[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On z puszkÄ… coli w rÄ™ku przesuwaÅ‚ siÄ™ od jednegopolicjanta do drugiego, caÅ‚y w uÅ›miechach.Brix byÅ‚ dowódcÄ…, ostatecznieudowodniÅ‚, że ma racjÄ™, i teraz staÅ‚ ze szklankÄ… whisky w rÄ™ku, jakbyostentacyjnie.Ruth Hedeby spijaÅ‚a każde sÅ‚owo z jego ust, chociaż jej starszywiekiem mąż staÅ‚ samotnie, znudzony i milczÄ…cy, po drugiej stronie sali, obokjednego z mÅ‚odszych detektywów, który byÅ‚ zbyt niezrÄ™czny i zbyt nieÅ›miaÅ‚y,żeby siÄ™ z nim bliżej zapoznać. PatrzyÅ‚a na Brixa opowiadajÄ…cego dowcipy, na rozchichotanÄ… HedebypopijajÄ…cÄ… wino z kieliszka.Jej bÅ‚yszczÄ…ce oczy ani na chwilÄ™ nie odrywaÅ‚ysiÄ™ od jego wyrazistej twarzy.MiÄ™dzy tÄ… dwójkÄ… coÅ› byÅ‚o.Lund to po prostuwiedziaÅ‚a.Strange spojrzaÅ‚ na niÄ…, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko, a jego twarz, kiedyÅ›peÅ‚na bólu i niepewnoÅ›ci, teraz wydawaÅ‚a siÄ™ szczęśliwa, zadowolona. Chodz  powiedziaÅ‚ bezgÅ‚oÅ›nie, machajÄ…c na niÄ… rÄ™kÄ….UÅ›miechnęła siÄ™. Za chwilÄ™  odparÅ‚a.Po czym napiÅ‚a siÄ™ piwa z butelki, którÄ… wcisnÄ…Å‚ jej Brix, i odwróciÅ‚asiÄ™ plecami do nich wszystkich.ZdjÄ™cia zamordowanych wciąż wisiaÅ‚y na Å›cianie.Anne Dragsholm iLisbeth Thomsen.Myg Poulsen, David Grüner i Gunnar Torpe.Jeszcze nie trafiÅ‚o tu zdjÄ™cie Saida Bilala, rozerwanego na kawaÅ‚ki wpodziemnym labiryncie pod Hillerød.Ani zdjÄ™cia afgaÅ„skiej rodzinywymordowanej przed dwoma laty we wÅ‚asnym domu.Nigdy nie dostÄ…piÄ…tego wÄ…tpliwego zaszczytu.A wkrótce reszta też zniknie.Sprawa zamkniÄ™ta.PodszedÅ‚ do niej Madsen. Musimy zabrać akta.Brix mówi, żeby je zanieść do archiwum przedpółnocÄ…. Jasne  odparÅ‚a ze wzruszeniem ramion. Czemu nie?Madsen daÅ‚ znak mundurowemu, a ten podszedÅ‚ po kartony. Czy ktoÅ› siÄ™ skontaktowaÅ‚ z Frederikiem Holstem, tak jak prosiÅ‚am?Madsen spojrzaÅ‚ wzrokiem winowajcy.MiÅ‚y, cichy, porzÄ…dny,nieambitny czÅ‚owiek, pomyÅ›laÅ‚a.Taki, który zawsze robi to, co mu siÄ™ każe. KtoÅ› daÅ‚ mu twój numer i poprosiÅ‚, żeby oddzwoniÅ‚.Nie byÅ‚o czasugo Å›cigać.Przepraszam.Chcesz, żebym.? Nie.O jeszcze jednÄ… rzecz poprosiÅ‚a i wÅ‚aÅ›nie jÄ… dostaÅ‚a.Dwie karki papieruz archiwum, z akt tak starych, że nawet nie rozpoznaÅ‚a stempla Politigården.CzytaÅ‚a je, gdy Madsen z mundurowym krążyli z pudÅ‚ami.Gdy przyszli po ostatniÄ… porcjÄ™, zatrzymaÅ‚a go. ByÅ‚eÅ› przy przeszukaniu koszar kilka dni temu, prawda? Tak. Madsen siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚. Niezle byÅ‚o.Ci to muszÄ… nas kochać. Dlaczego wtedy nie znalezliÅ›my niczego w szafce Søgaarda? Bo niczego nie byÅ‚o.SprawdzaliÅ›my.Bilal musiaÅ‚ te rzeczy ukryć pózniej, kiedy poczuÅ‚, że pali mu siÄ™ grunt pod nogami.Te stare akta pochodziÅ‚y z 1945 roku.Nie mogÅ‚a sobie wyobrazićówczesnej Kopenhagi.Ani Politigården, która z trudem staje siÄ™ na powrótduÅ„ska, wolna, po tym jak stanowiÅ‚a część nazistowskiej machiny. Czyli wszystko przeszukaliÅ›my? WÅ‚aÅ›nie tak! Idziesz z nami pić czy nie? IdÄ™, idÄ™. PatrzyÅ‚a, jak Madsen zapeÅ‚nia dwa pozostaÅ‚e kartony.CzassiÄ™ koÅ„czyÅ‚. DowiedzieliÅ›my siÄ™ w koÅ„cu, jak Dragsholm znalazÅ‚a tegooficera? No wiesz  staraÅ‚a siÄ™ nie mówić z sarkazmem  tego, któregowojsko Å›cigaÅ‚o. Nie. Madsen siÄ™ skrzywiÅ‚. PrzejrzaÅ‚em akta sprawy.To byÅ‚a jakaÅ›wariatka.Widać to po jej sposobie pisania.My wszyscy jesteÅ›my Å‚ajdakami.SpotykaÅ‚a siÄ™ z żoÅ‚nierzami.Z innymi prawnikami.No i z nami.Lund wytrzeszczyÅ‚a na niego oczy. Z nami? Tutaj? Nie.MiaÅ‚a tylko jedno spotkanie  poprawiÅ‚ siÄ™. W dziennikuzanotowaÅ‚a, że rozmawiaÅ‚a w sÄ…dzie z jakimÅ› oficerem. Tak siÄ™ z nami skontaktowaÅ‚a?  spytaÅ‚a bardzo ostrożnie. %7Å‚epodeszÅ‚a do kogoÅ›, kogo spotkaÅ‚a w sÄ…dzie?Temat zaczynaÅ‚ go nudzić. To tylko zdanie w jej dzienniku, Lund.SprawdziÅ‚em to.Nic niepotwierdza tej wersji.Nigdy tu nie dzwoniÅ‚a, to pewne. Ale musiaÅ‚a.Kiedy badaÅ‚a sprawÄ™. Nie  powiedziaÅ‚ stanowczo. Wynajęła prywatnych detektywów.Poza tym. WzruszyÅ‚ ramionami, zerknÄ…Å‚ zazdroÅ›nie na tÅ‚um za drzwiami.Co mogliÅ›my jej powiedzieć? Dopóki ty siÄ™ nie pojawiÅ‚aÅ›, nie mieliÅ›mypojÄ™cia, że w Afganistanie naprawdÄ™ coÅ› siÄ™ staÅ‚o.ZostaÅ‚ jeden karton.Lund stwierdziÅ‚a, że trzyma na nim rÄ™kÄ™. MogÄ™ to wziąć? A potem przyniosÄ™ ci piwo.OddaÅ‚a mu czarne pudÅ‚o. Kto dowodziÅ‚ przy pierwszym przeszukaniu w Ryvangen? ZaglÄ…daÅ‚do szafek i do caÅ‚ej reszty? KurczÄ™, nie pamiÄ™tam! Wszyscy pracowaliÅ›my dniem i nocÄ….Ty siÄ™chociaż przejechaÅ‚aÅ› do Afganistanu i z powrotem.Chodzmy. wykonaÅ‚wymowny gest  no wiesz, gul gul. Ulrik Strange?WolnÄ… rÄ™kÄ… siÄ™gnÄ…Å‚ po pudÅ‚o.  Zgadza siÄ™! Strange.A co?Lund myÅ›laÅ‚a.On pociÄ…gnÄ…Å‚ za karton. MogÄ™? ProszÄ™  powiedziaÅ‚a i odprowadziÅ‚a go wzrokiem.Numer do Holsta ciÄ…gle miaÅ‚a na podkÅ‚adce.SiedzÄ…c samotnie przybiurku, wybraÅ‚a go, poÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ za pierwszym razem. Mówi Lund.Kiedy proszÄ™, żeby pan do mnie oddzwoniÅ‚, oczekujÄ™, żepan to zrobi. Przepraszam  powiedziaÅ‚ zjadliwy gÅ‚os po drugiej stronie. CiÄ…glemi coÅ› przeszkadza.Bomby.Kule.CiaÅ‚a.Wie pani, jak to jest. Co siÄ™ staÅ‚o z nieÅ›miertelnikiem Møllera?Cisza. To ważne, Holst.Co siÄ™ staÅ‚o z jego nieÅ›miertelnikiem? A jak pani sÄ…dzi? ZrobiÅ‚em to, co zawsze.PrzeÅ‚amaÅ‚em go iwsadziÅ‚em oba kawaÅ‚ki do worka z ciaÅ‚em.To ważne? Rodzice nigdy nie dostali nieÅ›miertelnika. Ja go tam wsadziÅ‚em, Lund!  krzyknÄ…Å‚ trzy tysiÄ…ce mil dalej. JeÅ›linie dotarÅ‚ do Kopenhagi, to znaczy, że ktoÅ› go zabraÅ‚.I zrobiÅ‚ nowy, który teraz leżaÅ‚ w torebce dowodowej, poplamionydymem z pieca piekarza, kiedyÅ› peÅ‚nego ludzkich koÅ›ci. MógÅ‚ go ktoÅ› zabrać w Afganistanie? O co chodzi? To pytanie.Czy ktoÅ› go mógÅ‚ zabrać, zanim ciaÅ‚o znalazÅ‚o siÄ™ wsamolocie? W żadnym razie, Lund.Traktujemy naszych polegÅ‚ych z szacunkiem.Czasami z wiÄ™kszym niż żywych.Gdyby ktoÅ› zostaÅ‚ przyÅ‚apany na kradzieżynieÅ›miertelnika polegÅ‚emu.Nawet sobie tego nie wyobrażam. DziÄ™kujÄ™  powiedziaÅ‚a.Piwo siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o.Trzeba siÄ™ byÅ‚o pointegrować.*To musiaÅ‚ być Brix.Nikt inny tak naprawdÄ™ jej nie sÅ‚uchaÅ‚.On zresztÄ…też nie zawsze.PrzechadzaÅ‚a siÄ™ poÅ›ród morza ciaÅ‚.Mundurowi spoceni po caÅ‚ym dniupracy.Kobiety z WydziaÅ‚u Kryminalistyki.Kilka osób z centrali.RobiÅ‚o siÄ™ ztego spore przyjÄ™cie.KtoÅ› wepchnÄ…Å‚ jej w rÄ™kÄ™ kolejne piwo, a ona nawet nie zauważyÅ‚a kto.Jedna strona sali zaliczona.Już miaÅ‚a ruszyć w drugÄ… stronÄ™, kiedyzatrzymaÅ‚a jÄ… czyjaÅ› rÄ™ka.Lund spojrzaÅ‚a.Pomalowane paznokcie.Staranny manikiur.Ruth Hedeby uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ do niej chyba po raz pierwszy.W każdymrazie Lund nie przypominaÅ‚a sobie innego razu.To byÅ‚ niepokojÄ…cy widok. Góra chce, żebym ci to powiedziaÅ‚a, Lund: dobra robota.ChciaÅ‚a ruszyć dalej.Hebeby miaÅ‚a inne plany. W koÅ„cu zamknÄ™liÅ›my sprawÄ™  stwierdziÅ‚a, trzymajÄ…c Lund zaramiÄ™. Wielkie dziÄ™ki. Tak pani sÄ…dzi? Tak!  Lojalna kobieta.Można byÅ‚o na niej polegać.PracuÅ›. MuszÄ™przyznać. ZatrzepotaÅ‚a rzÄ™sami w udawanym ubolewaniu. MiaÅ‚amwÄ…tpliwoÅ›ci.Kiedy Lennart.kiedy Brix po paniÄ… posÅ‚aÅ‚.WydawaÅ‚o mi siÄ™to nierozważne.WyniosÅ‚e spojrzenie.Wino poszÅ‚o jej do gÅ‚owy. A kiedy paniÄ… poznaÅ‚am, wydaÅ‚o mi siÄ™ to jeszcze bardziejnierozważne  dodaÅ‚a. Liczy siÄ™ pierwsze wrażenie.Powinna pani o tympamiÄ™tać. Liczy siÄ™ to, żeby szukać tak dÅ‚ugo, aż siÄ™ dotrze do prawdy.Hedeby bardzo chciaÅ‚a, żeby jej podziÄ™kowano.ChciaÅ‚a wziąć udziaÅ‚ wtej chwale, która wisiaÅ‚a w powietrzu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •