[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Linnet wzięła dokument do ręki i zaczęła go przeglądać, potem znów obejrzała pierwszą stronę, sięgnęła po wieczne pióro, które Pennington położył obok, i podpisała się Linnet Doyle.Pennington odebrał dokument i podsunął następny.W pobliżu zjawił się Fanthorp i z wyrazem zainteresowania przyglądał się przez boczne okno czemuś na brzegu, który właśnie mijali.— To tylko transfer tytułu własności — wyjaśnił Pennington.— Nie musisz tego czytać.Linnet przebiegła szybko wzrokiem treść dokumentu, a Pennington podsunął jej następny.Znów Linnet uważnie przejrzała treść.— Rzetelny pod każdym względem.Nic specjalnego.Zwykła prawnicza terminologia — objaśnił Pennington.Simon znów ziewnął.— Chyba nie zamierzasz czytać tego wszystkiego, moja droga? Zajmie ci to czas do samego lunchu albo nawet dłużej — powiedział.— Zawsze czytam dokładnie wszelkie dokumenty — odrzekła Linnet.— Ojciec mnie tego nauczył.Uważał, że mogą się trafić błędy w przepisywaniu.Pennington zaśmiał się dość oschle.— Jesteś wielką damą interesów, Linnet — stwierdził.— Jestem znacznie mniej skrupulatny od ciebie — dorzucił z uśmiechem Simon.— Nigdy nie czytuję urzędowych papierów.Składam podpis w odpowiednim miejscu, gdzie mi każą, i sprawa załatwiona.— Co za straszne niedbalstwo! — odpowiedziała Linnet z dezaprobatą.— Nie mam głowy do interesów — stwierdził radośnie Simon.Nigdy zresztą nie miałem.Każą mi podpisać, to podpisuję.Całkiem po prostu!Andrew Pennington przyglądał się Simonowi w zadumie.— Jest to czasami dosyć ryzykowne — oświadezył sucho i zacisnął górną wargę.— Nonsens — odparł Simon.— Nie należę do tych, co wszędzie widzą tylko oszustwo.Jestem z natury ufny, a to się naprawdę opłaca.Jeszcze mnie nikt dotąd nie wywiódł w pole!Nagle, ku zdumieniu wszystkich, milczący pan Fanthorp przyskoczył do Linnet.— Ufam, że nie poczyta mi pani tego za natręctwo — powiedział.— Pragnę wyrazić mój wielki podziw dla pani iście prawniczej skrupulatności w interesach.W moim zawodzie… jestem prawnikiem… spotykam damy, niestety, zupełnie tej cechy pozbawione… Co to za chwalebny obyczaj nie podpisywać dokumentu, póki się go dokładnie nie przeczyta.Nadzwyczaj wprost chwalebny!Ukłonił się lekko, ciągle jeszcze z rumieńcem na twarzy, i odwróciwszy się zaczął na powrót obserwować brzeg Nilu.— Bardzo jestem panu… wdzięczna… — rzekła niepewnie Linnet.Zagryzła wargę, by poskromić chichot na widok nienaturalnej wprost powagi młodzieńca.Andrew Pennington był wyraźnie poirytowany.Simon natomiast nie bardzo pewny, czy go to bawi, czy złości.Koniuszki uszu pana Fanthorpa płonęły czerwienią.— Proszę o następny dokument — rzekła z uśmiechem Linnet.Pennington był jednak najzupełniej wytrącony z równowagi.— Myślę, że lepiej będzie odłożyć to na później — rzekł chłodno.— Pan Doyle już stwierdził, że to potrwa do lunchu, jeśli będziesz chciała wszystko przeczytać.Stracimy sposobność oglądania krajobrazu.Zresztą najważniejsze były tylko te dwa pierwsze dokumenty.Resztę załatwimy potem.— Strasznie tu duszno — zauważyła Linnet.— Wyjdźmy na powietrze.Cała trójka wyszła przez wahadłowe drzwi.Herkules Poirot odwrócił się.Przeniósł pełne zadumy spojrzenie na plecy pana Fanthorpa, potem na wygodnie rozpartą postać pana Fergusona, który odehylił głowę do tyłu pogwizdując pod nosem, a następnie zerknął w stronę panny Van Schuyler siedzącej sztywno w rogu salonu.Ta z kolei obserwowała bacznie pana Fergusona.Otworzyły się wahadłowe drzwi od strony lewej burty i wbiegła Kornelia.— Strasznie długo cię nie było — zganiła ją starsza dama.— Gdzie się podziewałaś?— Przepraszam, kuzynko Mario.Nic było wełny, tam gdzie mówiłaś.Znalazłam ją w zupełnie innym pudełku.— Jesteś beznadziejna, jeśli chodzi o szukanie rzeczy.Wiem, że masz dobre chęci, moja droga, ale postaraj się być trochę szybsza i bystrzejsza.Wystarczy, że się trochę skupisz…— Wybacz, kuzynko Mario.Jestem, niestety, strasznie głupia.— Można przestać być głupią! Trzeba się tylko o to postarać.Zabrałam cię na wycieczkę, ale oczekuję w zamian trochę dbałości z twej strony.Kornelia spłonęła rumieńcem i raz, jeszcze przeprosiła starą damę.— Gdzie jest panna Bowers? Już dziesięć minut temu powinnam była zażyć krople.Proszę cię, idź jej poszukać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •