X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy przypomniał sobie kolejny fakt.- Poczekajcie.Zledztwo Herberta Rauschena.C�sar przypuszczał, że informacjezbierane przez Rauschena na temat studentów i profesorów miały go doprowadzić do tejdamy.Zastanawiam się, czy szukał osłony i czy zdołał ją odnalezć.- Przecież go wyeliminowały - zaoponował Ballesteros.- Sam o tym mówiłeś.- Owszem, ale C�sar zabrał jego archiwa i miał je przejrzeć.Nie odbiera telefonów.Spróbuję jednak wejść do jego domu i odzyskać pliki.To nasza jedyna szansa.- Dobry pomysł - przyznał Ballesteros.- A my?- Zostańcie tu, dopóki nie wrócę.Spojrzeli na dziewczynę.Siedziała zamyślona na kanapie, z podkulonymi nogami,otulona szlafrokiem Ballesterosa, z kolanami oblamowanymi światłem brzasku.Czarne włosymalowały jej cienie na twarzy.Była nieprawdopodobnie piękna.Tak piękna, że wydawała sięzakazanym owocem.Ballesteros patrzył na nią z zainteresowaniem niepozbawionymzabarwienia, o którym wolał nie myśleć, ponieważ rodziło w nim poczucie winy.- Zgoda - powiedziała w końcu.I powtórzyła: - Zgoda.Udał się tam jeszcze tego samego dnia po południu.To nasza jedyna szansa, doszedłdo wniosku, jadąc starą windą.Jeśli plików nie ma, a one wyeliminowały Cesara.Wolał otym nie myśleć.Nie teraz.Drzwi do mansardy były zamknięte na głucho.Przypomniał sobie tamten dzień, kiedyich odwiedził, żeby wciągnąć w ten koszmar.Wiedział, że tylko w jeden sposób może okupićswoją winę.Zadzwonił i czekał.Zadzwonił ponownie.I jeszcze raz.Już miał zamiar wyłamaćzamek, kiedy usłyszał jakiś szmer w środku.Bogu niech będą dzięki, Cesarze, żyjesz.Drzwi uchyliły się, a Rulfo oniemiał na widok twarzy, która ukazała się w szparze:twarzy upiora o posiwiałych, zmierzwionych włosach i zapadłych policzkach.Odór dotarł dojego zmysłów nieco pózniej, jak kolejne małe nieodłączne widmo.- Salomón.? Wejdz. We wnętrzu mansardy panowały ciemności i zaduch: winę za pierwsze ponosiłyzasłonięte żaluzje, w tym jedna, zepsuta, wisząca na ukos; na drugie zaś składało się wieleprzyczyn - zgnilizna, papierosy, marihuana, pot i ostry zapach palonego papieru.Na podłodzeleżały rozbite butelki po alkoholu, przewrócone krzesło i jakaś zasłona, porozrzucane książkii czasopisma, na pięknych dywanach widniały ogromne plamy.Nic nie pozostało zeleganckiego miejsca, w którym C�sar i Susana bawili się w szczęście.- Co się stało, Cesarze?Stary profesor spojrzał na niego, jakby w ogóle nie spodziewał się tego pytania.Niemiał na sobie jednego ze swoich luksusowych, jedwabnych szlafroków, tylko długą koszulę,która kiedyś musiała być ciemnoniebieska, i welwetowe spodnie.Był w samych skarpetkach.Nagle podniósł drżący palec do ust.- Ciii.Nie rozmawiajmy tak głośno.Nie chcę jej obudzić.Rulfo zesztywniał.- Kogo?- A jak myślisz? - C�sar odsunął się od niego i zgarbiony przedzierał przez rozgardiaszpanujący w salonie.- Susany.- Susana tu jest? - Rulfo poczuł w gardle zwartą tamę strachu.- Oczywiście.Jak zawsze.W pokoju.Ruszyli jak duchy w kierunku zamkniętego pomieszczenia, gdzie w czasie jegoostatniej wizyty dyskutowali tak zawzięcie.C�sar przekręcił gałkę.Drzwi otworzyły się namilimetry, ukazując smugę światła, miękki dywan, telewizor.Rulfo patrzył przed siebie w ogromnym napięciu, z zaciśniętymi dłońmi, spodziewającsię w każdej chwili Bóg wie czego.Jego serce zmieniło się w młot w rękach jakiegośszaleńca.- Susano.- zawołał C�sar.- Susano.! Spójrz, kto przyszedł.Drzwi otworzyły się na oścież.W małym pokoju nie było nikogo.C�sar wyglądał na zdezorientowanego.- Pewnie jest.Jasne, w sypialni! - Odwrócił się do Rulfa, prezentując swojeuzębienie.- Dlaczego tak bardzo się nią interesujesz, Salomonie? Nadal ją pieprzysz?Zawsze było w nim dwóch różnych Rulfów.Jeden patrzył nieprzychylnie nairracjonalne odruchy drugiego.Teraz stało się podobnie: nienawidził samego siebie za to, żechwycił Cesara za koszulę i popchnął na kanapę, ten wytworny mebel, z którego jego dawnyprofesor zawsze był taki dumny.C�sar pozwolił sobą poniewierać jak kukła brzuchomówcy. Opadłszy na kanapę, nie uczynił najmniejszego gestu, żeby się podnieść.Uśmiechnął siętylko do niego, ukazując w grymasie zepsute zęby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.