[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę Józef, uśmiechając się, jąprzywitał. Jakżeśmy się dawno nie widzieli! A! To przynajmniej nie moja wina!  odparła Anna z wymówką. Moja zbrodnia, do której się przyznaję, i na klęczkach oprzebaczenie za nią proszę. Książę to nie na mnie jedną jesteś tak niełaskaw, ale na cały naszbiedny świat.Utonąłeś gdzieś w swych książkach, czy?.Ja niewiem, ludzie różnie mówią. A! Czegóż to ludzie nie mówią!  O! To prawda! Na księcia szczególniej, o którego wszyscyśmyzazdrośni. Cóż na przykład? %7łeś zakochany. A! W pomywaczce! Vieille histoire!78 Słyszałem. Bo jużciż w wieku twym, mości książę, nie można nie kochać. Ale można głęboko miłość ukrywać. książę westchnął. Jeżeli się jej wstydzić potrzeba. Jeżeli jest bez nadziei i bez przyszłości. Dla was, mości książę, nie ma miłości bez nadziei. cichoszepnęła piękna Anna. O, pani  rzekł książę  różne są nadzieje.Nazywamnajnieszczęśliwszą miłością bez nadziei taką, która nie zasłania namsobą całego życia aż do grobu, która jest jak kwiatek wdzięczny, coma nieodzownie jutro uwiędnąć; lepiej go nie zrywać. Dlaczego? Nie jestże wszystko szczęście tego świata tylko woniąkwiatka chwilową? To odstręcza od życia!  westchnął książę. Szczęściem, że całeżycie nie zamyka się w miłości. Tak, dla was.Ale dla nas. A, droga pani! Dajmyż pokój tej żegludze po rzece du tendre79,mówmy otwarciej  wybuchnął książę Józef. Szalony, kto byżycie za miłość postawił, bo któraż z was kochać umie? Mości książę! Któraż z was ma serce?  dodał książę Józef. Co się u wassercem i miłością nazywa? Bądzmy szczerzy: fantazja, podbudzonamiłość własna, próżnostka, próżnowanie.Ale cichego, głębokiegoprzywiązania na wieki, gotowego do poświęceń.O, tego u wasszukać byłoby stratą czasu i szaleństwem. I dlatego książę  odparła urażona Anna  puściłeś się w podróżodkryć pomiędzy.pomywaczki. Vous y tenezi80  rzekł śmiejąc się książę. Niech i tak będzie.Spodziewam się odkryć jeśli nie Amerykę, to choć spokojną jakąwysepkę na oceanie, gdzie by po trudach długiej żeglugi i burzliwegomorza odetchnąć można. Coś w rodzaju Robinsona Cruzoe?81  rzekła Anna. Pani dziś jesteś złośliwą. O nie, wierz mi książę, jestem w jak najlepszym humorze.  Ja także!  zawołał książę Józef. Jak to się szczęśliwieschodzi; moglibyśmy zabawić się wesoło.Anna spojrzała mu w oczy; w istocie błyszczał w nich dowcip iswoboda. On szczęśliwy!  rzekła w duszy. Z czoła mu promieniejetajemnica! Szczęśliwy.Z kim? Jak? C'est indigne!82W sercu pięknej pani zrodziła się zazdrość gorąca; książę patrzał nasalon z obojętnością człowieka starego, którego by lalkami bawićchciano.Piękna Anna odsunęła się powoli. Czekaj!  szepnęła w duszy. Nie ukryjesz się przed nami,musimy wiedzieć twą tajemnicę, a wówczas nous aviserons!83 Mości książę!  rzekł zbliżając się doń Branicki, na którym znaćbyło nieco hulankę obiadową i świeżo opuszczony stół biesiadniczy. Stoisz jak marmurowy Apollo belwederski84 wśród tego raju,zimny, obojętny.Jeśli tych oczu blaski nie potrafią cię ożywić, to cóżu licha życie w tobie obudzi? Co?  rzekł książę. Wiesz co? Oto trąbka bojowa, koń rżący zniecierpliwości, kurzawa bitwy i pogoni, i gorączka walki zajadłej.A! Gdyby znowu wojna, jakbym poleciał skąpać się w tym ukropie.Odżyłbym może jeszcze! Tak gnuśnie patrzeć w czarne oczy.RajMahometa.85 ale śmierć sercu męskiemu. A, a! Czarne oczy! Piękna Anna!  szepnął Branicki. Widzę,co się święci.I toż przecie walka.%7łyczę szczęścia i usuwam się zdrogi.To mówiąc wszedł między mężczyzn, a książę Józef po chwiliwysunął się z salonu.Starościc Zabielski odprawiwszy swój powóz czatował już na księcia igdy ten powracał do domu, znalazł go na ganku trochę ostudzonegochłodem wieczornym i rozmyślaniem dnia całego. A! Słowny jesteś  rzekł książę  to dobrze; chodz ze mną, zdajesię, że nie pożałujesz zachodu.Weszli do saloniku, w którym gospodarz zostawił gościa, dając mujakieś wielkie in folio 86 do przeglądania, a sam poszedł się przebrać.W kwadrans potem powrócił po cywilnemu i zawołał do starościca pofrancusku:  Jeszcze mamy jedną formalność do spełnienia.Oczy ci zawiążę;ale gdybyś przypadkiem jakim odkrył okolicę i poznał miejscowość,wymagam słowa honoru, że o niej Annie słowa nie powiesz. Mości książę  rzekł starościc  ponieważ mnie sam wieziesz,nie masz się o co obawiać. Więc idziemy.Służę ci.Nie wyszli z pałacyku przez główne drzwi, ale bocznymi wschodami.Książę przeprowadził Zabielskiego po ciemku; ścieżką, która szła doogrodu, spuścili się na dół, wyszli furtką ukrytą w zaroślach, a naulicy zastali stojący powóz zamknięty, bombę87 w rodzaju tych, jakiewówczas były w modzie.Książę wpuścił naprzód starościca, czarnąchustką silnie zawiązując mu oczy, siadł polem sam i szepnął cośfurmanowi.Powóz mimo ciemności potoczył się szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •