X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pięknie to sobieobmyśliłeś, Ned.- A jednak nie zadyndałeś i żyjesz.Słyszałem na�wet, że zagrzebałeś się w książkach i w końcu nawró�ciłeś się na wiarę.Miło patrzeć na ciebie, gdy tak sto�isz na rozkraczonych nogach.Prawdziwy twardziel.Wróciłeś i możemy zacząć wszystko od początku.Zabawimy się jak za dawnych czasów.A zaczniemyod tej kobiety.Możesz wziąć ją pierwszy.Nevada na ułamek sekundy przesunął wzrok z twa�rzy bandyty na twarz Jasnego Nefrytu.To wystarczy�ło, żeby zrozumiał, iż musi kończyć.Jego głos nabrał stalowego podzwięku.- Jak powiedziałem, Ned, nie pójdę już nigdy z to�bą na żadne układy.Możesz przeżyć tylko pod jed- nym warunkiem.Puść ją.Jeśli nie zrobisz tego, zabijęcię.Wybór, przed którym stoisz, nie należy, jak sądzę,do trudnych.Ned Garland zasępił się, ważąc swoje szanse.Zda�wał sobie sprawę, że za chwilę zajmie się dach i wte�dy dalsze pozostawanie w chacie będzie równozna�czne z samobójstwem.Zmierć w płomieniach byłanajgorszą z możliwych śmierci.Ale uświadamiał so�bie również, że przy odrobinie szczęścia może prze�chytrzyć człowieka, który powystrzelał jego chłopa�ków.Danny nie wiedział, bo nie mógł wiedzieć, o mi�niaturowym pistolecie ukrytym w rękawie jego kur�tki.Ten pistolet już nieraz uratował mu życie.Cho�dziło teraz tylko o to, żeby zaaranżować odpowiedniąsytuację.- Zawsze byłeś lepszy ode mnie w strzelaniu,Danny, ale ja byłem skuteczniejszy, gdyż nie prze�strzegałem reguł.Ty nigdy nie strzelałeś w plecyi myślę, że miało to jakiś związek z twoim przewra�żliwionym sumieniem.Do diaska, ja przyszedłem naświat bez sumienia.Więc nie sądzę, że szykujesz tujakąś pułapkę.Nie wierzę, żebyś tak gadając, zarazemzamierzał mnie uziemić.Chcę okazać ci moje zaufa�nie.Za chwilę odepnę pas i odrzucę go.Jeżeli mimowszystko pociągniesz za spust, to zabijesz człowiekabezbronnego.I faktycznie, Ned Garland, wciąż trzymając JasnyNefryt za włosy, odpiął prawą ręką pas z rewolwera�mi i cisnął go pod okno, gdzie jeszcze nie dotarłogień. Zauważył z satysfakcją, że Danny opuścił broń.Był już najwyższy czas, by kończyć ten szczególnypojedynek.Płomienie huczały z tyłu, z boku i ponadgłową.%7łar stawał się nie do wytrzymania.Dymwdzierał się do płuc.Ned powoli podniósł się zza stołu, zasłaniając sięJasnym Nefrytem niczym tarczą.Wyciągnął przedsiebie prawą rękę, niby w geście prośby, aby Dannynie strzelał.- Uważaj! - krzyknęła Jasny Nefryt, zauważającw wyciągniętej dłoni bandyty błysk metalu.Jednak Nevada nie mógł nic zrobić.Spodziewałsię, znając Neda, jakiegoś podstępu, lecz przecież niemógł strzelać.Był dobrym, a może nawet bardzo do�brym strzelcem, ale nie czarodziejem w obchodzeniusię z bronią.Neda prawie nie było widać za jego żywątarczą.Tylko sztukmistrz potrafiłby tak strzelić, bynie drasnąwszy Jasnego Nefrytu, zabić bandytę.Na szczęście Jasny Nefryt nie czekała.Błyskawi�cznie wyszarpnęła zza paska jego spodni swój własnysztylet, którego kształt czuła cały czas na swych ple�cach, i wbiła go aż po rękojeść w brzuch Neda Gar-landa.Bandyta spojrzał na nią z bezmiernym zdumieniemw oczach.- Ty.mała.- wymamrotał i zwalił się naziemię.Nie stracił przytomności i próbował jeszcze zrobićużytek ze swej filigranowej broni, ale strzał Nevadypołożył kres jego podłemu życiu. - Dokonałeś złego wyboru, Ned - mruknął Neva-da, alias Wadę Weston, alias Danny.- Aż serce rośniena myśl, że nie opuścisz już piekła.Tymczasem z Jasnym Nefrytem działo się coś złe�go.Nogi odmawiały jej posłuszeństwa.Resztkę słab�nących sił zużyła do zadania tego niezwykłego ciosu(wciąż miała przecież skrępowane ręce).Smród pa�lących się ciał wywoływał mdłości.Poczuła, że osu�wa się na ziemię.Ale zanim upadła, ktoś chwycił jąna ręce i wyniósł na świeże powietrze.Po chwili le�żała już na chłodnym kobiercu z ziół i traw, kilka�dziesiąt metrów od trawionej przez ogień chaty.Nad sobą miała gwiazdy.Nagle przesłoniła je gło�wa mężczyzny.Po jego twarzy pełgał odblask ognia.- Tak mi przykro, Nefrycie - rozległ się na�brzmiały czułością głos.- Nietrudno się domyślić, comusiałaś przeżyć.Ale już po wszystkim.Niebezpie�czeństwo minęło.Również dzięki tobie.Uratowałaśmi życie, choć wiem, że musisz mnie nienawidzić.Przyrzekam, że dotrzesz bezpiecznie do domu.Jeszcze coś powiedział, ale nie zrozumiała słów.Ogarnęła ją słodka cisza.Zamiast gwiazd, widziała terazzłocisty wir.Zapadła w otchłań. ROZDZIAA OSIEMNASTYJasny Nefryt wynurzała się z głębokiego snu.Jesz�cze nie otworzyła oczu, a już czuła ciepłe pocałunkisłońca na policzkach.Gdzieś w pobliżu szemrał war�tki strumień.Miły wietrzyk niósł ptasie trele i trze�poty.Ten idylliczny spokój wydawał się aż niepra�wdopodobny po wczorajszych wydarzeniach.Niemogła wykluczyć, że nie tyle budzi się, co śni swojeprzebudzenie.Uniosła powieki i przekonała się, że to jednak ja�wa.Leżała w śpiworze na małej leśnej polance.Wpobliżu paliło się ognisko, a nad nim wisiał kociołek,z którego unosiła się para.Nozdrza mile łechtał aro�matyczny zapach kawy.Na kamieniu obok leżało pu�dełko z bułeczkami domowego wypieku.Od stronystrumienia szedł Nevada.Miał rozchełstaną na pier�siach koszulę i mokre włosy.Wyglądał młodo, świeżoi zdrowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.