[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamarła, słysząc coraz bliżejtrzask patyków i szelest liści pod czyimiś nogami. Poruszając się najwolniej jak mogła, kciukiem zwolniła przycisk w swoim rewolwerzei pchnęła na bok bębenek.Puste łuski wysypała w dłoń, jednym okiem patrząc tam, skądmógł nadejść napastnik.Boże, jak żałowała, że nie posłuchała ostrzeżeń instruktorów! Ile razy mówili, żelepiej mieć więcej naboi niż mniej.%7łe pistolety automatyczne są lepsze od rewolwerów.Czyjednak ktoś kiedyś słyszał, żeby strażnik z parku został wplątany w strzelaninę?Sarah ładowała rewolwer, wyciągając naboje z pasa amunicyjnego rękami, które naglezrobiły się zbyt duże.Nagle usłyszała zbliżający się terkot helikoptera.Bogu dzięki, nareszcie nadeszłapomoc.- Sarah, tu Orzeł Jeden - zatrzeszczało jej radio.- Potrzebujemy pomocy, żebynamierzyć twoją pozycję.Nigdy w życiu nie słyszała takiego hałasu!38Susan, padając w stronę Bobby ego, kurczowo złapała się za twarz.Runęła jak ściętedrzewo.Próbował ją złapać, ale ponieważ lewą ręką trzymał wystraszonego Stevena, mógłużyć tylko prawej, a to nie wystarczyło.Siła jej upadku pociągnęła również jego.Z krzykiem upadł do tyłu, chwytając ręką powietrze.Zdążył tylko mocno przycisnąćchłopca do piersi.Lodowata woda oparzyła mu skórę niczym ogień.Bolesne igły zimna wbiły się wciało, kiedy zagarnęła go rzeka.Nagle pojęcia góry i dołu przestały cokolwiek znaczyć.Unoszony przez nurt Bobby starał się wypłynąć na powierzchnię, ale za każdym razem, kiedymyślał, że już mu się udało, woda znów ściągała go w dół.W obu rękach kurczowo trzymałStevena, który kopał go, drapał i gryzł próbując się wyrwać.Bobby pomyślał, że to już koniec.Wreszcie jego głowa znalazła się na powierzchni i krztusząc się odetchnął głęboko.Steven też, krztusząc się i wypluwając wodę, chwytał powietrze.Miał tak silny organizm, żewciąż jeszcze żył.Bobby czuł, że rzeka odrywa go od brzegu i niesie do głównego koryta, gdzie nurt byłszybszy.Boleśnie obijał się o skały, przepływając przez wąskie przesmyki i spadając z wysokich na metr progów.Jakoś udało mu się ułożyć na plecach i zwrócony nogami doprzodu tulił do siebie Stevena jak wydra swoje potomstwo.Czuł się tak, jakby poruszał się w wodzie z prędkością stu kilometrów na godzinę.Obawiał się, że szorując plecami i pośladkami po dnie może sobie połamać kości.To już nie mogło długo trwać.Lodowata woda wysysała z niego energię.Z corazwiększym trudem odpychał się nogami od skał.Jeśli nie znajdzie sposobu, żeby wydostać sięna brzeg, wkrótce będzie już na to za pózno.Utonie wraz ze Stevenem.Mógł też umrzeć zpowodu wyziębienia, ale było to lepsze od utonięcia.Wszystko było lepsze od utonięcia.Z głową tuż nad wodą ledwo dostrzegł zarys drzewa zwalonego w poprzek rzeki.Wydawało mu się, że do połowy jest zanurzone w wodzie.Jeśli wielkie stare drzewo, którestąd wyglądało na sosnę, upadło stosunkowo niedawno, to jego wystające nad wodę gałęziemogły być jeszcze na tyle mocne, żeby złapać się za nie.Jeśli jednak zwaliło się wiele lattemu, to podczas zderzenia gałęzie zachowają się jak nadstawione przeciwko nim ostrzawłóczni.Sterował nogami, wiosłując prawym ramieniem, które ciążyło mu jak odlane z ołowiu.W lewej drżącej z wysiłku ręce silnie trzymał Stevena, który kopał, wierzgał nogami,wypluwając całe litry wody.Nieubłagany nurt więził ich w swoim uścisku i nie miał zamiaruwypuścić.Bobby nie zobaczył kolejnego progu, dopóki nie znalazł się na nim.Zaczepił nogą odwa głazy, skryte tuż pod powierzchnią wody.Noga została w tyle, gdy reszta ciałaprzesunęła się do przodu.Trzasnęły kości łączące staw skokowy z kolanem.Zawył z bólu.Skały uwolniły jego stopę, gdy już sądził, że odrywa się od reszty ciała.Kiedy jego zamroczony bólem umysł zaczął normalnie pracować, Bobby zdał sobiesprawę, że już nie trzyma w rękach Stevena.*Zapasowe naboje rozsypały się, kiedy Sarah szybkim ruchem dłoni wyłączyła głośnikkrótkofalówki.Strzelec zareagował natychmiast.Sarah po odgłosie wystrzału poznała, żeznajdował się nieco z boku.Próbował wykurzyć ją z ukrycia.Nie mógł wiedzieć, że jestniemal bezbronna, i musiał być bardzo ostrożny.Sarah wyłączyła krótkofalówkę.Kiedy po ciemku obmacywała ręką ziemię, szukajączgubionych nabojów, pomyślała, że to niemożliwe, żeby serce mogło jej bić tak szybko.Nagle usłyszała ruch za rzadkimi zaroślami.Teraz odgłosy były o wiele głośniejsze idobiegały z innego kierunku niż przedtem. Chryste! Ten facet obchodził ją naokoło! Wiedział, gdzie się ukryła! %7łeby znalezćchoć jeden nabój! Wtedy przynajmniej miałaby jakąś szansę.Teraz stanowiła cel, jaksylwetki na tarczach na strzelnicy FBI.W górze narastał huk nadlatującego helikoptera.Russel wie, gdzie jesteśmy!Tuż za jej kryjówką trzasnął złamany patyk.Sarah zamarła.Jezu, ten facet tam był!Był za osłaniającymi ją, beznadziejnie rzadkimi zaroślami.Musiał słyszeć, jak wali jej serce.Helikopter i bliskość napastnika, którego oddech prawie czuła za plecami, rozpraszałyjej uwagę.Dlatego w pierwszej chwili nie zwróciła uwagi na to, co wymacała palcami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •