[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem jednym z sześciu, z ramionami związanymi na plecach jak pozostali.Wszystkie koniesą takie same.Jakże by mogło być inaczej?Uniesiono moją głowę i zmuszono mnie do wzięcia w usta kolejnego wędzidła opatrzonegodługim rzemiennym paskiem.Poczułem szarpnięcie i cofnąłem się od koryta.Wszystkie koniki były odciągane w ten sam sposób.Ciemnoskórzy niewolnicy prowadzili naspospiesznie w kierunku sadu i niecierpliwie pociągali za postronki.Biegliśmy szybko, upokorzeni gwałtownymi szarpnięciami, i stękaliśmy, podczas gdy naszestopy brodziły w miękkiej trawie.Teraz rozwiązano nam ręce.Jeden z niewolników wyjął mi wędzidło i ująwszy za włosy, popchnął mnie na kolana.Nadnami rozciągały się gałęzie drzewek owocowych, przez które przeświecały promienie słońca;obok siebie dostrzegłem przepiękną suknię w kolorze burgunda, należącą do mojej pani.Ujęła mnie za włosy dokładnie tak samo jak przed chwilą stajenny i uniosła moją głowę tak,że przez moment patrzyłem jej prosto w oczy.Jej mała twarzyczka była bardzo blada, a szareoczy miały takie same czarne zrenice jak oczy mego pana, jednakże natychmiast spuściłemwzrok i serce zabiło mi mocno w obawie, że ją obraziłem. Masz delikatne usta, mój książę?  spytała.Wiedziałem, że nie wolno jest mi sięodezwać, lecz zaskoczony jej pytaniem, potrząsnąłem lekko głową.Wszędzie dokoła mnieinne koniki wypełniały najróżniejsze zadania, lecz nie widziałem dokładnie jakie.Paniwepchnęła moją twarz w trawę.Tuż przed sobą zobaczyłem dojrzałe, zielone jabłko.Delikatnymi ustami wezmiesz to jabłko i odniesiesz je do tamtego kosza, tak jak to robią inniniewolnicy, i nie zostawisz na owocu choćby jednego śladu.Kiedy tylko puściła moje włosy, podniosłem jabłko i potruchtałem szybko, z przerażeniemszukając kosza, do którego miałem je odnieść.Inni niewolnicy pracowali bardzo szybko istarałem się naśladować ich ruchy, gdyż dostrzegłem nie tylko spódnicę i buty mej pani, lecztakże pana stojącego blisko niej.Rozpaczliwie wypełniałem jej polecenie i przeszukiwałemtrawę za następnym jabłkiem, a potem następnym i jeszcze jednym, aż ogarnęło mnieprzerażenie i rozpacz, kiedy nie mogłem już znalezć żadnego.Jednakże całkiem nieoczekiwanie, na sucho, wetknięto mi między pośladki kolejny fallus izmuszono do biegu.Wraz z innymi pobiegłem w głąb sadu, gdzie trawa łaskotała mnie poczłonku i jądrach, aż znalazłem następne jabłko i szybko zaniosłem je do kosza, popychanyprzez fallus tkwiący we mnie.Za sobą dostrzegłem znoszone buty jakiegoś młodzieńca.Poczułem ulgę na myśl, że nie należą one ani do mego pana, ani do pani.Starałem się znalezć następne jabłko na własną rękę, mając nadzieję, że instrument zostanieze mnie wyciągnięty, lecz zamiast tego zostałem mocno popchnięty do przodu, gdyż niepotrafiłem dość szybko dotrzeć do kosza.Fallus pchał mnie to w tę, to w tamtą stronę, a jazbierałem jabłka, dopóki kosz się nie napełnił i dopóki wraz z innymi niewolnikami niezostaliśmy przepędzeni w kierunku oddalonej od nas kępy drzew.Byłem jedynym, który byłkierowany za pomocą fallusa.Twarz paliła mnie na myśl o tym, że tylko mnie było topotrzebne, lecz bez względu na to, jak bardzo się starałem, narzędzie i tak bezduszniezmuszało mnie do jeszcze większego wysiłku.Trawa torturowała mój członek.Drażniładelikatną skórę po wewnętrznej stronie ud i nawet na szyi, kiedy pochylałem się, żebypodnieść kolejny owoc.Jednak nic nie było w stanie powstrzymać mnie przed pośpiechem.Kiedy dostrzegłem daleko postaci moich państwa, zmierzające w kierunku domu, poczułemprzypływ ogromnej radości, że nie zobaczą moich beznadziejnych wysiłków.Starałem siępracować jeszcze lepiej.Wreszcie wszystkie kosze były już pełne.Na próżno szukaliśmy następnych jabłek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •