[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas przesÅ‚uchania adwokat mo¿e osi¹gn¹æniemal wszystko(& ) Mo¿e siê posun¹æ dalej ni¿ powinien i mo¿e te¿ sprawiæ, ¿eprawda zostanie uznana za faÅ‚sz. Prawda?  zdziwiÅ‚ siê Facher któregoS dnia po wyjSciu z s¹du. Le¿y za-grzebana pod dnem bezdennej studni.W dwunastym tygodniu rozprawy, pod koniec zeznañ Pindera, przysiêgli wrê-czyli Skinnerowi prezent.Nie uszÅ‚o ich uwagi, ¿e siwy i przygarbiony sêdzia, spra-wiaj¹cy wra¿enie niedoÅ‚ê¿nego, czêsto mocuje siê z wypaczonymi i zacinaj¹cymisiê drzwiami, które prowadz¹ z sali obrad do jego gabinetu.Podarowali mu wiêcoszlifowany granitowy klin, umo¿liwiaj¹cy blokadê drzwi w pozycji otwartej.SkinnerpochwaliÅ‚ siê prezentem przed adwokatami ( Mo¿e to nawet kamieñ znad Aberjo-ny?  za¿artowaÅ‚) i nikt nie uznaÅ‚, ¿e jest w tym coS niestosownego.Ale Schlichtmanna to zaniepokoiÅ‚o.Wieczorem jadÅ‚ obiad w towarzystwiePhillipsa i jego ¿ony, Julianny.Kiedy opró¿nili butelkê wina i rozmowa zeszÅ‚a natemat sêdziego, zauwa¿yÅ‚:287  Ten prezent Swiadczy, ¿e przysiêgli ¿ywi¹ olbrzymi respekt dla Skinnera.A¿ bojê siê mySleæ, ¿e mógÅ‚by byæ równoznaczny pytaniu: Panie sêdzio, jak mamyzadecydowaæ w tej sprawie? Bo jest równoznaczny  odparÅ‚ Phillips. Skinner to dla nich najwy¿szyautorytet.Znalexli siê w caÅ‚kiem sobie obcym Swiecie prawa, wiêc traktuj¹ go jakprzewodnika. I to mnie przera¿a.JeSli uznaj¹ go za ojca, gÅ‚owê rodziny, to kim ja dla nichbêdê? Wyrzutkiem? Synem marnotrawnym? A kim byÅ‚by Facher w twojej wizji? NieznoSnym wujaszkiem?Schlichtmann zaSmiaÅ‚ siê, ale zaraz spowa¿niaÅ‚. Facher ma bardzo siln¹ osobowoSæ  powiedziaÅ‚. ZwróciÅ‚eS uwagê, jakzerka na sêdziego, zadaj¹c pytania? A¿ siê dziwiê, ¿e nawet nie próbuje rozma-wiaæ z przysiêgÅ‚ymi.OpowiedziaÅ‚ Juliannie o swojej wizycie w gabinecie obroñcy, kiedy Facherz dum¹ pokazywaÅ‚ mu zdjêcie córki.UznaÅ‚ wtedy, ¿e jego duma wynika z ukrytejtêsknoty za normalnym ¿yciem rodzinnym. To rozwiedziony, samotny, stary facet, któremu nie zostaÅ‚o nic oprócz sprawzawodowych  dodaÅ‚.Julianna pomySlaÅ‚a, ¿e to strasznie smutne. Naprawdê jest sam jak palec? Co siê z nim stanie, gdy przejdzie na emeryturê?Ale Schlichtmann znów popadÅ‚ w nastrój przygnêbienia. Kogo to obchodzi, do cholery?  mrukn¹Å‚.W pi¹tek, pod koniec maja  gdy Skinner ogÅ‚osiÅ‚ dzieñ przerwy w rozpra-wie  Jan zorganizowaÅ‚ spotkanie z przedstawicielami towarzystwa ubezpiecze-niowego w sprawie Helen O Connell.Phillips poSwiêciÅ‚ jej półtora miesi¹ca pra-cy i uznaÅ‚, ¿e s¹ gotowi do wznowienia negocjacji.Gordon zarezerwowaÅ‚ salêkonferencyjn¹ w hotelu  Embassy Suits , a Phillips otrzymaÅ‚ bojowe zadanie ku-pienia butelki sÅ‚odowej szkockiej whisky.StaÅ‚o siê ju¿ zwyczajem, ¿e w rozmo-wach z agentami ubezpieczeniowymi wznosi siê toasty a¿ do pomySlnego uzgod-nienia warunków ugody.Tego dnia rano Phillips przyniósÅ‚ do biura butelkê whisky, narysowaÅ‚ kreskêw dolnej czêSci etykietki i powiedziaÅ‚: Gwarantujê wam, ¿e wynegocjujemy porozumienie, zanim whisky ubêdziedo tego poziomu.Schlichtmann uSmiechn¹Å‚ siê szeroko. To mo¿e ju¿ teraz wypijemy po jednym?Ju¿ wczesnym popoÅ‚udniem przeciwnicy zgodzili siê wypÅ‚aciæ pół milionadolarów odszkodowania, podczas gdy Schlichtmann ograniczyÅ‚ ¿¹dania z oSmiu-set do szeSciuset czterdziestu tysiêcy.Na tym etapie negocjacje utknêÅ‚y w mar-twym punkcie.Whisky z wolna ubywaÅ‚o, lecz pojawiÅ‚a siê groxba, ¿e w ogóle niedojdzie do porozumienia.Kiedy ich trzej rozmówcy udali siê do pokojów na na-radê, Jan powiódÅ‚ spojrzeniem po twarzach wspólników i rzekÅ‚:288  Proponujê spuSciæ do szeSciuset tysiêcy.Mam wra¿enie, ¿e to dla nich ja-kaS bariera psychologiczna. PopeÅ‚nimy bÅ‚¹d, jeSli zbyt szybko pójdziemy na ustêpstwa  zaoponowaÅ‚Phillips. Lepiej zaczekajmy do poniedziaÅ‚ku, niech siê poczuj¹ przyparci do muru.Agenci wrócili, wzniesiono kolejny toast.Schlichtmann zacz¹Å‚ opowiadaæo sprawie Woburn.MówiÅ‚ prawie przez trzy kwadranse, jakby caÅ‚kiem zapomniaÅ‚o celu spotkania.Phillips z niepokojem zerkaÅ‚ na butelkê, w której poziom trunkuniebezpiecznie zbli¿aÅ‚ siê do naznaczonej przez niego granicy.Jeden z agentów ponownie wyszedÅ‚ z sali, ¿eby porozumieæ siê telefoniczniez klientem.Kiedy wróciÅ‚, odci¹gn¹Å‚ Schlichtmanna na bok i przekazaÅ‚ szeptem,¿e wytwórca Srodka znieczulaj¹cego, który zastosowano podczas operacji, zgo-dziÅ‚ siê doÅ‚o¿yæ z wÅ‚asnych funduszy dziewiêædziesi¹t tysiêcy dolarów.Zatemsumaryczna oferta wzrosÅ‚a do piêciuset dziewiêædziesiêciu tysiêcy. Czy to wystarczy?  zapytaÅ‚.Tym razem adwokaci wyszli na naradê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •