X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niemiec czy Francuz, %7łyd czy Polak  zawsze to samo łgarstwo! Czyje to były te pieniądze za automobil? Nienaski krzyknął: Oddam te pieniądze z moich zarobków! Zarabiam jako budowniczy! W sumieniu jestemczysty. Zarabia, mójże pracownik! Ręce masz zwalane krzywdą! Na partię te osiemnaście tysięcy! Oddawać, bo to skradzione! Na partię!  ryczeli wszyscy. Dawać je na stół! %7ływo! No! Dawać! Pod karą! Psiakrew!  Pod srogą karą! Pod karą!Nienaski włożył kapelusz na głowę i zawołał; Sądzicie, że mię tu wrzaskiem i zniewagami wezmiecie? Myślałem, że idę na zgroma-dzenie ludzi pracy i idei, a trafiłem w pułapkę.Toteż wychodzę!Tęgi mężczyzna z kanapy porwał się ze swego wygodnego miejsca i poprzez stół nachyliłsię do niego z krzykiem; Nie potrzebujemy pańskich pięknych idei ani obietnic, ani deklamacji, tylko pieniędzy!My demokratów takich i owakich, socjałów i anarchów mamy dość.Szesnaście tysięcy koronna stół! Już tylko szesnaście? Słyszałeś pan? Słyszałem.Nie dostaniecie ani jednego centa! Skoro nie potrzebujecie idei, tylko pienię-dzy, wiem, kto jesteście!Nastała znowu cisza.Nienaski spojrzał po twarzach i zobaczył we wszystkich oczach wy-raz niedobry.Pożałował wypowiedzianych ostrych słów.Uczuł, że zachodzą mu z tyłu.Od-wrócił się i rzekł: Przyszedłem tu bez pieniędzy.Nie ma co! Zobaczymy!  krzyknął lokaj Witold chwytając go za klapy surduta.Tego pchnął od sie-bie tak potężnie, że tamten aż jęknął na.najbliższej ścianie.Zarazem dopadł drzwi i szarpnąłklamkę.Drzwi były zamknięte.Pchnął je z całej mocy, lecz nie ustąpiły.99  Po dobroci. szepnął do niego życzliwie blady młokos z podkrążonymi oczyma. Po-wiedzże pan, że przyślesz albo przyniesiesz. Nic nie dam! Ani jednego centa!  krzyczał w furii.�w szewc Dąbrowski skakał od jednego z konspiratorów do drugiego, coś szepcząc, ga-dając, wykrzykując.Wreszcie przybiegł w skok do drzwi i otworzył je.Nienaski wypadł dopierwszej izby.Za nim krok w krok szedł ten w kapeluszu, zwany Rudolfem, i chudy zesmętnymi oczyma.Rudolf w ciemnej izbie chwycił Nienaskiego za rękę i piersi.Napastowa-ny trzasnął go między oczy.W tejże samej chwili Dąbrowski, miotając się w istnym szalemiędzy nimi, otworzył drugie drzwi, prowadzące na schody, i wypchnął Ryszarda w ciem-ność, szepcąc doń w napadzie strachu: Człowieku! Umykaj!Nienaski stracił orientację co do miejsca.Potknął się na schodach i zleciał z pierwszejkondygnacji aż na platformę.Na górze rozlegał.się wściekły wrzask, szarpanie się ludzi.Sły-chać było przerazliwy płacz szewca Dąbrowskiego, który wył: Nie puszczę, towarzyszu! Nie puszczę! Dały się słyszeć razy bezlitosnego bicia w pysk,kopanie nogami, i Dąbrowski spadł ze schodów jęcząc i stękając.Potrąciwszy Ryszarda wciemności, nalazł nań całym ciałem, poznał i w szlochach, w trwodze znowu wy jęczał: Ady umykaj, człowieku! Umykaj! Umykaj! W tym głosie było ostrzeżenie ostateczne i.nieomylne.Toteż Nienaski zbiegł z drugiej pochyłości schodów, minął smrodliwą sień i po-czuł płucami powietrze.Puścił się w długie podwórze, oświetlone daleko, w połowie odległo-ści od bramy, latarnią naftową umieszczoną na słupie.Gdy był w kręgu światła tej latarni,drgnął od nagłego huku  i od czegoś niepojętego, co się z nim stało.Przywidziało mu się, żeto ten szewc Dąbrowski teraz go w plecy drągiem czy kamieniem potrącił.Ale wokół byłapustka.Nikogo! Dał się słyszeć drugi huk  ale już jakby w oddaleniu.W tejże chwili  prze-razliwe uczucie braku tchu.Nie mógł zrozumieć, co to? Aapał rękami powietrze i z ciężkimtrudem szedł do bramy.Była równa droga, a wlókł się ni to pod górę, na pionową ścianę.Wi-dział już wrota, a nie był w stanie dojść! Zachwiała się, poczęła wahać i kołysać się ziemiapod nogami.Naraz z ust  woda jakaś  czy co? Zatknął sobie usta i wtedy domyślił się gorz-ko: A.krew.Spłoszona przeleciała myśl: Xenia się przestraszy.Po chwili zdziwiło go, że już nie idzie, lecz leży na boku i że ta ciepła krew wciąż tak ła-godnie odchodzi ustami.Obtarł się chustką  i jakoś ustała. Nic ważnego.  pomyślał.Postanowił odpocząć tak chwilę i formalnie bal się, że w powalanym ubraniu wróci dodomu.Tak nie lubiła, gdy był zabrudzony pyłem węglowym  a cóż dopiero cuchnącym bło-tem tego podwórza.Wtem szepty, gwar, chlupanie nóg w błocie.Kilku ludzi obskoczyło go.Dzwignęli mu głowę, posadzili w tym błocie.Jeden z nich rozerwał rękami jego surdut i szu-kał w kieszeniach.Aapy drugiego powyrywały zewsząd różne papiery.Odór wódki z gębytego człowieka.Zmiech, że się tak zawiodą, bo tam nic nie ma.Szkoda tylko najładniejszej zfotografii Xeni.Znowu go zaczęli szarpać szukając w kieszeniach spodni, w kamizelce, na-wet za gorsem koszuli.Wtem  porwali go w kilku za nogi, w pasie i za głowę.Nieśli szybko, dysząc z trudem,swarząc się o coś w gwałcie, gadając jeden przez drugiego.Nic nie rozumiał, co oni robią,dokąd go  u licha! niosą a niosą.Minęli rozwaloną bramę i biegli, biegli coraz prędzej.Wreszcie poczęli go huśtać w powietrzu, raz, dwa, trzy.Przerażenie, przerażenie, które się wżadnym nie zmieści słowie! Ciemność w oczach i ścinające krew zimno! Ból.Woda wokoło.Przez mózg przewinęła się okropna myśl:  Wisła.  Zanurzył się.Woda pogarnęła go ileniwie poniosła.Czuł, że się nogami wlecze, a kadłubem ciała czołga po błotnistym dnie, że100 zapada coraz głębiej i tonie, a nie miał siły podzwignąć się z tego upadku.Lecz zimno i chlu-stanie fali nurtu po twarzy cuciło go z bezsiły.Dotarł do jakiejś grząskiej ławicy błotnej i piaszczystej.Usiadł tam po pachy w wodzie.Dzwignął się z trudem i, popędzany od zimna, zaczął brnąć na czworakach popod brzeg po-chyły, pełen śmieci, które się pod ciężarem obrywały i w dół waliły.Instynktownie, dla ulże-nia sobie trudu, pełzał w ukos wybrzeża po coraz bardziej kostropatych i cuchnących bru-dach.Zimno go trzęsło.Brak tchu obalał na ziemię, nosem w te kały.Toteż nieopisanie długotrwało to czołganie się, ta zawzięta i śmiertelna walka z brzegiem rzeki.Były to wysiłki ślepe,nie dyktowane przez rozmyśl.Czemu wykonał ruchy takie, a nie inne, jakim sposobem zdołałwybrnąć? Jedyne, co w nim jeszcze było wolą świadomą, to pragnienie ujrzenia Xeni.Pozatym ślepa trwoga przed zimną, cicho szemrzącą wodą.Pot ciepły, wciąż płynący nie tylkopo plecach, lecz i po nogach, nasuwał uboczną myśl:  czyżby to nie pot? czyżby krew?Był już wtedy na miejscu równym.Wstał na nogi i powlókł się przed siebie.Daleko świe-ciła się latarnia.Od niej padała smuga blasku na ruchomą wodę Wisły.Bał się iść do tej lata-mi, ale rozumiał, że tam jest ulica i że tam właśnie zdążać trzeba.Macając rękami w prze-strzeni, trafiał wciąż na deski parkanu.To oparcie pomagało mu w pochodzie.Lecz parkanurwał się tworząc ciemną wyrwę ulicy.Nienaski rzucił się w tę czarną czeluść.Zaczął sunąćszybko, coraz szybciej, biec.Było pusto.Nikogo! Od szybkiego ruchu znowu z ust ta krew!Nie zwracał na to uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.