[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.209- Przeszukaj go - zwróciła się do mnie Astiza, gdy oboje usiedliśmy przy naszym jeńcu.- Oni zabierają do bitwycałe swoje bogactwo, żeby przepadło, gdy zginą.W rzeczy samej mój jeniec okazał się nie lada skarbem.Miał kaszmirowy turban, a gdy mu go zdjąłem, zobaczyłemczapkę z wszytymi w nią złotymi płytkami tworzącymi żółtyhełm.Jeszcze więcej złota zawierał jego tkany pas, pistoletybyły wykładane macicą perłową i ozdobione klejnocikami, ajego sejmitar miał czarną damasceńską klingę i wykładanązłotem rękojeść z rogu nosorożca.W ciągu kilku sekund stałemsię bogaczem, podobnie zresztą jak większość francuskichżołnierzy.Nieco później oceniono, że z każdego mamelukamożna było złupić przeciętnie piętnaście tysięcy franków wzłocie.Ludzie bezlitośnie łupili trupy.- Mój Boże, kimże on jest? - zapytałem.Astiza chwyciła jeńca za rękę, obróciła ją, by zerknąć napierścienie, i znieruchomiała.- Syn Horusa - mruknęła.Na jego palcu widniał ten sam symbol, jaki miała na swoimamulecie.Nie był to znak wyznawców islamu.Jeniec szybkimruchem cofnął dłoń.- To nie dla ciebie - warknął po angielsku.- Znasz mój język? - zapytałem zaskoczony.- Miałem do czynienia z europejskimi kupcami.I słyszałemo tobie, Angliku w zielonym płaszczu.Co Brytyjczyk robiwśród Francuzów?- Jestem Amerykaninem.Antoine jest Francuzem, a Astizapół-Greczynką, pół-Egipcjanką.Przez chwilę trawił to wszystko.- A ja jestem mamelukiem.- Leżąc na plecach, spojrzał wniebo.- Wojna i przeznaczenie sprawiły, żeśmy się spotkali.- Jakie jest twoje imię?- Jestem Aszraf el-Din, oficer Murad Beja.210- A co znaczy „syn Horusa"? - zapytałem Astizę.- Wyznawca starych bogów.Ten człowiek nie jest ty-powym mamelukiem z Kaukazu.Jesteś jednym z dawnychmieszkańców tego kraju, prawda? - zwróciła się do jeńca.- W moich żyłach płyną wody Nilu.Jestem spadkobiercąPtolemeuszy.Ale w szeregi mameluków przyjął mnie samMurad Bej i jemu złożyłem przysięgę wierności.- Ptolemeusze? - zapytałem.- Masz na myśli ród Kle-opatry?-1 wodzów Aleksandra i Cezara - odpowiedział z dumą wgłosie.- Mamelucy gardzą Egipcjanami, którzy są ich poddanymi - wyjaśniła Astiza - ale niekiedy werbują członkówdawnych wielkich rodów.Wszystko to wydało mi się zdumiewającym zbiegiemprzypadków.Atakuje mnie wyjątkowy mameluk, który klniesię na pogańskiego boga i mówi po angielsku?-Czy mogę ci zaufać, jeżeli pozwolimy ci wstać?-Jestem twoim jeńcem, pokonanym w uczciwej walce - stwierdził Aszraf.- Zdam się na twoją łaskę.Pozwoliłem mu wstać.Zachwiał się, ale utrzymał nanogach.- Trudno wymówić twoje imię - stwierdziłem.- Będę cimówił Asz.- Usłyszeć, znaczy usłuchać.Sprzyjający mi jak dotąd los mógł odwrócić ode mnie swątwarz, gdybym nie zdołał zadowolić kolegów, pojmującznaczenie medalionu.Astiza ze swoim znakiem Horusa cośniecoś mi wyjaśniła, ale może ten czort też zdołałby rzucićtrochę światła na tę zagadkę? Podczas gdy pułki wiwatowały iwszyscy patrzyli na bitwę, wyjąłem medalion spod koszuli ipokazałem Arabowi.Talma skwitował to zdumionymspojrzeniem.- Synu Horusa, jestem kimś więcej niż wojownikiem -211powiedziałem.- Przybyłem do Egiptu, żeby zrozumieć, co tojest i do czego służy.Poznajesz ten medalion? Zamrugał.- Nie.Ale znam kogoś, kto mógłby wiedzieć.- Kogoś, kto zna egipskich bogów i historię?Arab spojrzał na Astizę.Dziewczyna skinęła głową i przezchwilę oboje rozmawiali po arabsku.W końcu zwróciła się domnie:- Ethanie Gage, za twoim cieniem podążają bogowie, októrych nic nie wiesz.Pojmałeś wojownika, który twierdzi, żewie o człowieku znanym mi tylko ze słyszenia.Ten człowieknosi imię dawno już zapomniane.- Jakie?-To mędrzec Enoch, znany też jako Hermes Trisme-gistos,Hermes po trzykroć wielki, skryba bogów, mistrz sztuk i nauk.- No, no.- Enoch był też, zgodnie z przekazem Starego Testamentu, ojcem Matuzalema.Długowieczna kompania.Masońska pamięć podsuwała mi też tytuł KsięgiEnocha, która miała być źródłem mądrości starożytnych.Podobno przepadła przed kilkoma tysiącami lat.Zmierzyłem wzrokiem mojego wciąż jeszcze broczącego krwiąjeńca.- On zna tego mędrca?Dziewczyna skinęła głową, gdy jeniec gapił się na mójmedalion.- Enoch - powiedziała - jest jego bratem.Niespodziewanie ruszyliśmy do natarcia.Czworobokiprzeformowały się w kolumny i dosłownie po łanach trupówruszyliśmy na egipskie fortyfikacje pod Imbabą.ZwiązałemAszowi ręce za plecami jego własnym pasem ze złotogłowiu izdjąłem mu turban.Miał dokładnie ogolony łeb, poza małymkosmykiem włosów na czubku głowy, zostawionym po to, byprorok Mahomet mógł rozpoznać po nim wydających ostatnietchnienie swoich212wojowników i za ten kosmyk wciągać ich do raju.Jego czapęze złotych monet zatknąłem sobie za pas, a Asti-za niosłabajeczny miecz.Czułem się nieswojo, zostawiając mojemujeńcowi odsłoniętą głowę na takim upale, ale moje poczuciewiny łagodziło to, że promienie słońca z coraz większymtrudem przebijały się przez powietrze pełne kurzu.Choć byładopiero czwarta po południu, dzień letniego przesilenia robiłsię coraz bardziej mroczny.Przedzierając się przez bitewne pole, coraz wyraźniejwidziałem skutki bitwy Podczas gdy na nasz czworobok idrugi, dowodzony przez Jeana Louisa Reyniera, zwaliła sięcała siła uderzenia mameluków, pozostałe już wcześniejruszyły naprzód.Jeden przełamał szyk Egipcjan nieopodalNilu i zaczął szarpać tyły egipskiej piechoty ogniem z dział.Dwa inne natarły wprost na Imbabę, żeby zdobyć ustawionetam baterie egipskich dział.Resztki jazdy mameluków sięrozdzieliły - jedni poszukali schronienia wśród miejskichumocnień, a inni, pod wodzą Murad Beja, zostali zepchnięci nazachód, w objęcia pustyni.Ta ostatnia grupa poszła wrozsypkę.Bitwa przeistoczyła się w pogrom, a pogrom w rzeź.Francuzi zdobyli okopy pod Imbabą pierwszym zajadłymatakiem, rozbijając w puch albańskich piechurów.Rzucającymsię do ucieczki osmańskim wojownikom strzelano w plecy lubspychano ich do Nilu.Gdziekolwiek tylko Francuzi przestawalistrzelać, natychmiast podcinał ich niczym bat rozkaz samegodowódcy.Napoleon wpadł w zimną furię.W tym całymzamieszaniu ponad tysiąc mameluków ugrzęzło w szeregachwłasnej piechoty i wespół z nią zostało zepchniętych do rzeki,gdzie szybko poszli na dno obciążeni osobistymi bogactwami.Ci, którzy próbowali bronić się na brzegu, byli bezlitośniezabijani.W tej bitwie dały o sobie znać najbardziejprymitywne ludzkie instynkty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •  

     

    hp include("s/6.php") ?>