[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Alannie? Dlaczego? - Eve nigdy nie przepadała za tą dziewczyną, ale przecież tym razem Alanna nic złego nie zrobiła.Szczerze mówiąc, zachowywała się całkiem przyzwoicie.- Dziś rano, po tym jak.uciekłaś, Luke powiedział mi, że Zakon przysłałAlannę do Deepdene, aby cię sprawdzić.Miałaś rację! Stworzyli pole siłowe, aby cię zatrzymać w mieście na czas obserwacji, chcieli określić, jaki wpływ ma na ciebie krew demona.Przypuszczam, że po tym jak zniszczyłaś pole siłowe, obawiali się, że mogłaś stać się.- Jess zawahała się - zagrożeniem.Alanna powiedziała tak Luke'owi.I dodała jeszcze, że sądzi, iż demoniczna część twojej natury może przejmować nad tobą kontrolę.Przypuszczam, że gdy Luke zobaczył na podłodze twój kolczyk, dał wiarę najgorszemu.Eve pokręciła głową.- To chyba wyjaśnia, czemu tym razem Alanna była dla nas taka miła.Pewnie myślała, że łatwiej jej będzie mnie oceniać, jeśli da mi do zrozumienia, że jest po mojej stronie.- Zauważyła, że jej deser zaczął się topić, ale nie była w stanie go zjeść.Nadmiar nowych informacji sprawił, że kręciło się jej w głowie.Luke myślał, że zamienia się w demona? Jak mógł uwierzyć w coś takiego, jeśli żywił do niej jakiekolwiek uczucie?Odpowiedź była tylko jedna: wcale mu na niej nie zależało.Była dla niego tylko jeszcze jedną dziewczyną.Kolejna ofiara playboya.A ona prawie się w nim zakochała.Jess też przez jakiś czas myślała, że jestem demonem, przypomniała sobie Eve.A podpalanie lasu nie jest do końca typowym zachowaniem.To jednak wcale nie przekonywało jej, że powinna lepiej myśleć o Luke'u.- Alanna to podstępna wiedźma.Nie, mówiąc tak, sugeruję, że wiedźmy są złe, a ty jesteś dobrą wiedźmą.Alanna to podstępna.kreatura.Pewnie świetnie się bawiła, wmawiając Luke'owi, że coś jest z tobą nie tak -powiedziała Jess.- Cóż, to wiele wyjaśnia - zgodziła się Eve.- Chyba zaczynam rozumieć.- A ja nadal nie rozumiem, jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że zniszczyłabyś kreację od Dolce & Gabbana? - Jess odgryzła kawałek czekoladowej rurki.- Przecież wiem, że nigdy byś tego nie zrobiła.- Właśnie - potwierdziła Eve, uśmiechając się.- W takim razie kto to zrobił?- Chyba zostaje nam tylko Simon - stwierdziła Eve z wahaniem, próbując przemyśleć wszystko.- Choć naprawdę wyglądał, jakby mówił prawdę, kiedy Seth go o to zapytał.Jess prychnęła.- Pamiętaj, że Seth był o krok od zbicia go na kwaśne jabłko.Może to zmotywowało Simona do bardzo przekonującego kłamstwa.Ja też wtedy pomyślałam, że mówi prawdę.Zwłaszcza po tym, gdy Seth już poszedł i rozmawialiśmy tylko we troje.- Jess zanurzyła łyżeczkę w deserze, ale nie podniosła jej do ust.Zaczęła rozglądać się wokół, marszcząc brwi.- Co się stało? - zapytała Eve.- Nie mogę pozbyć się uczucia, że ktoś mnie obserwuje - wyjaśniła Jess.Zlizała czekoladę z łyżeczki, ale chyba nawet nie poczuła smaku.- Może Simon nadal mnie śledzi?- Simon nie jest dla nas żadnym wyzwaniem - zapewniła przyjaciółkę Eve.Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie zauważyła niczego nadzwyczajnego.Może poza nadzwyczajnie atrakcyjnym chłopakiem, a raczej facetem, który właśnie wszedł do restauracji.- Proszę, proszę - mruknęła, dając Jess znak podbródkiem, by też spojrzała.Mężczyzna miał kruczoczarne włosy i tęczówki tak ciemne, że zlewały się w jedno ze źrenicami.- Ojej - szepnęła Jess.Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.- Eve, on idzie prosto do nas.Eve znów ukradkiem odwróciła głowę, ale tym razem nieznajomy przyłapał ją na podglądaniu.Spojrzał jej prosto w oczy i powiedział coś do małego mikrofonu, przypiętego do klapy marynarki, a następnie podszedłdo nich sprężystym krokiem.Miał bardzo ponurą minę.- Chodź ze mną.- Bezceremonialnie chwycił Eve za ramię i postawił ją na nogi.- Słucham? Ale dokąd? - krzyknęła Eve, gdy zaczął ciągnąć ją w stronę wyjścia.Serce zaczęło kołatać jej w piersi.- Kim jesteś? Nie możesz tak po prostu jej stąd wywlekać! - zawołała Jess.Mężczyzna nawet nie zwolnił, wyjęła więc z torebki swój iPhone.- Mów albo zadzwonię na policję.Mężczyzna wyrwał jej telefon.- Ciebie to nie dotyczy.- Mówił z hiszpańskim akcentem.Eve starała się zapamiętać każdy szczegół.Nie ujdzie mu to na sucho!- Oczywiście, że dotyczy! To moja najlepsza przyjaciółka! - zawołała Jess.Nie potrzebowały policji.Ani telefonu.Musiały tylko naprawdę głośno krzyczeć.Eve otworzyła usta.- Nie radzę - powiedział mężczyzna.- Jestem z Zakonu.Mamy połączenia w całym mieście.Dookoła całego globu.Eve zamknęła usta.Spojrzała na Jess z paniką w oczach.Zakon próbowałją porwać? Czyżby Alanna złożyła swój raport? Co zamierzali z nią zrobić?Wyobraziła sobie siebie zamkniętą w celi do końca życia.Jeśli w ogóle mają zamiar pozwolić jej żyć.Nogi się pod nią ugięły.Gdyby mężczyzna nie trzymał jej za ramię, nie byłaby w stanie stać o własnych siłach.- Wszystko w porządku, dziewczęta? - zapytała kelnerka, gdy dotarli do drzwi.- Tak - odpowiedziała Eve, siląc się na uśmiech.Szybko sięgnęła po portmonetkę i zapłaciła za lunch i mrożone czekolady.Kelnerka nie byłaby w stanie im pomóc.Gdyby Eve ją w to wplątała, naraziłaby ją tylko na niebezpieczeństwo.- Wszystko w porządku - potwierdziła Jess, gdy w pośpiechu opuszczali kawiarnię.- Do środka - nakazał mężczyzna, otwierając tylne drzwi czarnego sedana zaparkowanego przed restauracją.Eve miała mętlik w głowie.Nie mogła użyć mocy przeciwko niemu.Byłczłowiekiem.A Zakon mógł ją odnaleźć, dokądkolwiek by się udała.Payne wyczuł ją, kiedy był w Deepdene, a ten człowiek odnalazł ją na Manhattanie pośród tłumu ludzi.- Wiesz co? Jest kilka spraw, o których też chciałabym porozmawiać z Zakonem.- Na przykład o tym, że została uwięziona w rodzinnym mieście.I o tym, że jeden z członków Zakonu buntował przeciwko niej jej chłopaka.Wsiadła do samochodu z wysoko uniesioną głową.Miała nadzieję, że napastnik uzna te pozoryodwagi za prawdziwe.Jess wgramoliia się na siedzenie obok.- Tty nie - powiedział mężczyzna.- Gdzie ona, tam i ja - odparła wojowniczo Jess.-I nie obchodzi mnie, kim jesteś.Jeżeli zacznę krzyczeć, że porywają moją najlepsza przyjaciółkę, ktoś na pewno mnie usłyszy.Nie odpowiedział.Zatrzasnął tylko drzwi i zajął miejsce kierowcy.Włączył silnik i uruchomił centralny zamek.- Dziękuję, Jess.Bardzo, bardzo dziękuję.- Eve nie chciała narażać przyjaciółki na niebezpieczeństwo, ale cieszyła się z całego serca, że nie jest sama.- Przecież nie mogłam pozwolić ci wyruszyć na spotkanie przygody w pojedynkę.- Jess też całkiem nieźle udawała odważną.Kiedy auto ruszyło, Eve zauważyła, że w tylnych drzwiach nie ma klamek.Nie było szans na ucieczkę.Jej ciałem wstrząsnął dreszcz.Jess chwyciła ją za rękę, jej palce były zimne i wilgotne.- Co zrobimy? - szepnęła.- Nie wiem.- Eve naprawdę nie chciała przyznać tego na głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •