[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niespodziewanie poczuła się bezpieczna.Plecami dotykałaszerokiej męskiej piersi, ciepły oddech muskał jej włosy, silneramiona zamykały ją w opiekuńczym uścisku.Obudziła się tuż po zmierzchu, sztywna i obolała.Drgnęła~ 30 ~RS gwałtownie i otworzyła oczy.Koń szarpnął się, przestraszony jejnagłym ruchem.Silna dłoń i kojący pomruk uspokoiły spłoszonezwierzę.Elizabeth przypomniała sobie, kto jest przy niej.Czarnyksiążę, upadły anioł, wcielenie samego diabła.- Siedz spokojnie - powiedział i Elizabeth natychmiast przestałasię wiercić.Najbardziej bała się, że spadnie z pędzącego konia.- Gdzie jesteśmy? - spytała niemal bez tchu.Jeszcze na dobresię nie przebudziła.- Gdzie jesteśmy, Wasza Wysokość - od niechcenia poprawił jąksiążę William.- Wasza Wysokość - powtórzyła, lecz w myślach dodała: waszaupiorna wysokość, z dna piekła rodem.- Dojeżdżamy do miejsca, w którym znajdziemy nocleg.Odjutra będziemy sypiać pod gołym niebem, ale tę noc spędzisz wwygodnym łóżku.Spodziewam się, że wypoczniesz.- A kto powiedział, że się zmęczyłam.Wasza Wysokość? -dokończyła szybko, żeby zatrzeć niemiłe wrażenie wywołanepytaniem.Aatwo mogła obrazić księcia, a przecież już raz zabił.- Podejrzewam, że ledwie trzymasz się na nogach.Chyba ktośbędzie musiał zanieść cię do łóżka.- W głosie Williama brzmiałowyrazne rozbawienie.Elizabeth rozzłościła się nie na żarty.- Na pewno nie ty! - zawołała bez namysłu.Chyba sięuśmiechnął.Nie mogła się odwrócić, żeby na niego spojrzeć.Zresztą niewiele było widać w szybko zapadającym zmroku.- Nie - odparł.- Od takich rzeczy mam służących.Obruszyła się.- Skoro tak, to dlaczego siedzę na twoim koniu, panie? Czy niepowinnam raczej jechać między pachołkami?- Nie jesteś pszczółką, lady Elizabeth.Tylko mój wierzchowiecuniesie podwójny ciężar.A poza tym próbuję być dla ciebie dobry.To część mojej pokuty.Tym razem powstrzymała się od ciętej odpowiedzi.Książę~ 31 ~RS William był dla niej nie lada zagadką.Bez wątpienia umiał byćgrozny, a przy tym wcale nie wyglądał na zabójcę.Jego dotych-czasowe zachowanie przeczyło ciążącej na nim opinii.Jednakpozory często mylą.Elizabeth postanowiła zatem trochępowściągnąć niewyparzony język i nie drażnić jego książęcejmości.Chciała bezpiecznie dotrzeć do klasztoru Zwiętej Anny.Kiedy wyrwała się z więzienia, jakim był dla niej zamek Bredon,zachłysnęła się wolnością.Nie pomyślała, że na dobrą sprawębardzo niewiele się zmieniło.Lepiej dalej udawać głupią i potulną,uznała.- Tak, Wasza Wysokość - powiedziała lekko zalęknionymtonem, którego zawsze używała w rozmowach z ojcem.- Wkrótcez bożej łaski otrzymasz pełne rozgrzeszenie i będziesz pędziłspokojny i uczciwy żywot.William parsknął urywanym śmiechem.- Tak sądzisz?- A czyż może być inaczej, książę? Wiem o tym od ojca.Dobracórka wierzy w mądrość rodziców.William uczynił coś, czego się nie spodziewała.Przerzucił wodzedo jednej ręki, a drugą ujął ją pod brodę i zmusił, żeby nańspojrzała.W oczach Elizabeth zamigotały iskierki gniewu, ale wciemnościach uszło to uwagi księcia.- Twierdzisz, że jesteś aż tak dobrą córką, lady Elizabeth? -zapytał jakby od niechcenia.- Zwietną gospodynią i posłusznymdzieckiem, w dodatku obdarzonym zdolnością leczenia.Dobrzeznasz się na ziołach i niewiele mówisz.W sam raz nadajesz się doklasztoru o tak ostrym rygorze.- Ostrym rygorze? - powtórzyła jak echo, z głową wciążodwróconą w jego stronę.- To nie wiesz, że u Zwiętej Anny obowiązują śluby milczenia?%7łe zakonnice większość dnia spędzają na modlitwach imedytacjach? Rzadko tam się zdarzy, żeby ktoś przemówił dociebie inaczej niż po łacinie.Wygadaj się więc zawczasu.~ 32 ~RS Elizabeth szarpnęła głową.William opuścił rękę.Prawdęmówiąc, dotyk jego palców był nie mniej drażliwy niż ostatniesłowa.Jak to  śluby milczenia"? Jak to  po łacinie"? Chybazwariuję, pomyślała.Rzecz jasna baron Osbert nie zająknął się ani słowem na tentemat.Gdyby miał trochę oleju w głowie, to zaczęłaby gopodejrzewać, że zrobił to specjalnie.Ale ojciec był za głupi nawetna taki podstęp [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •