X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.99 Niestety, nie było nikogo.Ani żywej duszy.Zdumiona, podbiegła do drzwi prowadzącychna korytarz.Uchyliła je i ostrożnie wytknęłagłowę.Nikogo.Wyszła na korytarz i przystanęła, zdezorien�towana, rozglądając się wokół.Nagle usłyszałaza sobą ciche kliknięcie.Odwróciła się i szarp�nęła za klamkę.Drzwi ani drgnęły.Zaklęła cicho, używając słów, które zgorszy�łyby papę, ale teraz przecież nikt jej nie słyszał.Przynajmniej na początku, bo kiedy nadal klnąccicho, szarpała za klamkę, w korytarzu dały sięsłyszeć czyjeś mocne kroki.Przestraszona, pode�rwała głowę.No proszę, wreszcie się zjawił!- Jakieś kłopoty, panno Adair? - zapytał sirHunter.- Może i tak.Zatrzasnęły się drzwi.- Aha.Hunter przyjrzał się Kat.- Pozostaje tylko pytanie, panno Katherine,co pani robi po tej stronie drzwi? Powinna panipracować.- Do tej chwili pracowałam uczciwie.- Rozumiem, lecz w korytarzu raczej brakświeżego, orzezwiającego powietrza, nie sądzęwięc, by wybrała się pani na przechadzkę.Możechciała pani rozpocząć badania naukowe?- Nie!- A więc.100 - A więc.Usłyszałam jakichś ludzi, szeptalicoś między sobą.Hunter westchnął.- Szeptali, powiada pani.No cóż, na pewnonie były to mumie.One nie ożywają w cudownysposób i nie biegają po korytarzach.A przedewszystkim nie mogą szeptać.Usta mają takmocno owinięte bandażami, że nawet gdyby.- Panno Adair, proszę nie pozwolić mu drwićz siebie - rozległ się wesoły głos Camille, nad�chodzącej z drugiego końca korytarza.- A jeślichodzi o biegające mumie, to znam kogoś, kto jąudawał, sam owinął się w bandaże.Kat dojrzała lekki rumieniec na twarzy sirHuntera.- Camille - rzucił półgłosem - dobrze wiesz,że zrobiłem to dlatego, bo bałem się o twojeżycie.- Przecież wiem, mój drogi.- Uśmiechnę�ła się ciepło i lekko ścisnęła jego dłoń.- Pro�szę, bądz miły i wyrozumiały dla panny Adair,dla niej przecież wszystko tutaj jest nowe i nie�znane.- Może dla - Kat? - rzuciła półgłosem Kati została obdarowana promiennym uśmiechemhrabiny.- Cudownie! O ile ja będę tylko Camille, bezżadnych ,,lady" na początku.Moja droga, niechpani powie, co się stało?- Panna Kat słyszała podobno tajemnicze sze�pty - wyjaśnił skwapliwie Hunter.- Postanowiła101 przeprowadzić małe śledztwo, a drzwi same sięza nią zatrzasnęły.- Same? Przecież oprócz pani nikogo tam niebyło.- Nieprawda.Był jeszcze ktoś - oświadczyłastanowczym głosem Kat.- Hm.może studenci? Hunterze, widziałeśdziś któregoś z nich? - spytała Camille.- Nie.- Ani ja - oświadczyła Camille.- Jest panipewna, że coś słyszała? Może to było echo? Tu sąolbrzymie sale i głos się niesie.- %7ładne echo - zaprzeczyła z uporem Kat.-Ktoś tu był.Słyszałam szepty.- Mężczyzni czy kobiety? - spytał Hunter.- Nie wiem.- Kiedy wychodziłam z gabinetu, siedziałapani za biurkiem i czytała książkę - przypom�niała Camille.- Czy te głosy dobiegały z koryta�rza, czy z innego miejsca?Kat otworzyła usta i natychmiast je zamknęła.Bo i co miała powiedzieć? Wybacz, Camille, alemyszkowałam po pani gabinecie i głosy dobiega�ły zza drzwi?Potrząsnęła tylko głową i mruknęła:- Nieważne.- Teraz pani się dąsa - zauważył Hunter.- A panu, być może, grozi wielkie niebez�pieczeństwo! - rzuciła gniewnym tonem.Hunter uśmiechnął się tylko i spojrzał naCamille.102 - Z tego wynika, że wszyscy czytali w gaze�tach o tym, co kiedyś działo się w tym muzeum.Kat sposępniała, jej wzrok przemknął po twa�rzach Camille i Huntera.Sprawiali wrażenierozbawionych.Bez wątpienia uważali, że Katdała się ponieść fantazji.- Nieważne - powtórzyła.- Przeczytałamsporo z książki profesora Lornette'a.Myślę, żeniemało się nauczyłam.- W takim razie na dziś wystarczy - uznałaCamille.- Zawiez tę biedną dziewczynę do domu,Hunterze.Jeśli ty i Brian zamknęliście budżetnaszej ekspedycji, to znaczy, że przeszliśmysamych siebie w kwestii przygotowań do wypra�wy.Kat, czy pani wie, że w sobotę wypływamy?Hunterze, a jak z pozostałymi ustaleniami?- Emma jedzie z nami.Będzie opiekować siędziewczętami.- Mną nikt nie musi się opiekować - zastrzeg�ła się Kat.- Dziewczętami? - powtórzyła ze zdziwie�niem Camille.- Tak.Lady Margaret ostatecznie zdecydo�wała się na wyjazd - wyjaśnił Hunter.- Natural�nie tylko do hotelu Shephearda.- Naprawdę? - Camille zaśmiała się.- Emmanie będzie zachwycona.Ona przecież nie znosipodróży.- Tym razem nawet się nie opierała.Zdajesię, że panna Adair zaskarbiła sobie jej wielkąsympatię.103 - Emma i tak będzie narzekała przez całądrogę - zauważyła z niepokojem Camille.- Lord Avery poradzi sobie z nią, ma do�świadczenie z gospodyniami, w ciągu ostatnichmiesięcy kilka przewinęło się przez jego dom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.