[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płakać mi się chce, kiedy tylkopomyślę o mamie, a co dopiero, kiedy muszę rozmawiać o niejz tymi wszystkimi obcymi ludźmi.Mona pochyla się nisko nad nim i patrzy mu w oczy — zaczerwienione, ze spuchniętymi powiekami.— Jeżeli nie chcesz, wcale nie musimy tam wracać.— Przejechaliśmy taki kawał, to chyba trzeba to skończyć.Wstaje.Mona prostuje się, wygładzając na biodrach czarnąspódnicę.Patrzy na nas.Oboje przyzwalająco kiwamy głowami.Wills ma rację.Skoro już przebyliśmy taki szmat drogi, trzebarzecz doprowadzić do końca.168Mona obraca się do Rosemary.— Chyba byłoby lepiej, żebyś siedziała obok niego.Oczywi­ście, jeżeli nie masz jeszcze dosyć.Rosemary wstaje i kładzie rękę na ramieniu Willsa.— Okay, złotko, wracajmy.Im szybciej będziemy mieli to zasobą, tym lepiej.Znikają za drzwiami.Tym razem jestem zbyt zdenerwowany,Żeby rysować.Krążę po pokoju niczym kandydat na ojca po korytarzu porodówki.Wychodzą po godzinie.Oczy Willsa są jeszcze zaczerwienione, ale nie bardziej niż poprzednio.Rosemary i Mona szepczą mu coś do ucha.Podnoszą głowy i uśmiechają się do mnie.Monawysuwa się do przodu.— Możesz być z niego dumny.Ja jestem.Był wspaniały.Pierwszy raz w życiu widziałam, żeby taki młody człowiek ośmieszyłtaką zgraję prawników.Warto to było zobaczyć.Rosemary też się uśmiecha.Ogląda się na Monę.— Czy mogę powiedzieć Willowi, co ustawiło całe to przesłuchanie?— Pozwól, że ja opowiem.Wtedy to chyba nie będzie nielegalne.Jako wasz prawnik mogę z wami o tym rozmawiać.Tak czy owak, zatrzymajcie to dla siebie.— Odwraca się do mnie.— To był znowu Chuck Hurtz.Ni z tego, ni z owego zapytałMillsa, czy mama i tato często się kłócili.Zanim zdążyłam zare-agować, Wills zaczął odpowiadać.Uznałam, że w tej sytuacji lepiej mu nie przerywać.Wills popatrzył mu w oczy i powiedział„Jasne, że się czasami kłócili, ale niezbyt często".Hurtz wyglądał, jakby zwęszył krew.„O co się kłócili?" Wills na to: „No więc,mama bardzo dobrze gotuje, a Bert zawsze wszystko pieprzył albopolewał ketchupem.Mamę okropnie to gniewało".Najpierw zrobiło się zupełnie cicho, a potem wszyscy zaczęli się śmiać.Nawet Hurtz nie mógł powstrzymać uśmiechu.Rosemary ma rację, toustawiło resztę przesłuchania.Rozmawiamy jeszcze przez chwilę.Jest za kwadrans czwarta.— Teraz moja kolej?169— Nie, tobie dopiero chcą się naprawdę dobrać do skóry, więc będą potrzebowali więcej czasu.Rozpoczniemy jutro o dziewiątejrano.Odprowadzę was do samochodu.O tej porze zaczynają siękorki.Jak się pośpieszycie, może uda wam się ich uniknąć.Około piątej docieramy do domu.Ani Robert, ani Karen niewrócili jeszcze z pracy, ale mamy klucz.Jesteśmy zmęczeni.Wskakujemy do łóżek i błyskawicznie zasypiamy.Następnego dnia Karen i Robert pożyczają nam swój samochód.Teraz już znam drogę.Kieruję się na Hawthorne, a z mostu widać już różowy budynek, w którym mieszczą się biura Bakera,Forda.Wygląda bardzo złowieszczo.Trzęsę się na samą myślo przesłuchaniu.Obiecuję sobie, że się nie rozpłaczę.Kiedy wchodzimy na górę, Mona oraz Clint Williams już nanas czekają.Pozostali prawnicy stoją w małych grupkach i szepcząsobie coś do ucha.Wyglądają jak egzorcyści albo jak studenciprzed trudnym egzaminem.Przedmiotem tego egzaminu mam byćja.Mona i Clint prowadzą mnie na bok.Clint udziela mi ostatnichwskazówek.Czuję się jak zawodnik słuchający rad trenera przedwejściem na boisko.— Nie mów nic, co mogliby wykorzystać przeciw nam.Niepozwól zajrzeć sobie w karty.Jeżeli będziesz miał jakieś wątpliwości co do pytania, wystarczy, że spojrzysz na mnie albo na Monę.Przede wszystkim po każdym pytaniu odczekaj trochę, żebydać nam czas na zastanowienie i decyzję, czy powinieneś na nieodpowiadać.Sprawiasz wrażenie dosyć porywczej osoby.Musiszzachować zimną krew.Wygląda na to, że nie mają do mnie zbyt wielkiego zaufania.Prawdopodobnie jestem za bardzo pewny siebie i tego właśnie sięobawiają.To jest jak gra w szachy albo w brydża.Nie wolnozdradzić się ze swoimi myślami i uczuciami.Nigdy nie byłemw tym dobry.Powinienem więc zdać się na nich.Wchodzimy do pokoju i idę prawie do końca stołu, pod okno.Po drugiej stronie siedzi jakiś mężczyzna obok bardzo staroświecko wyglądającego urządzenia; poznaję, że to maszyna do steno-170grafowania — taka, jakie nieraz widziałem na filmach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •