[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek zaczyna zapominać, gdzie co położył.– Pani Gardener urwała, wciągnęła łagodnie powietrze i rozpoczęła ponownie.– Chcę powiedzieć, (a wiem, że pan Gardener zgodzi się ze mną), że pragniemy oboje uczynić wszystko, żeby dopomóc brytyjskiej policji.Niech więc pan bez wahania pyta mnie o wszystko, co chciałby pan wiedzieć.Pułkownik Weston otworzył usta, żeby zadośćuczynić tej propozycji, ale pani Gardener nie dała mu dojść do słowa.– Tak powiedziałam, Odellu, prawda? I tak jest, prawda?– Tak, kochanie – przytaknął pan Gardener.Pułkownik Weston prędko wtrącił:– Jak słyszałem, przebywała pani wraz z mężem przez całe przedpołudnie na plaży?Tym razem panu Gardenerowi udało się wyprzedzić żonę.– Tak jest.– Oczywiście, że tak – rzekła pani Gardener.– Był to piękny, spokojny poranek, podobny do innych, może nawet spokojniejszy.Nawet nie przyszło nam na myśl, co dzieje się na tej odludnej plaży.– Czy widzieliście dzisiaj panią Marshall?– Nie widzieliśmy jej.Nawet zapytałam Odella, gdzie może być dzisiaj pani Marshall.Tak powiedziałam.Najpierw przyszedł jej mąż rozglądając się za nią, a później ten przystojny młody człowiek, pan Redfern.A jaki był niecierpliwy! Siedział na plaży patrząc spode łba na wszystko i wszystkich.I pomyślałam sobie wtedy: dlaczego, mając taką miłą, ładną żonkę, włóczy się za tą okropną kobietą? Cały czas czułam, że jest okropna, prawda, Odellu?– Tak, kochanie.– Nie mogę sobie po prostu wyobrazić, jak ten miły kapitan Marshall mógł ożenić się z taką kobietą? W dodatku mając dorastającą, miłą córkę, a przecież to takie ważne, żeby młode dziewczęta znajdowały się pod właściwym wpływem.A pani Marshall z pewnością nie była właściwą osobą.zwierzęca natura i zupełnie brak ogłady.Gdyby kapitan Marshall miał odrobinę rozumu, ożeniłby się z panną Darnley, która jest niezwykle, naprawdę niezwykle czarującą kobietą i bardzo wybitną.Muszę przyznać, że podziwiam ją za to, że potrafiła stworzyć to pierwszorzędne przedsiębiorstwo.Trzeba mieć rozum, żeby tego dokonać.a wystarczy spojrzeć na Rosamund Darnley i od razu widać, że rozumu jej nie brak.Umiałaby obmyślić i przeprowadzić wszystko, co zechce.Nie umiem powiedzieć, jak bardzo podziwiam tę kobietę.Któregoś dnia mówiłam mężowi, że jest bardzo zakochana w kapitanie Marshallu.Od razu widać.„Szaleje za nim”, tak powiedziałam, prawda, Odellu?– Tak, kochanie.– Zdaje się, że znali się w dzieciństwie, a teraz, kto wie, może wszystko dobrze się zakończy, kiedy ta kobieta została usunięta z drogi.Nie jestem osobą o ciasnym umyśle, pułkowniku Weston, i nie ganię sceny (wiele moich najlepszych przyjaciółek jest aktorkami), ale przez cały czas mówiłam mężowi, że w tej kobiecie jest coś złego.I jak pan widzi, okazało się, że miałam rację – zakończyła tryumfalnie.Maleńki uśmieszek zadrgał na wargach Herkulesa Poirota.Jego oczy napotkały na krótką chwilę bystre, szare oczy pana Gardenera.Pułkownik Weston powiedział niemal rozpaczliwie: – Dziękuję, pani Gardener.Przypuszczam, że nie zauważyli państwo podczas swego pobytu tutaj niczego, co mogłoby mieć związek z tą sprawą?– Chyba nie, jak sądzę – rzekł pan Gardener, przeciągle wymawiając słowa.– Pani Marshall niemal przez cały czas była w towarzystwie młodego Redferna.ale wszyscy mogą to wam powiedzieć.– A jej mąż? Czy go to obchodziło? Jak pan sądzi? Pan Gardener odparł ostrożnie:– Kapitan Marshall jest bardzo powściągliwym człowiekiem.– No, tak, to prawdziwy Brytyjczyk – potwierdziła pani Gardener.IVRóżne uczucia zdawały się walczyć o pierwszeństwo na nieco apoplektycznym obliczu majora Barry’ego.Starał się przywołać na twarz odpowiedni w takich wypadkach wyraz zgrozy, lecz nie mógł zapanować nad nieprzystojnym zadowoleniem.Ochrypłym, nieco astmatycznym głosem powiedział:– Będę zadowolony mogąc wam pomóc w miarę sił.Oczywiście, o niczym nie wiem, zupełnie o niczym.Nie znałem tych ludzi.Ale w swoim czasie bywałem tu i ówdzie.Długo żyłem na Wschodzie, jak pan wie.I stwierdziłem, że to, czego nie wie się o naturze ludzkiej po pobycie w górskim forcie w Indiach, jest bez wartości.Urwał, wciągnął powietrze i kontynuował:– Szczerze mówiąc, ta sprawa przypomina mi pewne wydarzenie w Simli.Ten facet nazywał się Robinson, a może Falconer? Tak czy inaczej, był w pułku East Wilts, a może w North Surreys? Nie mogę już sobie przypomnieć, ale nie ma to znaczenia.Spokojny facet, wiecie, ogromnie lubił książki.jednym słowem, łagodny jak baranek.Pewnego wieczora rzucił się na żonę.Chwycił ją za gardło.Zadawała się z jakimś facetem i on się dowiedział.Na Jowisza, o mało jej nie załatwił.Ledwie ją odratowali.Zdumiał nas wszystkich! Nie myślałem, że go na to stać.– I dostrzega pan w tym analogię do śmierci pani Marshall? – spytał półgłosem Herkules Poirot.– Cóż, chciałem powiedzieć.uduszono ją.Podobna reakcja.Facetowi nagle robi się czerwono przed oczami.– Sądzi pan, że to właśnie zdarzyło się kapitanowi Marshallowi?– Och, niech pan da spokój.Wcale tego nie powiedziałem – twarz majora Barry’ego stała się czerwieńsza.– Nigdy nic nie powiedziałem przeciw kapitanowi Marshallowi.Wyjątkowo przyzwoity facet.Za skarby świata nie powiedziałbym o nim złego słowa.Poirot mruknął:– Ach, pardon, ale jednak powołał się pan na naturalną reakcję męża.– Cóż, chciałem powiedzieć, że była to gorąca osóbka.Prowadziła młodego Redferna na sznureczku, a pewnie przed nim byli inni.Ale najdziwniejsze jest, że mężowie są zawsze tacy tępi.Zadziwiające.Zdumiewa mnie to nieustannie.Dostrzegają, że faceci oglądają się za ich żonami, ale nie widzą, że ich żony też oglądają się za tymi facetami.Przypominam sobie podobną sprawę w Poonie.Bardzo piękna kobieta.Na Jowisza, tak umiała wyprowadzić męża w pole, że.Pułkownik Weston poruszył się trochę niespokojnie.– Tak, tak, majorze Barry.W tej chwili musimy jednak ustalić fakty.Czy zauważył pan coś, co mogłoby nam pomóc w tej sprawie?– Doprawdy nie, Weston.Któregoś dnia po południu widziałem ją i młodego Redferna w Zatoczce Mew – mrugnął znacząco i zachichotał ochryple – bardzo to było ładne.Ale nie takich dowodów pan potrzebuje.Ha, ha!– Czy w ogóle nie widział pan pani Marshall dziś rano?– Nikogo nie widziałem dziś rano.Poszedłem do St.Loo.Takie mam właśnie szczęście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl