[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są na to mnogie dowody, iż do rodzin starych a zubożałych - jak mówił Trepka- za beczkę piwa się było można wkupić.Płaza więc myślał sobie: "Jakby go dziewczyna polubiła?."ROZDZIAA XXV.W grudniu tego roku zapowiedziany już gość, nie bardzo królowi pożądany,przyrodni brat Jan Kazimierz, zrzuciwszy habit mnisi, złożywszy kardynalskikapelusz, powracał do kraju.Młodość jego i całe życie wcześnie mu wyrobiły uludzi famę niestateczności.Opowiadano sobie naówczas, że gdy mając wdziać suknię zakonną, udał się doświętobliwego Józefa z Kopertynu, który miał jasnowidzenia przyszłości, iprosił, aby mu zwiastował, co go czeka, pobożny mąż, przewidując zawczasubrak wytrwania w nim, szepnął smutnie i niechętnie:- Negue tu Jesuita, negue Cardinalis!Pózniej też wszystkie astrologów rachuby przepowiadały Kazimierzowiburzliwe jego nieustannie na zmiany doli, stanu i postanowień życie.Dla króla Władysława niespokojny ten brat, który mu miał nie dać wypoczynkunigdy różnymi wymaganiami swoimi, był prawdziwą plagą.Przyjmował go zniechęcią, z żalem, bo mu naprzód także prorokował, znając go, że nigdzie niewytrwa długo.Umysł był i temperament nie nasycony niczym, bo nic umiłowaćnie umiejący.Gorące pragnienia zmieniały się w nim prędko w nieprzejednanewstręty.O ile Karol biskup był cichym, spokojnym, zamkniętym w swychogrodach i nabożeństwie, o tyle Kazimierz rokował, że przyniesie z sobąkłopoty nieustanne.Zaczynały się już od tego, że powracający dał znać królowi, aby mu jego dawnena zamku przygotowano mieszkanie.Zajmował je właśnie ów tajemniczy a tak królowi potrzebny pod ręką iniezmiernie ulubiony graf Magnus.Król za nic w świecie nie chciałby go byłrugować dla brata i kazał Kazimierzowi oznajmić, że ma się w domudziekańskim, przy zamku, opróżnionym umieścić.Rozgniewał się drażliwy eks-kardynał.Zatrzymał w podróży i napisał do króla,silnie domagając, aby do swojego mieszkania powrócił.Nie otrzymał długo odpowiedzi i zwlókł powrót do Warszawy, siedzącnadąsany w Tarczynie.Szczęściem dowiedział się o tym Magnus, a nie chcąc królowi przyczyniaćtroski, sam dobrowolnie się wyniósł do domu dziekanów, choć król chciał mu dać mieszkanie wytworniejsze w pałacu swoim na Krakowskim Przedmieściu,ale tu byłby od króla oddalonym.Pomieszczenie księcia było zresztą jedną z najmniejszych trosk powrotem jegospowodowanych.Jan Kazimierz dopominał się całego wyposażenia swego,którego się był zrzekł, a król nim rozporządził, i ani chciał słuchać okompensatach; odbierał wprost swoje, nie pomnąc, że sam wszystko to oddałkrólowi.Zaraz tedy o Sokal oddany zięciowi kanclerza dopomniał się uDenhoffa, u podskarbiego litewskiego o Kobryń, u podkomorzego swego oPreny, u Butlera i innych o rozdane im tenuty.Nikt też powrotowi jego rad nie był, a królowej zapowiedziano, że jejfraucymer od niego spokoju mieć nie będzie.Wprawdzie liczył się on dotądkardynałem i duchownym, ale ci, co go w powrocie widzieli, opowiadali, żeprzy szpadzie, po cywilnemu chodził i nosił się jak dawniej po niemiecku.Miłości nie zaskarbił sobie u nikogo nawet z rodziny, bo i z biskupem Karolembył niedobrze, i królowi, jak mówiono, jego elekcji zazdrościł, pomnąc zapewnena to, że matka miała zamiar jego na tron prowadzić, o czym nasłuchał się odniej.Teraz syn Władysława, druga żona wszelkie nadzieje niweczyły.Po wszystkich spełzłych na niczym projektach Kazimierz wracał wcale niewiedząc, co robić będzie w Polsce, której nie cierpiał, a ona mu teżwzajemnością wypłacała.Powtarzano tu sobie, co mu się niegdyś o polskiejszlachcie z ust wymknęło, a tego było dosyć, aby rozbrat między nim aRzecząpospolitą nastąpił.Karły, małpy i papugi, rozmowy puste i miłostkipłoche mogły wprawdzie jako tako życie zapełnić, ale nie starczyły dlazapewnienia szczęścia i nasycenia serca.Na dworze królowej zawczasu rozpuszczone wiadomości o księciu JanieKazimierzu spowodowały, że Maria Ludwika przestrzegła fraucymer swój, abyz należytym respektem trzymał go z daleka od siebie.Miała ona z nim oprócz tego do czynienia tyle, że utrzymanie w karbachprzyzwoitości dwóch obozów, jakie się na dworze jej wykluły wojując z sobą,nie dawało jej spoczynku.Nawet z pomocą księdza Fleury niepodobna byłoprzejednać zazdrosnych, którzy skarżyli w listach królowę do Francji,obmawiali ją w Warszawie, intrygowali w sposób najnikczemniejszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •