[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pocałowałam go znowu i tymrazem on przejął inicjatywę.Dotknął mojej twarzy, wsunął mi dłonie we włosy, wciągnął wusta mój język i smakował mnie własnym językiem.Nagle ogarnęło nas oboje szaleństwo,spletliśmy się ze sobą i chłonęli nawzajem.Zsunęliśmy poduszki z ławy na pokiereszowaną drewnianą podłogę i zrobiliśmy sobiez nich materac.Działaliśmy szaleńczo, brutalnie, szybko, w milczeniu i w zgodzie.Zerwaliśmy z siebie ubrania, obnażając wilgotną skórę i wystawiając ją na dotyk w gorącymzmysłowym powietrzu.Czułam na piersiach jego ręce, potem usta.Głaskałam go, kiedy sięna mnie położył.I wreszcie, gdy patrzyłam mu na twarz, bardzo delikatnie mnie pocałował -taka cisza podczas burzy - a ja wprowadziłam go w swoje ciało.Połączyliśmy się i spłynęli tak łatwo jak deszcz po żyznej ziemi.Gwiazdy już świeciły na niebie, gdy przyjechaliśmy do Niedzwiedziej Kotliny.Podczas długiej drogi do domu, którą odbyłam sama w swoim pikapie, wyklarowało mi sięwszystko w głowie i poczułam się tak okropnie nieszczęśliwa, że ledwie mogłamskoncentrować uwagę na szosie. Spędzisz resztę swojego życia, pragnąc go znowu".Quentina trapiły podobne myśli o mnie, ale ja tego nie wiedziałam.Przeszliśmy przezciemne zamglone podwórko, nawet się nie dotykając.Zapaliłam lampę naftową nabalustradzie ganku i usiadłam ostrożnie na skrzypiącej ławce huśtawce.On przysiadł naschodkach, parę metrów ode mnie.Z ciemności wyskoczył Hammer, machając ogonem.Sprawiał wrażenie speszonego, gdy ani Quentin, ani ja nie pieściliśmy go zbytnio.- Musimy porozmawiać - powiedział Quentin.- Wiem.- Jestem od ciebie starszy o osiem lat.- Tylko osiem lat? Będziesz musiał wymyślić sobie jakiś lepszy argument.- Ciężko pozbyć się starych nawyków.Zrzuciłam sandały i przyciskając palce nóg do podłogi ganku, kołysałam się lekko wtak zmysłowym rytmie, że po sekundzie przestałam.171SR - Ja też mam stare nawyki.Zawsze chadzam własną drogą.Za wszelką cenę staram sięunikać poważnych związków.- Jaki był ten twój doktor? Naukowiec.Liza trochę mi o nim opowiadała.- Gregory? Bardzo przyzwoity.Można było na nim polegać.- Ale cię zdradził.- Wiedziałam, tak przynajmniej myślę, że kiedyś to zrobi.Wiedziałam, że nigdy niewyjdę za niego za mąż.- Musiałaś chyba jakoś go kochać.Robił coś, co sprawiało, że przy nim zostałaś.- Jeśli masz na myśli seks, to jesteś w błędzie.Co nie znaczy, że nie uważałam seksu zaprzyjemność, ale dla mnie to zawsze był popęd do opanowania.- Przerwałam na chwilę.- Ażdo niedawna.Nigdy przedtem nie rzucałam się na mężczyznę.- Myślałem, że to ja cię uwiodłem - powiedział z lekkim uśmiechem.- Kiedy mówiłemci, żebyś przestała, kłamałem.Te szarmanckie słowa rozkosznie mnie ogrzały.- Masz umiejętność precyzyjnego określania związków i zależności.Myślę okonstrukcjach.Przestrzenie i połączenia, i systemy.Masz wyczucie tych rzeczy.To instynkttwórczy.Zobaczyłeś, czego pragnęłam, i dałeś mi to.- Rzecz nie w tym, że jest się twórczym.Tylko że jest się mężczyzną.- Myślę, że w duszy jesteś artystą.- Nie.- Masz kogoś w Nowym Jorku, jakąś kobietę? - Zmusiłam się z dużym wysiłkiem dotego, żeby zadać mu to pytanie.- Na pewno.Przypuszczam, że więcej niż jedną.Powiedział mi bez osłonek i szczerze o Carli Esposito, nie podkreślając, że to związekbez przyszłości.- Przyjaznimy się od dzieciństwa - dodał na zakończenie.- Ona przychodzi i odchodzi. Przyjaciele, którzy sypiają ze sobą przez większość życia" - myślałam, milczącponuro.- To nie jest po prostu przyjaciółka.To kobieta, którą ty kochasz.- Z mojej strony tonie było oskarżenie, tylko stwierdzenie czegoś, co mnie wydawało się nader oczywiste.- Nie.- Co wobec tego nazywasz miłością?- Jeśli bez tego kogoś nie mogę żyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •