[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do pewnego stopnia, ale tak naprawdę to Charlotte i Max sąprawdziwymi wielbicielami antyku - powiedziała, ponownie podnoszącksiążkę.Anula & ponaousladansc - A ty nie?Z głośnym prychnięciem zatrzasnęła książkę.- Słabo mi się robi od tego całego Plutarcha i jemu podobnych! -wykrzyknęła, chcąc sprowokować wicehrabiego.To nie był jednak Max, tylko Raleigh.Roześmiał się, jakby jej słowasprawiły mu przyjemność.- I słusznie! Wygląda na to, że mamy ze sobą coś wspólnego.Kiedytwoja siostra i jej mąż zaczynają jedną ze swoich zawiłych dysput,zasypiam.Rozparł się leniwie na siedzeniu, w jego błękitnych oczach czaiły sięiskierki humoru, kąciki ust drgały z rozbawienia i Jane całym wysiłkiemwoli musiała powstrzymać się, by nie odpowiedzieć mu uśmiechem.Przygryzła dolną wargę.Powinna unikać jego towarzystwa, uznała.Tak jaknależy unikać wina, słodyczy i luksusu - oraz żądzy, gniewu i zawiści.Powściągliwość.wiczyła tę cnotę przez całe życie, a teraz powinna jązastosować w kontaktach z mężem.Sapnąwszy zniechęcająco, jeszcze razotworzyła książkę.- Będę ci musiał dobrać lekturę - odezwał się nie zrażony tymRaleigh.- Coś bardziej stosownego dla młodej mężatki niż te beznadziejnenudy.- Tylko on potrafił złożyć podobną propozycję tonem sugerującym, żejego wybór będzie z pewnością niestosowny.Zignorowała go.- Jane.Nachmurzyła się.Musiała walczyć z sobą, by nie poddać się jegourokowi.- Tak? - zapytała, nie podnosząc wzroku.- Chciałem przeprosić cię za Pimperingtona - Jego słowa brzmiałyszczerze, ale Jane, zasłonięta książką, nie dała po sobie poznać, że w nieAnula & ponaousladansc uwierzyła.- Nie musisz.Masz prawo wybierać sobie przyjaciół i zapraszać ichna obiad, kiedy zechcesz - odparła, udając, że nie rozumie, o co mu chodzi.- Wierz mi, on jest nieszkodliwy - powiedział Raleigh.- Jestprzygłuchy i dlatego mówi tak głośno.Do tego jest trochę nieogładzony,stąd jego bezmyślne i nieuprzejme uwagi, że przypominasz guwernantkę.Jeśli jednak nadal będziesz się upierać przy swoich strojach, więcej osóbmoże popełnić podobny błąd.Jane zaczęła ogarniać wściekłość.Raleigh usiłował ją obarczyć winąza naganne zachowanie swojego przyjaciela.- W moim stroju nie ma nic niewłaściwego - stwierdziła sztywno.Raleigh roześmiał się.- Przyznaj się, Jane, że specjalnie wybierałaś ciemne kolory, żebywyglądać jak w żałobie!Kolejny raz zatrzasnęła książkę.Nikt jakoś dotąd nie krytykował jejstrojów, oczywiście oprócz Charlotte, która była przyzwyczajona do drogichsukien, podkreślających jej urodę.- Noszę to, co jest dla mnie stosowne - oświadczyła.Czyż Sarah niemówiła zawsze, że nie ma sensu stroić wróbla w pawie pióra?- Rozumiem, ale teraz jesteś wicehrabiną i możesz nosić coś więcejniż czerń, szarość i brąz - powiedział Raleigh.Zanim zaprotestowała, dodał:- A co się tyczy Pimperingtona, to choć, jak zapewne zauważyłaś, mówigłośno i bez zastanowienia, jest porządnym człowiekiem.Kiedy zaś brakujemu pieniędzy, znajduje jakiś pretekst do wizyty, żebym go nakarmił.Jane poczuła niechętny podziw dla męża.Słusznie czynił, karmiącPimperingtona, choćby tamten był odrażającym potworem.Była pewna, żejej ojciec gorąco poparłby takie zachowanie.Zaczęła się zastanawiać, czyAnula & ponaousladansc aby Raleigh w rzeczywistości nie dbał o coś więcej niż węzeł fularu.Spojrzała na niego uważnie.- Sam często bywałem w takiej sytuacji i musiałem zdać się na pomocprzyjaciół - przyznał z łobuzerskim uśmiechem.Podziw Jane zniknął.Awięc to wyjaśniło jego nagłe miłosierdzie! Zrobiło jej się niedobrze na myśl,że ten bogaty, rozpieszczony dandys wyłudzał posiłki od przyjaciół.Uosabiał sobą wszystko co najgorsze.- Proszę, zamilcz! - zawołała, kryjąc się kolejny raz za książką.To, żejej najgorsze podejrzenia na temat Raleigha się sprawdziły, wcale jej niepocieszyło.Przeciwnie, pragnęłaby, żeby jej mąż był innym człowiekiem,takim, który nie kłamie, nie trwoni pieniędzy i nie podziwia się w lustrze.- Co się dzieje, Jane? Nie mów mi, że wciąż się gniewasz naPimperingtona.To wcale nie jest taki potwór!Jane starała się opanować, ale wzburzenie sprawiło, że powiedziała zgniewem:- To nie moja sprawa, gdzie lubisz się stołować.Jednak niezamierzam tolerować banialuk na mój temat!- Chętnie ci przypomnę - odparła, odkładając na bok powieść HannahMore.- Wmawiałeś swojemu przyjacielowi, że od dawna ci się podobałam,co nie jest prawdą! Mogę tolerować wiele rzeczy - dodała, obrzucając nie-chętnym wzrokiem jego wymuskaną postać - ale żądam uczciwości międzynami.Ale on, zamiast spłonąć ze wstydu, rozparł się tylko wygodniej nasiedzeniu.- A skąd ta pewność, że mi się nie podobałaś? - spytał z uśmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •