[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mędrzec wprowadził gości na podium ustawione w samym środku amfiteatru.– To długo nie potrwa – pocieszał starzec.– Widzę na waszych twarzach znużenie.Nie co dzień gościmy ludzi, starszych, surowych braci.– Braci – powtórzył Mizar – Piękne słowo, usłyszeliśmy je po raz pierwszy.– Bądź wyrozumiały – prosił starzec.– Nasi praojcowie zostali wygnani z raju, znasz historią zbuntowanych aniołów.– Znam – odrzekł dowódca eskadry, sadowiąc się w fotelu.– Rozumując logicznie – mówił mędrzec – dotarłeś do piekła i gawędzisz teraz ze starym diabłem w sali wypełnionej po brzegi uczniami diabła.Wybuch śmiechu pięciu tysięcy studentów zagłuszył słowa Tomaka, który właśnie zaczął przemawiać.– Pozwólcie mówić głównemu operatorowi – mędrzec przyłożył do ust wskazujący palec i rozbawieni studenci ucichli.– Przyprowadziłem tutaj ludzi – mówił Tomak spacerując po podium – by poznali najmądrzejszych, by zwiedzili uczelnie i obserwatoria.Nie doceniliśmy mądrości mieszkańców Ziemi, nie tylko skutecznie obronili się przed agresją, ale rozpoczęli kontrnatarcie.Mizar dowodzi korpusem interwencyjnym.Dookoła planety Jowi orbituje eskadra kosmolotów.– Ułatwiłeś im wykonanie zadania – przypomniał uczony.– Należało więc dopuścić do odpalenia tysiąca rakiet z głowicami nuklearnymi? Żadna nie zdołałaby dotrzeć do Ziemi, a ludzie, działając w obronie własnej, przemieniliby agresorów w obłok pary.– Dodajmy naszą mądrość do twojej – zaproponował mędrzec.– Dodajmy – zgodził się Tomak.– Bez Słońca wcześniej czy później zginiemy.– Prawda! Zginiemy – odezwały się głosy.– Bliżej Słońca!– I dziesięć milionów Jowiszan strąci w ciemność dwanaście miliardów Ziemian.– Główny operator stanął za fotelem Mizara, położył dłonie na ramionach kosmonauty i zapytał: – Czy wolno nam skrzywdzić człowieka?– Litujesz się nad ludźmi! – krzyczał ktoś w tłumie studentów.– Skazali nas na zagładę!– Nonsens! – zawołał Mizar.– Wszyscy mogli wrócić na Ziemię, ale tysiące kolonistów wybrało inną drogę.Pozostali w mieście Nadir, potem skolonizowali odkrytą przez siebie planetę.Dwieście lat trwały przygotowania do odwetu.Jak wykorzystano waszą mądrość?Uczony odpowiedział:– Lekarstwa odkryte w laboratoriach przemieniono w trucizny.Lęk przed ciemnościami i zimnem sprawił, że wyzwoliliśmy nieograniczone źródła energii, zapłonęły sztuczne słońca i rozpoczęto jednocześnie produkcję pocisków nuklearnych.Cokolwiek nasi naukowcy uczynili dla dobra istot myślących, przeobrażono w zło niszczące.– Ziemia jest bezpieczna – mówi Tomak.– Ludzie powinni uwierzyć, że nic im nie zagraża z naszej strony.Przeszło godzinną debatę przerwał przyjazd delegatów z sąsiedniego obserwatorium astronomicznego.Mizar wyszedł z auli uniwersytetu z westchnieniem ulgi.Kosmonauci odwiedzili cztery ośrodki naukowe.Gdy wygaszono słońca, wrócili na pokład statku, który po upływie godziny połączył się z kosmolotem.– Jak się czują goście? – zapytał Mizar.– Śpią snem niesprawiedliwych – odparł zastępca dowódcy.– Zmęczeni są wieczorną kłótnią.Podziwu godna czupurność.Nikt nikomu nie chciał przyznać racji, wzajemnie się obwiniali.Wzbogaciłem swój słownik, przysłuchując się pogawędce prezydentów i admirałów.Co słychać na dole?– Poznałem mały fragment Dominium Mądrości.Do kabiny wszedł Tomak w skafandrze kosmonauty.– Wygodny i twarzowy strój – stwierdził z zadowoleniem.– Co myślisz o czwartym kontynencie, o mędrcach?– Widziałem niewiele.Nigdy nie bagatelizowałem rozumnych istot.Zgłębiliście wiele tajemnic Układu Słonecznego.Usiłowano mnie przekonać, że Jowiszanie nie tacy straszni, jak ich malują ludzie.– A straszni?– Najbardziej niepokoiłem się o ciebie – mówił Mizar wręczając zastępcy kasetę filmową.– Specjalny oddział kosmonautów czuwał nad twoim bezpieczeństwem.– Przesadna ostrożność, obrażająca spokojnych i przyjaznych uczonych.– Obejrzymy krótki film – zaproponował dowódca eskadry.– Wszystkowidząca kamera obserwowała bliższe i dalsze otoczenie i utrwaliła obraz mężczyzny celującego do ciebie z karabinu.Strzelec stał na dachu budynku sąsiadującego z gmachem Instytutu Egzobiologii.Zdjęcie filmowe wyświetlano w zwolnionym tempie, scena po scenie.1.Powitanie dowódcy eskadry, głównego operatora i ośmiu kosmonautów.Niewielki plac przed budynkami uczelni ustawionymi w półkole.Tłum widzów.Gości wita naczelny egzobiolog.2.Kamera pokazuje panoramę z wysokości trzystu metrów, z pokładu pojazdu unoszącego się nad dachami miasteczka.Zbliżenie płaskiego dachu otoczonego balustradą.Dobrze widać postać klęczącą przy balustradzie.3.Teleobiektyw powiększa obraz.W rękach zaczajonej istoty karabin z lunetą.Wahadłowy ruch kamery, dach jakby zakołysał się.– Kosmonauta filmujący tę scenę stracił spokój – wyjaśnił Mizar.– Dysponował kilkunastoma sekundami.Nie odwracając oczu od okularu aparatu filmowego włączył sygnał: alarm.Do kabiny obserwacyjnej wbiegło dwóch kosmonautów, a jednocześnie statek zmniejszył wysokość do stu metrów.Ale patrzmy na film.4.Strzelec na dachu wsuwa lufę karabinu miedzy dwie kolumienki balustrady.Zbliżenie na prawą dłoń, która nagle odskakuje od broni.Mężczyzna zasłania twarz, lewym ramieniem odrzuca karabin, przewraca się i nieruchomieje na dachu.– Mamy również strzelców wyborowych – komentował zastępca dowódcy, – Broń niszcząca inną tradycyjną broń spowodowała wybuch pocisku w karabinie zamachowca.– Jowiszanie są jednak straszni – odezwał się po chwili milczenia Tomak – wredni i tchórzliwi, potworni.Zawdzięczam wam życie.– Spłacony dług – odrzekł Mizar.– Dosyć emocji na dzień dzisiejszy.Sen przywróci siły.Jutro Dominium Piąte.Dominium piąte– Pozostaniesz na pokładzie pojazdu desantowego – zdecydował Mizar.– Nie będziemy ryzykować.Rozmawiałem z Tissem o twoim powrocie na Ziemię.Wyraził zgodę i zadowolenie.A zatem nie wolno narażać twojego życia.– Wystarczy, że narażacie własne – odrzekł zaniepokojony Tomak.– Kto wystąpi w roli przewodnika?– Zabieramy ze sobą dziesięciu wspaniałych przewodników, pięciu prezydentów i pięciu admirałów.Obejrzeli film o nieudanym zamachu, wysłuchali treściwej pogadanki o ziemskich metodach walki obronnej, pokazaliśmy im nasz arsenał.Usłyszałem dziesięciokrotne zapewnienia o lojalności i stuprocentowym bezpieczeństwie.– Kłamią.Wykorzystają każdą okazję, by uciec i zostawić was bez żadnej ochrony.– Nie czujemy się osamotnieni – Mizar włączył ekrany i główny operator zobaczył tysiąc kosmolotów orbitujących wokół planety.– Jowiszanie kilka razy dziennie oglądają tę rewię na ekranach swoich telewizorów.Nad piątym kontynentem unosiła się czarna chmura dymu.– Najwyższy stopień zanieczyszczenia atmosfery, coś okropnego – narzekał prezydent Piąty.– Zatrute rzeki, jeziora, prawdziwy koszmar.Nie możemy zatkać kominów, filtrów nie wolno zakładać ze względów obronnych.– Lecimy na wysokości pięciuset metrów – poinformował pilot statku.– Proszę wskazać miejsce lądowania.– Wylądujemy na centralnym lotnisku – powiedział prezydent Piąty.– Rozmawiałem rano z zarządcą Północnej Strefy Dominium.Wszystko przygotowane na przyjęcie znakomitych gości.– Tomak pozostaje na pokładzie – informował dowódca eskadry.– Będzie utrzymywał z nami łączność radiową.– Znakomicie! – ucieszył się prezydent.– Główny operator powinien wypocząć po wczorajszym dniu.– Będą nam towarzyszyć trzy kosmoloty – mówił dalej Mizar – obserwujące ten kontynent z wysokości pięciu kilometrów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl



  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pero.xlx.pl