[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uniosła starszą damę tak łatwo, jakby dzwigała podręczny kufer.Strach, młodość ideterminacja dodały jej sił.Trzymając w rękach niemal cały ciężar kruchego ciała lady Letty, Jessalynprzetransportowała je pod drzwi.Aby wydostać się na zewnątrz z sypialni babki,należało najpierw wyjść na274korytarz, a potem zejść po schodach.Duże, podwójne okna pokoju wychodziły napodwórze.Znajdowały się dwie kondygnacje powyżej granitowego bruku.Jessalynmiała szansę okupić skok z nich jakimś złamaniem, lecz na pewno nie jej babka.Zataczając się, szła przez języki ognia.Pochylona, ciągnęła lady Letty w stronęschodów.Paliło ją w gardle.Za każdym razem, kiedy przełykała, zdawało się jej, żepołyka czysty ogień.Gorąco przenikało do płuc, przypiekało skórę.Uszy bolały odhałasu, jaki czynił żywioł - głośniejszy od wiatru, silniejszy niż najbardziejrozgniewane morze.Wokół poręczy ogniki wiły się niczym węże, pełzały po stopniach.Jessalynzatrzymała się, spojrzała w dół.Mogło się zdawać, że zagląda do wnętrza pieca.Ogień przypominał żywą istotę.Czerwone i żółte płomienie chwytały, a następnietrawiły drewno kawałek po kawałku, coraz jaśniejsze, gorętsze, bardziej żarłoczne.Poniżej powstawała czerwona poświata i wszystko zdawało się tonąć w niej niczymw kałuży krwi.Lady Letty wbiła paznokcie w ramię Jessalyn.- Tędy nie przejdziemy, moje dziecko - wykrztusiła.Jessalyn zamrugała i wzdrygnęła się.Popatrzyła w dół i ujrzała śmierć.Panikawydusiła z niej cały zapas powietrza, jaki jej pozostał w płucach: babka miała rację,w żaden sposób żywe nie zdołają wyjść na zewnątrz przez frontowe drzwi.Teraz je-dyną szansą była droga przez jej pokój.Najpierw należało dostać się na daszek,który osłaniał salonik w przedniej części budynku, co nie wydawało się bardzotrudne.Potem czekał ich znacznie dłuższy skok, ale nie na kamienie, tylko naziemię.Odwróciła się.Płonąca belka spadła z sufitu, z bliska mijając jej głowę.Niezauważyła tego.Znowu oparzyła dłoń o klamkę, lecz tym razem nie wydała z siebieżadnego dzwięku.Staroświeckie łóżko, w którym spędziła ostatnią noc i w którymprzespała wszystkie noce swojego dzieciństwa, stało się teraz stojącym w ogniułatwo palnym stosem.Oparła lady Letty o ścianę pod oknem, jedyną ścianę, którejnie trawił ogień.Posługując się krzesłem jak taranem, rozbiła drewnianą ramę igrube szkło.Odgłosy pożaru zagłuszyły brzęk tłuczonego szkła.Dzwignęła babcię na parapet, następnie na daszek.Potem zawróciła z niejasnąmyślą o dostaniu się na poddasze, aby ratować Bekę.Nagle drzwi wyleciały wpowietrze i płomienie275wdarły się do pokoju, jakby pochodziły z paszczy ziejącego ogniem smoka.Uderzyła w nią fala gorącego powietrza, spychając na roztrzaskane okno.Szlochając i dławiąc się, Jessalyn wyszła na zewnątrz, poruszając się na czworakachpo chropowatych cedrowych gontach.Skaleczyła się przy tym o rozbite szkło, alenie zauważyła tego.Stały obie, trzymając się tępego grzbietu łagodnie opadającego dachu, i oddychałyświeżym, chłodnym powietrzem.Wiatr szarpał włosy Jessalyn i jej porozdzieranąkoszulę nocną.Poniżej w saloniku płonął ogień, a cienkie cedrowe deszczułki podstopami były już rozgrzane i z każdą chwilą nagrzewały się coraz bardziej.Wiedziała, że to kwestia sekund, nim drewno dachu zacznie się palić.Kątem oka zauważyła jakieś poruszenie w zagrodzie, usłyszała swoje imię, którenatychmiast porwał i poniósł wiatr.- Beka! - chciała krzyknąć, lecz była taka wstrząśnięta, że zdołała tylko zachrypieć.-Podaj drabinę! Ze stajni!Beka wołała i na coś pokazywała.Jessalyn zobaczyła, że przez otwarte drzwi stajniwybiega galopem Rozwaga - jedyny koń mieszkający w End Cottage - a za niąpodąża jakiś mężczyzna z drabiną pod pachą.Usłyszała skwierczenie i poczuła nanogach nową falę ciepła.Sufit saloniku zajmował się ogniem.Po chwili ów mężczyzna był już przy niej na płonącym dachu i odbierał z jej rąklady Letty.Duncan, sługa hrabiego.Zeszła za nim po drabinie.Nagimi stopami dotknęła twardego gruntu, wilgotnego ichłodnego.Dygotały jej nogi.Zakręciło się w głowie.Niewiele brakowało, arunęłaby na ziemię.- Panienko Jessalyn! - wrzasnęła Beka, chwytając ją wpół.-Ojej, panienko Jessalyn,niechże panienka tylko nie zemdleje.Chodzmy gdzieś w bezpieczne miejsce.Duncan przeprowadził lady Letty do zagajnika, gdzie nie było popiołu i dymu, gdzierosły dzikie orzechy i głóg.Podtrzymywana przez Bekę, Jessalyn poszła ich śladem.Duncan oparł lady Letty plecami o pień drzewa.W czerwonej poświacie ognia twarzstarszej kobiety wyglądała tak, jakby wymazano ją krwią.W czepku ze złotymifrędzlami wyglądała naprawdę makabrycznie.Uklęknąwszy obok, Jessalyndotknęła pomarszczonego policzka.- Dobrze się czujesz, babciu?285Lady Letty jeszcze raz spojrzała na płonący dom, potem odwróciła głowę w bok.- Umieram.- Zakrztusiła się.Kiedy nabierała powietrza w płuca, jej pierś drgnęłakonwulsyjnie.- Powinnaś była mnie zostawić, abym umarła.Azy spłynęły z piekących oczu Jessalyn.Siedziała na piętach, kołysząc się miarowoi płacząc.- Och, babciu.Kolejny atak kaszlu wstrząsnął ciałem lady Letty.- Starsza dama połknęła sporo dymu - powiedział Duncan do Jessalyn, lecz onazdawała się nie słuchać.Kołysała się tylko miarowo to w przód, to w tył, roniąc łzyw przerażającej ciszy.Wyprostował się, położył swoje ciężkie dłonie na ramionachBeki Poole i odwrócił ją do siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexWilliam Faulkner Absalomie, Absalomie
Faulkner William Absalomie,Absalomie
Blatty William Peter Egzorcysta 01 Egzorcysta(1)
William Inboden Religion and American Foreign Policy, 1945 1960, The Soul of Containment (2008)
William Blum Killing Hope, US Military and CIA Interventions Since World War II (2003)
Walter Jon Williams Dread Empire's Fall 02 The Sundering
Walter Jon Williams Dread Empire's Fall 01 The Praxis
Jinx High Mercedes Lackey(1)
Monroe Mary Alice Lato marzen
European Background Of Ameri