[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinniśmy zebrać wszystkich zbrojnych i najechać kwateręksięcia.Ten parszywy Eremon spiskuje przeciwko nam.Wszyscy o tymwiedzą.Niech zapłaci za napaść na Faelów.W ten sposób uratujemypokój, bo inni dowiedzą się, jaka jest cena złamania traktatu.Toren z goryczą spojrzał na Dease'a.- Eremon to nasz stary znajomy Hafydd, Beldzie.Przynajmniej wiedz,komu zamierzasz wypowiedzieć wojnę.- Hafydd zginął w bitwie przed dwudziestoma laty.- Nie zginął.Uciekł Renne, którzy go zdradzili, a teraz chce sięzemścić.To jednak nie wszystko.Hafydd poznał niektóre tajemnicerycerzy zakonu.Nie odważymy się wystąpić przeciwko niemu, dopókinie dowiemy się więcej.- Takimi bajkami można straszyć dzieci! - prychnął z drwiącymuśmiechem Beld. - Skąd o tym wiesz, Torenie? - zapytał ostrożnie Samul.- Powiedział mi to człowiek, którego honoru i lojalności nie możnakwestionować.Nie mogę powiedzieć wam więcej.Samul zerknął na Dease'a, jakby prosząc go o potwierdzenie.Tenwzruszył ramionami.Beldor obrzucił ich ponurym spojrzeniem.-1 mamy się z tym pogodzić? Pogodzić z tym, że nic nie możemyzrobić, i niech książę Innes uważa nas za tchórzy? Silni pożerają słabych,Torenie.Taki już jest ten świat.Okazując słabość, zachęca się wroga doataku.Twierdzę, że powinniśmy zebrać naszych zbrojnych i jeszcze tejnocy uderzyć na księcia Innes.Niech wie, że nie zawahamy się wystąpićw słusznej sprawie.Niech jego doradca zapłaci za swą zbrodnię, a książęwróci do zamku i dobrze się zastanowi, zanim zawrze to przymierze zMen-wynem Willsem.- Nie do ciebie należy decyzja, Beld - powiedział spokojnie Toren.- Ani do ciebie! - krzyknął Beld.- Do mnie.Ja zastępuję ojca i nie złamię traktatu pokojowego.Nikt niebędzie mówił, że Renne nie mają honoru, tak jak książę Innes i jegodoradca.- Tak, niech zamiast tego mówią, że jesteśmy tchórzliwi i kierowaniprzez człowieka, który wielbi pokój, lecz jest zbyt słaby, żeby goutrzymać.Człowieka, który pozwolił, by wojna objęła cały kraj,ponieważ zabrakło mu stanowczości, żeby jej zapobiec.Niech tak mówią,bo to będzie prawda!- Beldorze! - powiedział ostrzegawczo Dease, stając międzykuzynami.Toren i Beldor spoglądali na siebie gniewnie, Beld z rozdziawionymiustami, wybałuszonymi oczami i zaciśniętymi pięściami, Toren chłodny iwyniosły.- Zbyt często nazywałeś mnie tchórzem, kuzynie - rzekł Torenspokojnym i opanowanym głosem.- Może jutro spotkamy się na ubitejziemi i będziesz mógł pokazać innym, jaki jestem tchórzliwy.jeśli tylkoutrzymasz się tak długo w siodle.Toren odwrócił się na pięcie i wszedł do budynku, pozostawiająctamtym dwóm wypchnięcie Belda za bramę.* - Najwidoczniej popełniliśmy błąd, zwlekając tak długo z tym, Conależy zrobić - powiedział Samul.Arden siedział oparty plecami o pień drzewa, z dala od innych.Prawiesię nie odzywał i Dease'owi nie podobało się to, jak wbijał Wzrok wziemię za każdym razem, gdy ktoś coś do niego mówił.- Czekaliśmy do tej pory, ponieważ chcieliśmy, by wyglądało na to, żezrobili to Willsowie - rzekł beznamiętnie Arden.Siedzieli na Letnim Wzgórzu, w tym samym miejscu, gdzie podjęlidecyzję, że zamordują kuzyna.W dole rozpościerały się Wzgórza, wśróddrzew nad odległą rzeką widać było dachy Westbrook.- Teraz już nikt w to nie uwierzy - powiedział Dease.- BezczynnośćTorena przemawia na korzyść Willsów.Nigdy nie zamordowalibyczłowieka, którego przekonania tak doskonałe przysłużyły się ichsprawie.Nie, prawie na pewno wszyscy się domyślą, że zabił go jeden znas, nie zgadzających się z jego poglądami.Tak pomyśli każdy, kto machoć trochę oleju w głowie.Beld wycelował w niego palec.- Mówiłem, że tego nie zrobisz, Dease! - warknął pogardliwie.-Wiedziałem, że zabraknie ci odwagi.Mnie jej nie zabraknie.- To nie odwaga popycha cię do tego, Beldorze, ale nienawiść izazdrość.Nie próbuj nam wmówić, że chcesz to zrobić, by ocalić Renne.Zbyt dobrze cię znamy.- Dość tego! - powiedział Samul.- Dease, nie ma znaczenia, copomyślą inni.Strzała będzie Willsów.Nic innego nie będzie istotne.Dośćgadania.Musimy to zrobić.Teraz to ważniejsze niż kiedykolwiek.Menwyn Wills z księciem Innes szykują się do wojny z nami, a my nic nierobimy.Nasi sojusznicy są niespokojni, obawiając się, że Toren będziezbyt długo zwlekał, usiłując utrzymać pokój, a potem będzie za pózno nazorganizowanie obrony.Co wtedy się z nimi stanie? Niektórzy będąwoleli przejść na stronę wroga niż zginąć.Musimy przeprowadzić naszplan, inaczej Renne mogą zostać wybici do nogi.- Spojrzał na Dease'a.-Czyżby przestało ci się to podobać, kuzynie?- Nigdy mi się nie podobało, Samulu, ale masz rację.Musimy tozrobić, a jeśli będą nas oskarżać.no cóż, oskarżenia nie wystarczą, żebynas skazać.Jutrzejszej nocy, tak jak planowaliśmy. Mam strzały ukradzione jednemu z Wilków, który brał udział wturnieju łuczniczym.Brzechwy są pomalowane, tak jak robią to Faelowie,tylko w barwy Wilków.Aatwo je będzie rozpoznać.Samul kiwnął głową.- Zatem tak, jak ustaliliśmy.Dease zrobi to, co trzeba, a Beldor będzieświadkiem.Ardenie? Jesteś z nami?Arden uniósł głowę, wahając się przez chwilę.- Tak, chociaż z ciężkim sercem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl