[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Los albo Alicja.Zapamiętał wrzask wron za oknem, białą strużkę śliny, zgrzyt tłuczonego szkła, kiedyrzuciła wazonem o kaflową podłogę w kuchni, a potem złapała kawałek szkła, którym zamierzała zranić jego albo siebie.Nie zdążyła, bo wykręcił jej nadgarstki, przycisnął ręce do ściany i w tejpozycji mogła już tylko ziać ogniem, zgrzytać zębami, pluć i kopać.Nie kopała.Rozpłakała się.Nie znajdował odpowiedzi, kto był winien wypadkowi, czy los, czy Alicja.Co jakiś czasna nowo budziły się w nim wątpliwości, i to nawet wtedy, kiedy wyjaśniono przyczyny wypadkui nic nie wskazywało na samobójczą desperację Alicji, która tego okrutnego wieczoru uparła się,by odwiezć rodziców Pawła, tłumacząc, że to przecież po drodze.Tak, to było po drodze.Po drodze do piekieł, myślał nieraz.Gdyby wtedy był bardziej stanowczy.Gdyby zamówił rodzicom taksówkę.Gdyby sam ich odwiózł, ale tamtego wieczoru wypił dwie lampki czerwonego wina.Nigdy nie prowadził po najmniejszej choćby ilości alkoholu.Tego nauczyli go rodzice.Stać cię na samochód i na alkohol, to stać cię też i na taksówkę, mówili.I te słowa stałysię w dorosłym życiu także i jego dewizą.Dlaczego więc został ukarany za swoją prawość,myślał nieraz, zdając sobie sprawę, że myśli nielogicznie.Gdyby nie próbował tego wieczoru powiedzieć Alicji, że do siebie nie pasują.Gdyby nie rozwścieczył Alicji.Gdyby nie chciał jej udobruchać.Gdyby odwołał wizytę rodziców.Gdyby.Co by było gdyby, zastanawiał się, choć przecież nie znajdował odpowiedzi na te pytaniai czuł, że ani pytania, ani odpowiedzi nie przyniosą rozgrzeszenia, nie ułatwią budowaniaprzyszłości.Nastąpił więc czas, kiedy przestał budować i tylko trwał.Ale teraz powracał.Powracał do życia, jakkolwiek to patetycznie brzmi.Do domu.Do Krakowa.Do siebie.Powracał, by szukać Zuzanny.Jechał prawym pasem autostrady, z bezpieczną prędkością stu dwudziestu kilometrów. Nacisnął klawisz telefonu z numerem Szymona.Przytknął słuchawkę do prawego ucha. Wszelki duch i tak dalej  Szymon odezwał się od razu  jeśli telefonujesz, jakobiecałeś, to znaczy, że masz super niusy.No to słucham, nie mogę zmarnować takiej okazji, beztej wiedzy na nic mi miłość cud blondyny. Szymon, nie w głowie mi żarty, mam problem i dlatego dzwonię. Chcesz się poradzić czy zwierzyć? Mądre pytanie.Czy możesz już nie szydzić? Dobrze, słucham, tylko nie mów, że stało się coś złego. Stało się. Ale żyjesz, bo mówisz. Tak, żyjemy, ale nie wiadomo, gdzie ona. Poznałeś dziewczynę nie z tego świata. Tak. I ona nie pracuje w Linuksie, tylko w Windowsie, więc czujesz się zdradzony nawstępie, zgadłem? Szymon, opanuj się.Czy ja ci się kiedyś zwierzałem? Nie.Po kilku sekundach ciszy Szymon prawie krzyknął:  To znaczy że ty? Nie kończ.Właśnie tak.Oszaleję, jak jej nie znajdę.I nie mów mi, że kobiety zawszewracają. No to mamy problem  podsumował Szymon  ale w dobie dzisiejszej techniki, kiedyto linuksiarze mają swojego pingwina, FSN ma gnu, BSDersi diabełka, a hakerzy wiadomo co, wdobie tejże techniki, jak mówię, między nami informatykami, sieciowcami, sprzętowcami,programistami, jednym słowem, inteligentnymi& Szymon, błagam, przestań bredzić, tylko się skup. OK, skupiam. Wiem o niej bardzo dużo poza tym, jak się nazywa, gdzie mieszka i w ogóle. A telefon? Nie mam. Mejl? Firma? Nie mam, ona nie może być związana z żadną firmą, to czuję.  Zniła ci się? Tylko ci się śniła, prawda? Tak, na pewno ci się śniła, bo byłeś podwpływem mojej opowieści o cud blondynie.Paweł, to ja poznałem dziewczynę, nie ty. Szymon, kochała się ze mną. Jesteś pewien, że to ty z dziewczyną? Bo to ja z dziewczyną, Paweł, i może ci siępomieszało.Wiesz, dzisiaj takie czasy, że ludzie wariują i nakłada im się życie wirtualne na to wrealu albo sny biorą za rzeczywistość. Tak, jestem pewien, Szymon, ona ze mną, ja z nią, a ty ze swoją.Tak było. Poczekaj, już wiem, jak szczytowałeś, to wykrzyknąłeś imię Alicji, więc ta nowa dała ciw pysk i uciekła. Uciekła, to prawda.W środku nocy albo nad ranem, jak się zdrzemnąłem na chwilę.Mana imię Zuzanna, to jedyny konkret. To już połowa sukcesu, dobrze, że nie Kasia lub Magda, bo tych imion więcej. Myślisz, że jest szansa? To aż takie ważne? Najważniejsze, co mi się przydarzyło od dwóch lat. Wracaj, Paweł, poszukamy. Jak? Przecież to jak szukanie igły w stogu siana. Pamiętaj, że my, z nami, inteligentnymi, nawet igła zacznie świecić i ją zlokalizujemy. Znajdziemy? Jeśli byliście sobie pisani, znajdziemy. Jeśli to zapisane, to nie potrzebuję twojej pomocy. Nie wypinaj się, losowi trzeba pomagać, a co dwie głowy, to nie jedna.Jedziesz? Tak.Nie ma ruchu, słońce świeci. Ile ci jeszcze pozostało? Ponad stówę. OK, przyjedz do mnie.Dziękuję ci, Paweł. Ty dziękujesz? Za co? Za to, że to do mnie zadzwoniłeś.Właśnie do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •