X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do środka wtargnęło nocne powietrze, zimne, wilgotne i pachnące ziemią, koty wybiegłyzza jego pleców i wyszły na dwór razem z nim.Wszedł po schodkach na górę, okrążył mur i wykraczając pozadotychczasową, znaną perspektywę, stanął pod drzewami w wąskim ogrodzie.To był deszczowy pazdziernik; trawnik pokrywały mokre liście, chociaż niektóre drzewa nadal były zie-lone.Wznosiły w górę skomplikowane ramiona, czarne na tle różowawej poświaty ulicznych latarni, która lśni-ła jak glazura na czarnej przestrzeni nieba.Gdy nie wolno mu było wychodzić do ogrodu, w wyobrazni widziałgo zawsze jako dużą przestrzeń oddychających drzew i prawdziwej ziemi.Teraz to miejsce wydało mu sięmniejsze, lecz wciąż pozostawało tajemnicze, być może z powodu gruntu, w którym rosły różne rzeczy.Do-strzegł krzaki brzoskwiń, rozpięte na podpórkach wzdłuż czerwonego krętego muru, okalającego majątek gene-rała Fairfaksa.Podszedł i dotknął wypalanych cegieł, kiedyś solidnie ułożonych, i nadal solidnych.SekretarzemFairfaksa był Andrew Marvell, który pisał wiersze w jego ogrodzie.Roland nie bardzo wiedział, dlaczego czujesię taki szczęśliwy.Czy sprawiły to listy, wiersz Asha, otwarcie ku przyszłości - czy samotność, coś, czegoczasem dziko pragnął, a czego ostatnio bardzo mu brakowało? Poszedł ścieżką wzdłuż muru do końca ogrodu,gdzie kilka drzew owocowych zasłaniało widok na ogród sąsiada.Odwrócił się i przez trawnik spojrzał na wy-RL prężony dom.Koty szły za nim; przez cienie na trawie przeplatały się ich wężowe ciała, błyszczące w świetle,aksamitnoczarne w mroku.Ich oczy lśniły kapryśnie, nierówno - wydrążone, czerwonawe krążki z błękitnąiskierką w środku, zielone smugi, błyskające i znikające w ciemnościach.Tak się ucieszył na ich widok, że za-marł z głupkowatym uśmiechem na twarzy.Pomyślał o latach stęchłego zapachu, o cieknącej jaskini, w którejmieszkał, lecz teraz, kiedy odchodził - a tego, że odchodzi, był pewien - poczuł do nich po prostu przyjazń.Jutro będzie musiał się zastanowić, jak zapewnić im przetrwanie.Dzisiaj zaczął myśleć o słowach - słowach,które wypływały z jakiejś studni w nim samym, o ciągach słów, które układały się w wiersze:  Pośmiertna ma-ska",  Mur Fairfaksa",  Pewna liczba kotów".Słyszał, czuł, niemal widział wzory utkane przez głos, któregojeszcze nie znał, lecz który był jego własnym głosem.Te wiersze to nie były ostrożne obserwacje ani inkanta-cje, ani rozważania o życiu i śmierci, choć zawierały wszystkie te elementy.Roland dodał jeszcze jeden:  Ko-cia kołyska", dostrzegł bowiem, że ma coś do powiedzenia, że umiałby powiedzieć coś o tym, jak przychodzą itworzą się kształty.Jutro kupi sobie nowy zeszyt i wszystko zapisze.Dziś zapisze dość, by je zapamiętać.Miał czas, by odczuć osobliwość przedtem i potem; godzinę temu nie było żadnych wierszy, a teraznadchodziły jak deszcz i były prawdziwe.ROZDZIAA DWUDZIESTY SI�DMYW pewnych nastrojach zżeramy swe życiePośpiesznie i łapczywie; chcemy więcej,Choć owo  więcej" zmniejsza skromny zapasSpokoju, jaki jeszcze nam pozostał.Bardziej niż głód gonią nas zakończenia;Musimy wiedzieć, co się dalej stanie,Jak to się skończy, jaki jest kształt ogniwTego łańcucha - słabe są czy mocne,Misternie kute czy toporną rękąZmiało spawane w nieporadne kółka?Brniemy na oślep, nie umiejąc puścićPołyskliwego sznura ciekawości,Aańcucha, który zmienia się w kajdany,I wlecze nas -  A potem? potem? potem?" -Przez życie, aż po kres wyobrażony.Lecz my musimy poznać nóż lub stryczek,Ostatni uścisk lub obrączkę ślubną,Surmy bojowe, przedśmiertne rzężenie,Choć dobrze wiemy, że wszystko to jedno -RL Finis, Kres, Koniec, wstrząs najwyższej próby,Który jest dla nas końcem wszelkich wstrząsów.Nerwowi, gorączkowi, rozedrgani,Pragniemy przecież, aby ruch ten ustał,I aby gęby nasze zapełniłaSłodycz pewności, choć taki błogostanTo dla nas śmierć; podobnie lot godowyTrutniowi wraz z błogością kres przynosiJego krótkiego, powietrznego czasu.Randolph Henry AshKonferencja w Mortlake przebiegła w rzadko spotykanej atmosferze spisku i wesołości.Odbyła się wdomu Beatrice Nest, na zaproszenie gospodyni.(Konspiracyjnie ustalono, że Mortlake leży poza zasięgiemreflektora uwagi Mortimera Croppera).Beatrice przygotowała tartę cebulowo-śmietanową, sałatę i mus czeko-ladowy, jak niegdyś na przyjęcia dla swoich doktorantów.Ciasto i mus wyglądały smakowicie i Beatrice byłaszczęśliwa.Skupiając się na bezpośrednim zagrożeniu, starała się ignorować napięcia między gośćmi, wszystkoto, co pomijano, i wszystko to, co powiedziano zamiast.Pierwsza zjawiła się Maud, surowa i przejęta, z głową znów spowitą w zielony szal, spięty gagatową sy-renką.Stanęła w kącie i zaczęła się przyglądać oprawnej w srebro fotografii Randolpha Henry'ego Asha,umieszczonej na małym sekretarzyku Beatrice, w miejscu, gdzie zwykle widnieją zdjęcia ojców lub kochan-ków.Nie była to podobizna przyprószonego siwizną mędrca z lat pózniejszych, lecz wczesne zdjęcie poety zmasą ciemnych włosów i wyglądem pirata.Maud automatycznie podjęła semiotyczną analizę fotografii, odno-towując w myślach arabeski na litym srebrze ramki, wybór obrazu, fakt, że model wydawał się spoglądaćwprost na patrzącego dziewiętnastowiecznym, rozwartookim spojrzeniem sprzed epoki zdjęć błyskawicznych.Fakt, że fotografia przedstawiała poetę, a nie jego żonę.Po Maud przyszła Val z Euanem MacIntyre'em.Beatrice nie całkiem rozumiała, skąd wzięła się ta para;od czasu do czasu spotykała Val, stojącą z obrażoną miną na obrzeżach grupy roboczej w Fabryce Asha.Za-uważyła, iż Val wygląda świeżo i wręcz wyzywająco promiennie, jednak z iście naukową prostolinijnością niepróbowała sobie tego tłumaczyć.Euan pochwalił przytomność umysłu, z jaką podsłuchała i przekazała intencjeMortimera Croppera, oraz określił całą sprawę jako ogromnie podniecającą, co w połączeniu z niewątpliwymsukcesem, jaki odniosły tarta i mus, znacznie poprawiło nastrój Beatrice, początkowo przerażonej i skrępowa-nej.Następnym gościem był Roland, który nie powiedział do Maud ani słowa i natychmiast podjął z Valdługą rozmowę na temat jedzenia dla hordy dzikich kotów i ewentualnych telefonów do Towarzystwa Opiekinad Zwierzętami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.