zgubić Asy Lando, który jechał za nim podnośnikiem.Durgess zaparkował ciężarówkętak, by reflektory oświetlały oczyszczony krąg wokół pnia starego drzewa.Przed wyładowaniemnosorożca Durgess założył mu na szyję pętlę z grubej liny.Drugi koniec sznura umocował do hakaholowniczego ciężarówki.- Po co zawracasz sobie głowę? - zapytał Asa Lando.- Mam pięćdziesiąt tysięcy doskonałych powodów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •