[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cholerny, charczący kaszel.Taki silny, że o mało nie zrzuca mnie z roweru.Czuję, jak się zbiera w splociesłonecznym, a potem idzie do góry przez moje flaki, aż dosłownie urywa mi czubek głowy.Zapalił zapałkę, przypalił swojego papierosa i podał ogień tacie. Oczywiście, trudno nie mieć kaszlu, jak się mieszka w Limerick, bo to stolica słabychpiersi, a słabe piersi prowadzą do suchot.Gdyby tak umarli wszyscy tutejsi mieszkańcy,którzy mają suchoty, byłoby to miasto widmo, chociaż ja sam nie cierpię na suchoty.Nie, tenkaszel to prezent od szkopów. Zamilkł, zaciągnął się papierosem i zaniósł się kaszlem.Jezusie, te papierosy mnie wykończą! No, to już sobie pójdę, a pamiętaj pan, co zrobić zmateracem, żeby tym ścierwom pomieszać w głowie.Oddalił się chwiejnie na rowerze, papieros zwisał mu z ust, a kaszel rozdzierał płuca. Ludzie z Limerick za dużo gadają  powiedział tata. Chodz, zaniesiemy materac izobaczymy, czy da się jeszcze trochę pospać.Mama siedziała przy ogniu, blizniaki spały na jej kolanach, a Malachy zwinięty w kłębekleżał na podłodze u jej stóp. Z kim rozmawiałeś? Zdawało mi się, że to Pa Keating, mąż Aggie.Poznałam po kaszlu.Dostał tego kaszlu we Francji podczas wojny, jak się nałykał gazu.Przespaliśmy resztę nocy, a rano zobaczyliśmy, gdzie ucztowały pchły; na skórze widaćbyło różowe obwódki i jaśniejsze plamy zadrapań.Mama zrobiła herbatę i podsmażany chleb, a tata znowu posmarował nam miejscaukąszeń słoną wodą.Potem wyniósł materac na dwór za dom.W taki zimny dzień pchły napewno pozamarzają i będziemy mogli spokojnie spać. Kilka dni pózniej, kiedy już zadomowiliśmy się w nowym pokoju, tata wyrywa mnie zesnu. Wstawaj, Francis.Ubieraj się i biegnij po ciocię Aggie.Mama jej potrzebuje.Pospieszsię!Mama stęka w łóżku, ma twarz zupełnie białą.Tata wyciągnął z łóżka Malachy ego iblizniaki i posadził na podłodze przy wygasłym ogniu.Biegnę przez ulicę i pukam do drzwicioci Aggie, dopóki nie zjawia się jęczący i kaszlący wuj Pa Keating. O co chodzi? Mama stęka w łóżku.Chyba jest chora.Teraz schodzi ciocia Aggie i narzeka. Odkąd przyjechaliście z tej Ameryki, tylko z wami kłopoty. Aggie, daj mu spokój, to tylko dzieciak.Robi to, co mu kazali.Ciocia chce, żeby wujek wrócił do łóżka, bo przecież rano musi iść do pracy, nie tak jak ciz Północy, których nazwisk nie będzie wymieniać. Nie, idę z tobą, coś się stało Angeli.Tata każe mi usiąść obok braci.Nie wiem, co się stało mamie, bo wszyscy szepczą tak, żeledwo słyszę, jak ciocia Aggie mówi do wuja Pa, że dziecko stracone, biegnij po karetkę.Wujek Pa wybiega za drzwi.Ciocia teraz zwraca się do mamy: Mów sobie, co chcesz o Limerick, ale karetka przyjeżdża szybko. Nie odzywa się doojca, nawet na niego nie patrzy. Tato, czy mama jest chora?  pyta Malachy. Wszystko będzie dobrze, synu.Musi ją zobaczyć doktor.Zastanawiam się, jakie dziecko stracone, bo przecież wszyscy tu jesteśmy, raz, dwa, trzy,wszyscy czterej, żadne dziecko nie przepadło.Dlaczego nikt mi nie powie, co się stałomamie? Wraca wujek Pa, a tuż za nim zjawia się karetka.Wchodzi człowiek z noszami,wynoszą mamę, a na podłodze przy łóżku zostają ślady krwi.Kiedy Malachy przygryzł sobiejęzyk, też była krew i była także koło psa na ulicy, i umarł.Chcę zapytać taty, czy mamaodejdzie na zawsze, tak jak moja siostra Margaret, ale tata jedzie z mamą, a nie ma sensu ocokolwiek pytać cioci Aggie, bo boję się, że mnie skrzyczy.Ciocia wyciera plamy napodłodze, każe nam wracać do łóżka i czekać, aż wróci tata.Jest środek nocy, leżymy we czterech w łóżku, mamy ciepło, więc zasypiamy.Budzi nastata, by nam powiedzieć, że mamie jest dobrze i wygodnie w szpitalu i że bardzo szybkowróci do domu.Pózniej tata idzie do pośredniaka po zasiłek dla bezrobotnych.Nie ma szansy, żebyniewykwalifikowany robotnik z północnym akcentem dostał pracę w Limerick.Po powrocie tata oznajmia mamie, że będzie dostawał dziewiętnaście szylingów natydzień.Mama się denerwuje, że to akurat tyle, żebyśmy wszyscy umarli z głodu.Dziewiętnaście szylingów na sześć osób?! To mniej niż cztery amerykańskie dolary, jakmamy za to przeżyć? A co zrobimy za dwa tygodnie, kiedy trzeba będzie zapłacić komorne?Komorne za ten pokój wynosi pięć szylingów tygodniowo, więc zostanie nam czternaścieszylingów najedzenie, ubranie i węgiel, żeby zagotować wodę na herbatę.Tata kręci głową, popija herbatę ze słoika po dżemie, patrzy w okno i gwiżdże  Chłopcówz Wexford [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    >