[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Belsey wziął zpudełka parę rękawiczek chirurgicznych i pomógł odsłonićciało Aleksieja Devereux.Hawks zgoliła część włosów, żeby zbadać czaszkę.Na torsiepojawiło się charakterystyczne rozcięcie w kształcie litery Y.Gardło zostało zaszyte, powieki zamknięte.Belsey dziwnie sięczuł, patrząc na ciało człowieka, którego życie zaanektował.Namoment ogarnęły go wyrzuty sumienia, ale silniejsze było po-czucie więzi.Devereux, stary druhu, pomyślał.Ja i ty.110- Jakaś treść pokarmowa?- Trochę tłustego czerwonego mięsa.Nie jadł przez wielegodzin.We krwi nieco alkoholu, ale śladowe ilości.- Sekretarka go rozpoznała?- Tak.- Jak zareagowała?- Młoda, więc dość emocjonalnie.Była poruszona, trochęzbierało jej się na mdłości.Szlochała i powtarzała, że to niemieści jej się w głowie.- Nazywała go panem D.?- Bo co?- Tak o nim mówiła.- Sympatyczne.Pozwolisz, że zapalę?Hawks zdjęła kitel i wyszli na dach.Było wietrznie.Międzykominami i patelniami anten satelitarnych stały trzy fotele po-kryte pleśnią i popielniczka.Lekarka zapaliła dwa papierosy,jeden podała Belseyowi.W przygnębiający przemysłowy kra-jobraz Kings Cross idealnie wypisywały się dźwigi wyrastająceze żwirowiska.Na pociechę jednak mieli Regent's Canal, naktórym kołysały się barki, a na atramentowoczarnej wodziemigotały pomarańczowe refleksy.- Chryste, jakie to piękne - odezwał się Belsey.- Tak sądzisz?- Zakosiłaś kiedyś barkę?- Nie przypominam sobie.- To wykonalne.Raz aresztowałem kogoś, kto próbował.Hawks paliła, dłonią otulając łokieć.Opierała się o glinianywiktoriański komin.Jasne włosy w kolorze piasku miała przy-cięte tuż nad ramionami.Belsey przypomniał sobie pożegnalneprzyjęcie patologa odchodzącego na emeryturę.On i Angelawyszli na zewnątrz i patrzyli na księżyc, a ona wzięła go podrękę.Gest był instynktowny i niewinny.Może dlatego nie po-sunął się dalej.Dopiero kiedy wychodzili, niezręcznie próbowałsię do niej przystawiać.Śmieszne słowo, pomyślał.Przysta-wiać.Odstawiać.Ustawiać rufą do wiatru.111Na wodzie kołysała się barka.Na dziobie miała wypisane:Księżna.Przez bulaje widać było miniaturowy salon, fotel istarą kuchenkę.Na zewnątrz stały doniczki z kwiatami.Wizjażycia na pokładzie Księżnej nagle wydała się aż nadto realna.- Moglibyśmy tam wskoczyć i zmyć się - powiedział.- Czyżby?- Wystarczy popłynąć kanałem do Limehouse, a stamtądTamizą przez Essex prosto na otwarte morze.Hawks zaciągnęła się papierosem i uważnie przyjrzała sięBelseyowi.- Podobno wezwali cię na jakąś rozmowę.- Kto ci mówił?- Nie pamiętam.To prawda?- To ja prowadzę rozmowy.Przeżywam okres przejściowy.- Przejściowy? Od czego do czego?- Jeszcze nie wiem.Doświadczam absolutu.Absolutnegobraku pieniędzy.Hawks parsknęła śmiechem.Na moment odmłodniała, stra-ciła swoją nieufność.Potem zgniotła niedopałek obcasem.- Wyglądasz jak z krzyża zdjęty.- Męczy mnie bezsenność.- Chodźmy.Wrócili do kostnicy i stanęli po obu stronach szuflady z de-natem.- Napatrzyłeś się?- Jeszcze chwilę.Hawks usiadła na stołku przy stoliku.- O czym myślisz?- Jaki błąd popełniają ludzie, próbując poderżnąć sobie gar-dło?- Czy to żart?- Może.- Nie wiem.Jaki?- Odchylają głowę.- Nie rozśmieszyłeś mnie.- Odchyl głowę.112Zrobiła, o co prosił.Podszedł, dotknął jej szyi, powiódł pal-cem po mięśniu.- To mięsień szeroki szyi.Niełatwo go przeciąć.- Może nie przecinał?- Zastałem go z odchyloną głową - powiedział Belsey.- I co z tego?- Dopuszczasz możliwość, że to było morderstwo?- Nie jestem śledczym, ale nic nie budzi tu moich podej-rzeń.Są pierwsze próbne nacięcia, rana zwęża się ku końcowi,brak innych obrażeń.Tylko tyle mogę ci powiedzieć.- Co wiesz o Budyce?Lekarka spojrzała na niego zdumiona.- Maczała w tym palce?- Nie wykluczam tego.- Królowa plemienia Icenów.Spaliła Londyn.Do tej poryarcheolodzy trafiają na rzymskie monety, które stopiły się wpożarze.- Spojrzała na zegar.- Jest za piętnaście dziewiąta,Nick.Dlaczego funduję ci lekcję historii?- Staram się poszerzyć horyzonty.- Przyjdź jutro do koronera.Może on je poszerzy.Belsey wyrzucił do kosza rękawiczki.Razem umyli ręce nadumywalką.- Wiesz, że pierwsi koronerzy udawali się na wraki okrę-tów, żeby sprawdzić, ile skarbów ocalało dla króla? Na tympolegała ich rola.- Tego nie wiedziałam.Co mam zrobić z panem Devereux?- Nic, pozbądź się go.Wytarła ręce i spojrzała na Belseya ze znużeniem.- Albo nie - rozmyślił się.- Potrzymaj go jeszcze przez ja-kiś czas.Rozdział siedemnastyWrócił do samochodu i ruszył na północ, próbując uciecprzed narastającym poczuciem nieuchronnej klęski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexCooper Dale Moje taœmy, moje życie(1)
Cooper Dale Moje taœmy, moje życie (Autobiografia agenta specjalnego FBI)
Kraszewski Józef Ignacy Sfinks czyli smutne życie biednego malarza
Stephens Susan Harlequin Œwiatowe Życie Ekstra 205 Na francuskim zamku
Browning Amanda Œwiatowe Życie Extra 349 Na południu Francji
Kydryński Lucjan Przejazdem przez życie. Kroniki rodzinne
Watala Elwira & Wiktor Woroszylski Zycie Sergiusza Jesienina
Weiser Beniamin Ryszard Kukliński Życie œciœle tajne
louise l hay mozesz uzdrowic swoje zycie pdf
luk karakamby zawistowska