[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.by zbliżyć się do Mary i dobrze zdajesz sobie z tego sprawę.Nasze zaręczyny są zerwane nieodwołalnie.A więc jedź za granicę, jako człowiek wolny, a po upływie trzech miesięcy, jako człowiek wolny, postanów coś ostatecznie.Wtedy będziesz wiedział, czy rzeczywiście ją kochasz, czy też było to przelotne zamroczenie.Jeżeli dojdziesz do wniosku, że kochasz ją naprawdę, wróć do niej, powiedz, że to głęboka, trwała miłość.W takim przypadku Mary zechce cię zapewne wysłuchać.Roderick podszedł do byłej narzeczonej, ujął jej rękę.– Jesteś cudowna, Elinor! Taka rozumna, zdumiewająco obiektywna! Nie ma w tobie cienia małostkowości, wyrachowania.Trudno wyrazić, jak bardzo cię podziwiam.Posłucham twojej rady.Wyjadę, oderwę się od przeszłości i zbadam, czy zachorowałem poważnie, czy też zrobiłem z siebie durnia nad durniami.Ach, Elinor! Kochana! Nawet nie wyobrażasz sobie, jaka jesteś mi bliska.Zawsze wiedziałem, że jesteś tysiąc razy więcej warta ode mnie.Niech cię Bóg błogosławi za twą dobroć.Szybko, gorąco pocałował Elinor i wyszedł.Dobrze, że nie obejrzał się, że nie mógł zobaczyć jej twarzy.W dwa dni później Mary zaznajomiła pielęgniarkę Hopkins z korzystną zmianą swojej sytuacji.Praktyczna niewiasta powinszowała jej gorąco.– Dopisało ci szczęście, moja droga.Pani Welman mogła mieć wobec ciebie najlepsze chęci, ale ponieważ nie spisała ich czarno na białym.Cóż, same dobre chęci mało znaczą! Łatwo mogło ci się nic nie dostać.– Panna Elinor twierdzi, że tamtego wieczoru przed śmiercią pani Welman poleciła jej coś dla mnie zrobić.– Możliwe! – obruszyła się siostra Hopkins.– Ale niejednej osobie wygodnie byłoby zapomnieć o tym później.Osieroceni krewni często bywają tacy.Ja ci to mówię, a dużo widziałam w życiu.Umierający mówią, że wypełnienie swoich życzeń spokojnie zostawiają kochanej córce lub kochanemu synowi.Ale w dziewięciu przypadkach na dziesięć kochany syn albo kochana córka znajduje później pretekst, by się wymigać.Natura ludzka jest naturą ludzką.Nikt nie lubi rozstawać się z pieniędzmi, jeżeli prawo nie zmusza go do tego.Powtarzam jeszcze raz, droga Mary: dopisało ci szczęście! Panna Carlisle okazała się uczciwsza niż inni.– A jednak.– podjęła wolno Mary.– A jednak mam wrażenie, że ona mnie bardzo nie lubi.– I nie bez powodu! – wypaliła prosto z mostu starsza kobieta.– Ach, Mary, Mary! Nie udawaj niewiniątka.Od pewnego czasu pan Roderick robi do ciebie słodkie oczy.Dziewczyna zaczerwieniła się po uszy.– Widać, że wpadł poważnie – ciągnęła siostra Hopkins.– Zakochał się w jednej chwili.No, a ty, Mary? Czujesz coś do niego?– Nie wiem – bąknęła z wahaniem.– Myślę, że nie, ale.Ale zdaje mi się, że jest bardzo miły.– Hm.– podjęła pielęgniarka.– To nie byłby mój typ.Nerwowy, kapryśny.No i z pewnością wymagający co do jedzenia.Na ogół mężczyźni niewiele są warci.Nie spiesz się, kochana Mary, nie spiesz.Ze swoją urodą możesz przebierać i wybierać.Siostra O’Brien wspomniała raz w rozmowie ze mną, że powinnaś próbować szczęścia w filmie.Podobno szukają tam teraz blondynek.Dziewczyna zmarszczyła czoło.– Siostro – powiedziała – jak mam postąpić z ojcem? On jest zdania, że należy mu się część pieniędzy.– Nic sobie z tego nie rób, moja droga! – wybuchnęła pielęgniarka Hopkins.– Na pewno pani Welman nie dla niego przeznaczyła swoje pieniądze.Moim zdaniem od lat straciłby posadę, gdyby nie ty, kochanie.Jak żyję, nie widziałam gorszego wałkonia.– Dziwię się – wtrąciła Mary – że mając tyle pieniędzy pani Welman nie rozporządziła nimi jakoś.– Ludzie są często tacy.Lubią takie sprawy odkładać i odkładać.– To bardzo nierozumnie – powiedziała Mary.Starsza kobieta zerknęła na nią spod oka.– A ty, mała, sporządziłaś testament?– Ja? Nie.– A przecież jesteś pełnoletnia.– Tak.Ale dotychczas nic nie miałam.Dopiero teraz.Tak by się przynajmniej zdawało.– Oczywiście – rzuciła stanowczo siostra Hopkins.– Masz pieniądze i to wcale ładną sumkę.– Mój Boże.Nic pilnego.– A widzisz! Nie różnisz się od innych.Jesteś zdrową, młodą osóbką, ale to nie powód, abyś nie mogła zginąć każdej chwili w katastrofie kolejowej czy autobusowej albo zostać przejechana na ulicy.– Nie mam nawet pojęcia, jak spisuje się testament – roześmiała się dziewczyna.– Prosta sprawa.Formularz dostaniesz na poczcie.Wiesz co? Chodźmy tam i weźmy go od razu.Kiedy wróciły do domku siostry Hopkins, formularz spoczął na stole i wynikła dyskusja nad istotną kwestią.Gospodyni była ożywiona i przejęta, bo w jej opinii pisanie testamentu graniczyło z gotowaniem się na śmierć.– Kto dostałby pieniądze, gdybym nie sporządziła testamentu? – zapytała Mary.– Kto? – pielęgniarka Hopkins nie była zupełnie pewna.– Chyba twój ojciec.– Nic z tego! – obruszyła się Mary.– Wolę zostawić wszystko ciotce w Nowej Zelandii.– Obdarzanie ojca nie miałoby sensu.On nie pociągnie długo, że się tak wyrażę.Mary wysłuchiwała równie posępnych wróżb siostry Hopkins zbyt często, by mogły wywierać wrażenie.– Nie przypominam sobie adresu ciotki – powiedziała.– Od lat nie mieliśmy od niej wiadomości.– To nic nie szkodzi, jeżeli znasz jej imię.– Mary.Mary Riley.– W porządku.Napisz po prostu, że pozostawiasz wszystko Mary Riley, siostrze nieżyjącej Elizy Gerrard z Hunterbury pod Maidensford.Dziewczyna pochyliła się nad formularzem, zaczęła pisać.Kiedy skończyła, wzdrygnęła się nagle, bo padł na nią cień kogoś, kto przysłonił słońce.Odwróciła głowę i zobaczyła za oknem pannę Carlisle.– Nad czym tak pracujesz, Mary? – zapytała Elinor.Gospodyni wyręczyła gościa w odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl