[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I co pan o tym sądzi? Nie sądzę nic więcej ponad to, co ci powiedziałem w ubiegłym tygodniu.Właściwiejesteśmy bankrutami i każda oferta, która pozwoliłaby nam spłacić długi, powinna być przez naswnikliwie rozważona.Z wielkim bólem myślę o chwili, w której flota Keysów przestanie należećdo rodziny.Jak dotąd jednak nie widzę rozsądnej alternatywy.Trzy miliony Marka Beeneyapozwoliłyby nam przetrwać, ale, niestety, na zawsze utracilibyśmy  Arcadię. I dlatego nie wolno mi prowadzić beztroskich rozmów z Markiem Beeneyem?  zapytałaCatriona zdziwiona. Posłuchaj mnie tylko  powiedział Edgar z westchnieniem. Mark Beeney jest bardzoatrakcyjnym mężczyzną i z tego względu dla twojego własnego dobra, dla dobra nas wszystkich,dla dobra całej rzeszy rodzin z Liverpoolu, powinnaś trzymać go na jak największy dystans.Catriona zmierzyła Edgara chłodnym spojrzeniem. Chyba nie jest pan zazdrosny?  zapytała.Edgar uśmiechnął się niepewnie. Po prostu wciąż staram się pełnić swoje obowiązki tak, jak życzyłby sobie twój ojciec.Przez chwilę oboje milczeli.Ciszę przerwało dopiero pojawienie się Marka Beeneya. Dochodzi wpół do trzeciej  zauważył. Urocza Marcia udała się właśnie do salonupiękności, aby przygotować się na wieczorne uroczystości.Zdaje się, że jesteśmy umówieni nazwiedzanie statku. Oczywiście  potwierdziła Catriona, ujmując go pod ramię. Nadchodzi właśnie panPhilips, nasz przewodnik.Niestety, będziemy musieli pana opuścić, panie Deacon. Proszę się mną nie krępować.To pani statek  powiedział Edgar.Rudyard Philips był zadziwiająco różowy na twarzy, jakby przed chwilą przydarzyło mu sięcoś niemiłego albo zaskakującego.Otóż zaledwie przed dziesięcioma minutami mademoiselleNarron, opuszczając jadalnię, wzięła go za rękę i w jakimś ciemnym zakątku, celowo alboprzypadkiem, wsunęła swoje szerokie udo pomiędzy jego nogi.Oszołomiła go ta chwila, ajednocześnie czuł się zdezorientowany, gdyż usłyszał pośpieszne  przepraszam pana.Mademoiselle z czerwoną twarzą zaczęła tłumaczyć mu, że to nagłe zakołysanie się statkusprawiło, iż straciła równowagę.Umówili się jednak na następne spotkanie. Pan Beeney odbędzie tę wycieczkę z nami  oznajmiła Catriona, gdy Rudyard Philipspodszedł do niej i zasalutował. Będzie mi bardzo miło  odparł oficer i potrząsnął dłonią Marka.Nie zwlekając anichwili, zaprosił ich na zapowiadaną wyprawę po  Arcadii.Edgar Deacon patrzył za całą trójką, jak powoli schodzą po schodach przeznaczonych dlapasażerów pierwszej klasy.W jego oczach czaił się niepokój, którego nie potrafił ukryć. ROZDZIAA CZTERNASTYBrakowało pół godziny do pojawienia się na linii horyzontu zarysu brzegów Irlandii, gdyHarry Pakenow siadł na zatłoczonej ławce na zadaszonym pokładzie C i próbował napisać list doJanice.Notatka, którą pozostawił jej na kuchennym stole w Bootle, była tak lakoniczna, że wręczokrutna.Wiedział jednak, że gdyby napisał o swoich prawdziwych uczuciach wobec niej, byłobymu co najmniej pięć razy trudniej odejść.Podczas gdy  Arcadia wypłynęła z ZatokiLiverpoolskiej i brzegi Anglii coraz bardziej pogrążały się w lekkiej mgle, Harry zaczynałrozumieć, jak bardzo kochał Janice i jak bardzo będzie za nią tęsknił.Azy lśniły w jego oczach, agardło miał tak ściśnięte przez żal i ból, iż z trudem przełykał ślinę.Teraz próbował napisać do Janice o tym, co przez cały czas do niej czuł, było to jednaktrudniejsze, niż przypuszczał.Proste  kocham cię nie wystarczało przecież.Chciał na piśmiewyrazić wdzięczność za wszystkie jej głupiutkie i zabawne żarciki, za dziecinne pocałunki, zakażdy talerz czarnego puddingu i bekonu, jaki mu przygotowała.Chciał napisać, jak wspanialesię czuł podczas spacerów po wybrukowanych kocimi łbami uliczkach Bootle w dżdżysteniedzielne poranki.Chciał wspomnieć o wieczorze, gdy w sypialni naga tańczyła charlestona zpodskakującymi drobnymi piersiami, tanim naszyjnikiem kołyszącym się przy każdym jej ruchu itupiąc bosymi stopami o tani, wypłowiały dywan.Zwyczajna, typowo angielska Janice Bignor.Przecież Anglia zatłoczona była takimidziewczynami jak ona.A jednak, mimo swej przeciętności, Janice wydawała mu się piękniejsza,wspanialsza niż wszystkie kobiety, które do tej pory spotkał na swojej drodze.Harry ciężkowestchnął.W wytartej tweedowej marynarce, w spodniach, których nogawki wsunięte były wskarpety, w wymiętej czapce, i Harry miał wygląd typowego pasażera trzeciej klasy.Jak każdy znich, zapłacił czterdzieści funtów za bilet na trasie Liverpool  Nowy Jork  Liverpool,chociaż opłata za powrót była jedynie częścią jego alibi.Dzielił również kabinę jeszcze zpięcioma innymi pasażerami i miał prawo do dwóch czystych ręczników dziennie orazkorzystania z łazienki tej klasy o każdej porze dnia i nocy.Oczywiście, jedzenie w trzeciej klasiebyło o wiele gorsze niż w pierwszej i drugiej, jednak na śniadanie podawano piętnaście różnychdań do wyboru, w tym owsiankę, siekaną wątróbkę drobiową i wędzone śledzie.Nagle Harry wstał i wcisnął kartki swego nie dokończonego listu do kieszeni marynarki.Miałzamiar pójść na drinka, gdy ujrzał, niczym we śnie, drobniutką figurę dziewczynki w różowejsukience, przechylającej się przez barierkę pokładu pierwszej klasy, dokładnie ponad nim.Popatrzywszy na deski pokładu, zrozumiał, co jest powodem jej zainteresowania.Kilka krokówod niego leżała porcelanowa lalka o jasnych włosach.Harry podniósł lalkę i zawołał do dziewczynki: Zaraz ci ją przyniosę!Szybko wszedł do nadbudówki i schodami wyłożonymi linoleum zaczął wspinać się wkierunku pomieszczeń dla pasażerów drugiej klasy.W połowie drogi na schodach siedział jakiśgrubas palący fajkę i zaczytany w My Golfing Life, książce napisanej przez królową golfa,Glennę Collett.Nie odrywając wzroku od książki, grubas wstał i przepuścił Harry ego.Już miałprzejść do pomieszczeń drugiej klasy, gdy niespodziewanie osadził go w miejscu głos drobnegostewarda o sumiastych wąsach: Przepraszam pana, ale nie może pan iść dalej.To jest druga klasa. Steward blokował muprzejście.Harry pokazał lalkę.  Jakaś dziewczynka upuściła tę zabawkę z pokładu pierwszej klasy.Idę jedynie po to, aby jąoddać. Bardzo mi przykro, ale nie może pan tu przebywać.Proszę przekazać tę lalkę mnie, adopilnuję, by została zwrócona właścicielce.Harry oblizał wargi.Poczuł, że serce bije mu szybciej; tego samego uczucia doznał ostatnio wchwili, gdy ładował dynamit do bagażnika samochodu Marka Beeneya.Podobnie czuł się czterylata temu, gdy wóz konny załadowany środkami wybuchowymi eksplodował na rogu Wall Street. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko temu, zwrócę tę lalkę osobiście  powiedział. Niezostanę tam ani sekundy dłużej. Nie ma mowy.Chyba nie sądzisz, człowieku, że ci ludzie na górze płacą po dwa tysiącefuntów za podróż, żeby się stykać z takimi obdartusami jak ty.Rozwścieczony Harry złapał stewarda za klapy służbożwego, beżowego surduta i potrząsnąłnim. Do cholery, co ty sobie myślisz?  zawołał. Uważasz, że jesteś lepszy ode mnie, bousługujesz w drugiej klasie? Tak sądzisz? Puszczaj!  pisnął steward przerażony.Machnął ręka  niczym wiatrak i uderzył Harregow ramię; obaj jednak byli zbyt podekscytowani i przerażeni, aby uczynić sobie jakąkolwiekkrzywdę.Szarpali się i pokrzykiwali na siebie, gdy niespodziewanie pojawił się MontyWillowby.Trzymał za rękę małą dziewczynkę w różowej sukience [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •