X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzyk, który słyszałem, wydobywał się zprzedniej części górnego pokładu autobusu, zgniecionej na fasadzie budynku.Wiele osób wciążleżało na ziemi.Jakaś kobieta poruszała się z wysiłkiem, jęczał jakiś mężczyzna, inni leżelizupełnie bez ruchu.Trzy strugi krwi spływały leniwie zakosami po chodniku wśród kawałków szkła.Zatrzymano ruch na ulicy i dojrzałem kilka hełmów policyjnych przedzierających się przeztłum w naszą stronę.Poruszyłem na próbę rękami i nogami.Pracowały bez zastrzeżeń i nie sprawiały bólu.Byłem jednak oszołomiony, pękała mi głowa.Pomacałem ją i odkryłem dość bolesne miejsce zlewej strony potylicy, gdzie musiałem się uderzyć.Dotarli do nas policjanci.Jeden zajął się odsuwaniem gapiów, drugi oglądał spoczywającena ziemi ofiary wypadku.Zjawił się też trzeci, który udał się na piętro autobusu, skąd dochodziłkrzyk.Próbując opanować oszołomienie spojrzałem nieco dalej.Znajdowałem się na RegentStreet, w pobliżu Piccadilly Circus; zniszczona witryna należała do sklepu Austina Reeda.Ponownie podniosłem wzrok na autobus.Był rzeczywiście przechylony, ale nie mógł sięprzewrócić, ponieważ wbił się w otwór okienny tak głęboko, że tylko metr dzielił budynek odlśniących złotych liter napisu  General na czerwonym boku pojazdu, Wówczas zdałem sobiesprawę, że nic tu po mnie, że jeśli będę zwlekał, zostanę zmuszony do wystąpienia w roli świadka.Nie, proszę mnie zle nie zrozumieć.Nie dlatego, że niechętnie wystąpiłbym w roli świadka wnormalnej sytuacji, gdyby miało to komuś pomóc, ale dlatego, że nagle pojąłem z przerażającąjasnością, iż to wcale nie jest sytuacja normalna.Po pierwsze nie mam pojęcia o niczym opróczskutków, po drugie zaś, co ja tu w ogóle robię?.Przyglądałem się przecież doświadczeniu wWatford i naraz jestem tutaj.Jakim cudem znalazłem się na Regent Street?.Spokojnie wmieszałem się w tłum, wydostałem się z niego, przez labirynt stojącychpojazdów przedarłem się na drugą stronę ulicy i udałem się do Cafe Royal nieco dalej.Odniosłem wrażenie, że coś się zmieniło od czasu, kiedy byłem tam po raz ostatni, to jestkilka lat temu, lecz przede wszystkim chciałem znalezć bar, co mi się bez trudu udało.- Podwójny koniak z wodą sodową - poprosiłem barmana.Podał mi kieliszek i przysunął syfon.Wyjąłem z kieszeni pieniądze: kilka pensów i trochęsrebrnych monet.Sięgnąłem więc po portfel.- Pół korony - powiedział barman, jakby bronił się przed banknotem.Spojrzałem na niego zaskoczony.Skoro jednak sam wymienił sumę.Przesunąłem w jegostronę trzy szylingi.Wyglądał na zadowolonego.Dolałem sobie wody sodowej i wychyliłem upragniony łyk koniaku.W chwili gdyodstawiałem kieliszek, dostrzegłem swoje odbicie w lustrze za barem.Nosiłem kiedyś wąsy.Zapuściłem je w wojsku, ale idąc na uniwersytet w Cambridgepostanowiłem pozbyć się tego balastu.I oto miałem je przed sobą: może nieco skromniejsze, alewskrzeszone.Podniosłem rękę i dotknąłem ich.To nie było złudzenie.Wąsy były prawdziwe. Niemal w tej samej chwili zauważyłem też swój garnitur.Owszem, miałem kiedyś bardzo podobnywiele lat temu, nawet całkiem niezły, lecz to przecież nie to, co nosi się w EPI.Poczułem, że kręci mi się w głowie.Pociągnąłem kolejny łyk koniaku i lekko drżącą rękązacząłem szukać papierosów.Paczka, którą wyciągnąłem z kieszeni, wyglądała obco.Czy słyszałpan kiedyś o papierosach mariner firmy Player? Nie? Ja też nie słyszałem, lecz wyjąłem jednego izapaliłem bardzo niepewną ręką.Uczucie oszołomienia nie przechodziło: narastało, i to wgwałtownym tempie.Włożyłem rękę do wewnętrznej kieszeni marynarki.Portfela nie było.A powinien jednakbyć.Może zajął się nim jakiś koniunkturalista z zebranego wokół autobusu tłumu gapiów?Przeszukując pozostałe kieszenie znalazłem wieczne pióro, pęk kluczy, parę kwitów od Harrodsa,książeczkę czekową wydaną przez oddział Westminster Bank na Knightsbridge.Bank się zgadzał,ale dlaczego na Knightsbridge?.Mieszkam przecież w Hampstead.Próbując zapanować nad sytuacją, postanowiłem dokonać podsumowania wydarzeń domomentu, gdy otworzyłem oczy i ujrzałem nad sobą autobus.Widziałem go bardzo dokładnie.Wyraznie pamiętałem, jak wpatruję się w czerwoną burtę z tym złotolśniącym napisem  General.Tak, złotolśniące litery.z tym że, jak panu wiadomo, napisu  General nie widuje się nalondyńskich autobusach od roku 1933, kiedy to zastąpiono go napisem  London Transport.Nieco już roztrzęsiony rozejrzałem się po barze za czymś, co mogłoby mnie jakoś uspokoić.Na jednym ze stolików zauważyłem pozostawioną przez kogoś gazetę.Poszedłem po nią, leczzanim spojrzałem na pierwszą stronę, usadowiłem się wygodnie na stołku za barem.Wziąłemgłęboki oddech i spuściłem wzrok na nagłówek.Tu doznałem uczucia konsternacji, ponieważ całąstronę zajmowała reklama.Jednak nieco się uspokoiłem, znajdując u góry napis: Daily Mail,Londyn, środa, 27 stycznia, 1954.Przynajmniej data się zgadzała.W tym właśnie dniu miał sięodbyć pokaz w laboratorium.Zajrzawszy do środka przeczytałem:  Niepokoje w Delhi.W dniu dzisiejszym doszło wIndiach do najpoważniejszych jak dotąd przejawów niezadowolenia społecznego.Domagano sięnatychmiastowego uwolnienia Nehru z więzienia.%7łycie w mieście zostało sparaliżowane od świtudo póznych godzin wieczornych.Następnie moją uwagę zwróciła notatka zamieszczona wsąsiedniej kolumnie:  W odpowiedzi na interpelacje ze strony opozycji premier Butler zapewniłIzbę, iż Rząd z całą powagą rozpatruje. Zerknąłem niepewnie na datę u góry strony.Nie różniłasię od daty ze strony tytułowej: 27 stycznia, 1954.Poniżej widniało jednak zdjęcie z podpisem: Amanda Coward na scenie Laughton Theatre jako odtwórczyni głównej roli we wczorajszymprzedstawieniu �The Lady Loves�.Jest to ostatni musical ojca aktorki, Noela Cowarda.Spektakl przygotowano na kilka dni przed śmiercią autora w sierpniu bieżącego roku.W przemówieniuwygłoszonym po premierze reżyser Ivor Novello złożył wzruszający hołd zmarłemu artyście.Przeczytałem to jeszcze raz, dokładnie.Podniosłem głowę i powiodłem wzrokiem poobecnych w barze, po meblach, spojrzałem na barmana, na butelki, szukając potwierdzenia.Wszystko jawiło się w przekonywająco prawdziwym kształcie.Odłożyłem gazetę i dopiłem koniak.Miałem ochotę na następny, lecz bez portfela byłobyniezręcznie, gdyby barman zmienił zdanie co do niskiej ceny.Spojrzałem na zegarek.i kolejnaniespodzianka! Bardzo ładny zegarek, złoty, na pasku z krokodylej skóry, wskazywał dwunastątrzydzieści.Ale widziałem go po raz pierwszy.Odpiąłem go i obejrzałem kopertę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.