X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myśl ta wywoływała we mnie bunt, pamiętasz? Mówiłem ci,że będziemy się zawsze kochać wzajemnie w naszych biedakach; i to byłaprawda, bo oto jesteś tutaj, taki dobry, taki serdecznydla mnie i dla tych, których ci powierzam.Ale mimo wszystko nie mogędłużej, nie mogę dłużej i wolę raczej odejść, ponieważ cudzy ból przepełniamnie i wreszcie zrobiłbym wszystkie możliwe głupstwa, gorsząc wiernych,oburzając moich przełożonych, a w rezultacie zdołałbym uratować zaledwiejednego nieszczęśnika ze stale wzbierającej fali nędzy.%7łegnaj, drogi synu.Moje biedne stare serce odchodzi stąd udręczone, moje stare ręce sązmęczone a pokonane.Piotr uścisnął go z całej duszy i odszedł z oczyma pełnymi łez, w wielkimprzygnębieniu.Nigdy jeszcze nie słyszał tak smutnego okrzyku jak owowyznanie o bezsilności miłosierdzia, uczynione przez to niewinne staredziecko, przez to proste serce pełne wzniosłej dobroci.Ach, cóż za klęska,skoro dobroć ludzka jest bezużyteczna, świat od tylu wieków toczy wiecznie tę samą falę smutków i cierpień, mimo że wylano tyle łez współczucia, mimoże tyle rąk wyciągało się udzielając jałmużny! Oto śmierć stawała siępożądana, chrześcijanin był szczęśliwy, że ucieka od ohydy tego padołu.Gdy Piotr powrócił do pracowni, ze stołu dawno już uprzątnięto, Bache iTeofil Morin rozmawiali z Wilhelmem, a jego trzej synowie zabrali się znowudo zwykłych zatrudnień.Maria również zajęła swoje miejsce przy stole dorobót, naprzeciw Babki; ale od czasu do czasu wstawała, zaglądała domałego Jana, aby się upewnić, że śpi spokojnie, przycisnąwszy drobne rączkido piersi.Piotr, jeszcze podniecony, zbliżył się i nachylił nad kołyską wraz zmłodą kobietą, którą dyskretnie ucałował we włosy; potem przypasał fartuchi zaczął pomagać Tomaszowi, który po raz ostatni regulował swój motor.A wtedy znikła mu sprzed oczu pracownia, nie widział już znajdujących się wniej osób, nie słyszał, co mówią.W tkliwym uniesieniu, w jakie wprawiły goodwiedziny u umierającego księdza Rose, istotnie jedynie zapach pięknychwłosów Marii został mu na wargach.I odżyło w nim pewne wspomnienie,wspomnienie lodowatego poranka, kiedy stary kapłan podszedł do niegoprzed bazyliką Sacr�-Coeur, aby nieśmiało prosić go o zaniesienie jałmużnystaremu człowiekowi, owemu Laveuve, który potem umarł z nędzy, jak pieszdychający w rynsztoku.Jakiż smutny był ten odległy poranek, ileż przyniósłz sobą walki męki, i jakie potem nastąpiło zmartwychwstanie! Tamtego dnia odprawiłjedną ze swoich ostatnich mszy i teraz przypominał sobie z drżeniem ohydnątrwogę, rozpacz wynikającą ze zwątpienia, z poczucia własnej nicości.Było topo dwóch żałośnie poronionych próbach: po Lourdes, gdzie gloryfikacjaabsurdu obudziła w nim politowanie dla próby cofnięcia się do prymitywnejwiary ludów młodych, uginających się pod ciężarem swojej ignorancji, i poRzymie, który niezdolny do odnowy, bliski śmierci wśród ruin, podobnydostojnej marze, wkrótce już miał ulec zapomnieniu, rozpaść się w pyłmartwych religii.W duszy Piotra nawet miłosierdzie doszło do bankructwa,nie wierzył w uzdrowienie starej, cierpiącej ludzkości przez jałmużnę,oczekiwał już tylko straszliwej katastrofy, pożaru, masakry, której zamętzmiótłby grzeszny i skazany świat z powierzchni ziemi.Jego sutannaprzytłaczała go dumnym kłamstwem, w jakie schronił się, aby zachować jąna ramionach, aby utrzymać postawę niewierzącego księdza, który uczciwie,w czystości nie przestaje czuwać nad wiarą innych.Nie dawało mu spokojuzagadnienie nowej religii, nowej nadziei, niezbędnej dla spokoju demokracyjjutra, lecz nie umiał znalezć żadnego rozwiązania, wybrać pomiędzypewnikami wiedzy a pragnieniem czegoś boskiego, jakim zdaje się płonąćludzkość.I skoro chrystianizm miał runąć wraz z ideą miłosierdzia,pozostawała tylko sprawiedliwość, okrzyk, jaki wydzierał się ze wszystkichpiersi, walka sprawiedliwości przeciwko miłosierdziu, w której zmagać sięmiały jego serce i rozum w tym ogromnym Paryżu, tak zasnutym dymami,tak strasznym i nieznanym.W Paryżu miała się dokonać trzecia i decydującapróba, prawda miała olśnić go wreszcie jak słońce, powrócić miały zdrowie,siła i radość życia.Tu Piotr musiał otrząsnąć się ze swoich marzeń iposzukać jakiegoś narzędzia, o które prosił go Tomasz, a wtedy usłyszałsłowa Bache'a: Dziś rano gabinet podał się do dymisji.Vignon ma tego dość, chcezachować siły na pózniej.  Utrzymał się ponad rok  zauważył Teofil Morin. I to już nie byle co.Po zamachu Wiktora Mathis, skazanego i straconego w niespełna trzytygodnie, Monferrand utracił władzę.Po cóż był naczele gabinetu człowiek silnej ręki, skoro bomby dalej szerzyły panikę wkraju? Najgorsze było, że Monferrand naraził się Izbie przejawiając apetytgodny ludożercy, zbytnio naruszając udziały innych.Vignon tym razemodziedziczył po nim władzę, chociaż reprezentował program reform, przedktórymi drżano od dawna.Ale jakkolwiek uczciwość jego nie budziłazastrzeżeń, mógł z owego programu zrealizować tylko reformy bez znaczenia,gdyż niewątpliwie miał ręce związane i potykał się o tysiące przeszkód.Zrezygnował więc i rządził jak inni, aż zrobiono odkrycie, że pomiędzyVignonem a Monferrandem istnieją właściwie tylko różnice odcieni. Słyszeliście panowie, że znowu mówi się o Monferrandzie?  zapytałWilhelm. Tak, on ma szansę.Jego ludzie prowadzą energiczną agitację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.