[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Istotę tej klątwydopiero stopniowo zaczynał pojmować, kiedy tak się borykał z mułem połączony z nim, skutystalą i drewnem srogiego pługa - tego symbolu męskości, który wydzierał z uległej, bujnej samiczejziemi kukurydzę mającą wykarmić obu, chłopca i muła.A tymczasem Clytie czuwała, pełnazadumanej, zawziętej, zazdrosnej, nieustannej troski, ani na chwilę nie tracąc go z oczu;przybiegała natychmiast, kiedy tylko ktoś biały czy czarny zatrzymał się na drodze w pobliżu pola,najwyrazniej chcąc zaczekać, aż chłopiec skończy orać bruzdę i dojdzie do drogi, żeby z nimnawiązać rozmowę - przybiegała wtedy, odganiała chłopca jednym cichym słowem czy nawetgestem stokroć grozniejszym niż cicho mamrotane obelgi, jakimi żegnała owego przechodnia,żeby szedł sobie dalej.Tak, więc (zdaniem dziadka) żadna z nich obu nie mogła ponosić odpowiedzialności za to, żeon przeszedł do Murzynów.Przecież nie Clytie, która go strzegła, jak gdyby był hiszpańskądziewicą, i nawet wówczas, gdy jeszcze w żadnym razie nie podejrzewała, że on kiedykolwiekbędzie mieszkał w Setce Sutpena, przerwała mu to jego pierwsze spotkanie z małym czarnuchem ikazała mu wracać do domu.I przecież nie Judith, która w każdej chwili mogła była nie zgodzić sięna to, żeby on sypiał w tym łóżeczku białego dziecka w jej sypialni, i która nawet gdyby niechciała, żeby on sypiał na podłodze, mogła była kazać Clytie, Murzynce, dzielić z nim,murzyńskim dzieckiem, jakieś inne łóżko - a jednak tego nie zrobiła: i może by uczyniła z niegomnicha, bezżennego, ale przecież na pewno nie eunucha; i chociaż nie wiadomo, czy pozwoliłabymu uchodzić za cudzoziemca, to jednak wiadomo na pewno, że kto jak kto, ale ona by go niedoprowadziła do zadawania się z Murzynami.To wszystko jednak były raczej przypuszczenia, bokonkretnie dziadek nie wiedział, chociaż i tak wiedział więcej niż miasteczko, cała okolica, gdziejuż od dawna krążyły wieści, że w Setce Sutpena mieszka jakiś mały obcy chłopiec, którynajwidoczniej wychylił nos z tego domu po raz pierwszy mając już lat dwanaście, przy czym jegoobecność nawet nie była dla miasteczka i hrabstwa niejasna, bo ludziom zdawało się teraz, że jużwiedzą, dlaczego Henry zastrzelił Bona.Dziwiąc się tylko, w jaki sposób Clytie i Judith zdołały takdługo utrzymać to dziecko w ukryciu, wszyscy byli pewni, że Judith pochowała Bona już jakowdowa w pełnym tego słowa znaczeniu, chociaż nie mogła tego dowieść żadnym papierkiem.Dziadek natomiast snuł wtedy pełne niedowierzania (i zgorszenia) domysły, że może ten chłopiecjest dzieckiem Clytie spłodzonym przez jej ojca na ciele rodzonej córki, (bo, pomimo że miał jużw sejfie te sto dolarów i własnoręcznie przez Judith wypisane zlecenie na czwarty nagrobek,jeszcze sobie nie skojarzył tego chłopca z owym chłopczykiem, którego zobaczył przed dwomalaty, wtedy, gdy oktoronka przyjechała popłakać nad grobem).Najpierw widywano chłopca tylkow pobliżu domu, przy czym zawsze gdzieś niedaleko była Clytie, a potem już jako młodzieńcawidywano go w polu przy orce, ale że i przy tym Clytie go nie spuszczała z oka, wkrótce jużpowszechnie było wiadomo, z jaką posępną, bezustanną, czujnością ona wykrywa i udaremniawszelkie usiłowania wszczęcia z nim rozmowy, więc wreszcie z tych usiłowań zrezygnowano.Tak więc jeżeli ktokolwiek coś o nim wówczas wiedział, to chyba tylko dziadek, który wreszcie goprzecież sobie skojarzył z tym dzieckiem przy grobie przed paroma laty.Nie gdzie indziej też, ale właśnie do kancelarii dziadka przyszła Judith w owo popołudnie wpięć lat pózniej, będąc w Jefferson po raz pierwszy od niepamiętnych czasów - kobieta teraz jużczterdziestoletnia, wciąż jeszcze w tej samej niezgrabnej perkalowej sukni i w czepku spłowiałymod słońca.Nawet nie chciała usiąść i chociaż twarz miała jak zawsze nieprzeniknioną, emanowałajakimś straszliwym, palącym pośpiechem.Rozmawiała z dziadkiem już idąc, już go prowadząc dosądu, do zatłoczonej sali, gdzie właśnie odbywał się proces tego chłopca (tylko że wtedy to już byłmężczyzna) w kajdankach, przy policjancie i z ręką na temblaku, i z głową zabandażowaną,ponieważ przedtem zabrano go do lekarza.Dziadek dopiero stopniowo dowiedział się, co zaszło, ai to niezbyt dokładnie, ponieważ sam sąd niewiele zdołał wyciągnąć od świadków, którzy w czasiebijatyki uciekli, żeby wezwać szeryfa, oraz od ludzi, z którymi ten chłopak się bił (z tych jedenMurzyn tak ciężko został przez niego poraniony, że nie mógł się stawić na rozprawę).Stało się tona murzyńskiej zabawie w jakiejś chacie oddalonej o parę mil od Setki Sutpena; on tam właśniebył, przy czym dziadek nigdy nie miał się dowiedzieć, jak często przedtem brał udział w takichzabawach i czy tam przyszedł na tańce, czy na grę w kości z mężczyznami w kuchni, gdzierozpętała się owa awantura - awantura, jak wynikało z zeznań świadków, wszczęta przez niego, anie przez Murzynów, i to w dodatku ni stąd, ni zowąd, nie spowodowana żadnym podejrzeniem oszachrajstwo, w ogóle niczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexBlatty William Peter Egzorcysta 01 Egzorcysta(1)
William Inboden Religion and American Foreign Policy, 1945 1960, The Soul of Containment (2008)
William Blum Killing Hope, US Military and CIA Interventions Since World War II (2003)
Walter Jon Williams Dread Empire's Fall 02 The Sundering
Walter Jon Williams Dread Empire's Fall 01 The Praxis
Chima, Cinda Williams Daemone Das Exil der Koenigin
Chet Williamson [The Searcher Empire of Dust (retail) (epub)
Michael Thomas American Policy toward Israel, The Power and Limits of Beliefs (2007)
Roger Manvell & Fraenkel Heinrich Goring(2)
Roberts Nora 03 Kamień Pogan