X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle się jeszcze miałozdarzyć. Naprawdę podziwiam to, co pan robi  powiedział. Dziękuję  odparł machinalnie Perowne, lecz wy-warło to na nim duże wrażenie.Nie można było wykluczyć, że Blair ze swoją świetnąpamięcią i zdolnością przyswajania informacji zawartychw raportach ministrów wiedział o znakomitych wynikachszpitala w zeszłym miesiącu  wszystkie cele zostałyosiągnięte  a nawet że dotarła do niego wzmianka o wy-jątkowym sukcesie oddziału neurochirurgii.Liczba operacjiwzrosła o dwadzieścia trzy procent w stosunku do poprzed-niego roku.Dopiero pózniej Henry zdał sobie sprawę, jakabsurdalne było to przypuszczenie. Prawdę mówiąc, mamy dwa pańskie obrazy na Dow-ning Street  dodał premier, ściskając jego rękę. Cheeriei ja uwielbiamy je. Nie, nie  powiedział Perowne. Tak, tak  upierał się premier, potrząsając jegodłonią.Nie był w nastroju, żeby certować się z artystą." Nie, pan chyba. Szczerze.Wiszą w jadalni. Pan się myli  powiedział Perowne i kiedy padły tesłowa, na twarzy premiera odmalował się nagły niepokój,trwąjące najkrótszą z chwil przelotne zwątpienie.Nikt nie163 dostrzegł, jak zastygły mu rysy i lekko wybałuszyły sięoczy.Przy linii włosów pojawiła się autorytatywna zmarsz-czka.A potem doszedł widać do wniosku, że wziąwszypod uwagę wszystkich tłoczących się dookoła i usiłującychcoś usłyszeć ludzi, nie ma drogi odwrotu.Chyba że chcezobaczyć nazajutrz krytyczne komentarze w prasie. Nieważne  odparł. Naprawdę są cudowne.Gra-tuluję. Panie premierze, mamy trzy i pół minuty  wtrąciłajedna z jego asystentek, ubrana w czarną marynarkę i spod-nie. Musimy ruszać.Blair puścił rękę Perowne'a i bez pożegnania, kiwająctylko głową i ściągając lekko usta, odwrócił się i pozwoliłwyprowadzić.Cała ekipa, prasa, fagasi, ochroniarze, pra-cownicy galerii i ich dyrektor podążyli za nim i po kilkusekundach Perowne'owie zostali w pustej sali przy sterciecegieł, jakby w ogóle nic się nie wydarzyło.Obserwując z samochodu zwielokrotnione obrazy dzien-nikarza i jego gościa, Perowne zastanawia się, czy takiechwile, ukłucia zimnej paniki i zwątpienia, nadają w corazwiększym stopniu ton dniom lub nocom premiera.Drugarezolucja Narodów Zjednoczonych może nie zostać uchwa-lona.Następny raport inspektorów może być tak samoniejednoznaczny.Irakijczycy mogą użyć broni biologicznejprzeciwko siłom inwazyjnym.Albo, jak upiera się jedenz poprzednich inspektorów, może tam nie być żadnej bronimasowego rażenia.Mówi się o klęsce głodu i trzech milio-nach uchodzców; na ich przyjęcie już teraz przygotowywanesą obozy w Syrii i Iranie.ONZ przewiduje, że zginą setkitysięcy Irakijczyków.Może dojść do odwetowych atakówna Londyn.A Amerykanie w dalszym ciągu nie mówiąwyraznie o swoich powojennych planach.Być może niemają żadnych.Generalnie rzecz biorąc, koszty obaleniaSaddama mogą okazać się zbyt wysokie.To przyszłość,164 której nikt nie potrafi przewidzieć.Ministrowie rządu lojal-nie opowiadają się za wojną, popierają ją różne gazety,w kraju oprócz sprzeciwu istnieje również dość znaczne,pełne troski poparcie, ale tak naprawdę nikt nie wątpi, żew całej Brytanii tylko jeden człowiek posuwa sprawę doprzodu.Nocne poty, koszmarne sny czy wypełniona dzikimiwizjami bezsenność? A może zwyczajna samotność? Zakażdym razem gdy ogląda go na ekranie, Henry szukaświadomości otchłani, tej rysy na czole, zastygnięcia mięśnitwarzy, owego krótkiego zawahania się, którego był prywat-nie świadkiem.Ale widzi tylko pewność lub w najgorszymrazie wysiloną żarliwość.Znajduje wolne miejsce parkingowe po drugiej stronieulicy, naprzeciwko swoich frontowych drzwi.Wyjmujączakupy z bagażnika samochodu, widzi opierających się0 najbliższą ławkę tych samych młodych ludzi, którzywystają często na placu wczesnym wieczorem, a potemponownie pózną nocą.Są wśród nich dwaj mieszkańcyIndii Zachodnich i dwaj, a czasami trzej mężczyzni z Blis-kiego Wschodu, być może Turcy.Wszyscy sprawiają wra-żenie sympatycznych i dobrze sytuowanych i często obej-mują się ramionami i głośno śmieją.Przy krawężniku stoimercedes, ten sam model co Perowne'a, tyle że czarny,1 ktoś zawsze siedzi za kierownicą.Co pewien czas pojawiaS1ę jakiś nieznajomy i wdaje w rozmowę z grupą.Jedenz nich idzie wtedy do samochodu, zamienia kilka słów z kie-rowcą, wraca, ponownie zbijają się w ciasną gromadę i nie-znajomy odchodzi.Są całkowicie samowystarczalni i nie-grozni i Perowne przez dłuższy czas uważał, że to dealerzyProwadzący chodnikową kafejkę z kokainą lub z extasy1marihuaną.Ich klienci nie sprawiają wrażenia do tegost�pnia zaszczutych lub zdegenerowanych, żeby zażywać165 heroinę albo crack.Ale Theo wyprowadził ojca z błędu.Grupa sprzedaje bilety na różne rapowe imprezy w całymmieście.Sprzedają również pirackie płyty i są w staniezałatwić tanie bilety lotnicze na długie trasy, tanie lokalei didżejów na przyjęcia, limuzyny na wesela, tanie ubez-pieczenia zdrowotne i podróżne; za odpowiednią prowizjęmogą skontaktować z adwokatami starających się o azylnielegalnych emigrantów.Grupa nie płaci podatków, nieponosi kosztów wynajmu biura i jest bardzo konkurencyjna.Za każdym razem gdy ich widzi, również teraz, przechodzącprzez ulicę do swoich drzwi, Perowne czuje, że jest imwinien przeprosiny.Któregoś dnia coś od nich kupi.Theo jest na dole w kuchni i przygotowuje prawdopodob-nie jedno ze swoich jogurtowo-owocowych śniadań.Henryzostawia ryby przy schodach, pozdrawia go głośno i idziena drugie piętro.W świetle dnia sypialnia wydaje sięprzegrzana, duszna i jakby pomniejszona.Lepiej i sym-patyczniej czuje się w niej, kiedy palą się przyćmionelampy, dzienna praca została wykonana i czeka go obietnicasnu.Przebywanie tu wczesnym popołudniem przywodzi namyśl ciężką grypę.Perowne zdejmuje tenisówki, ściągai wrzuca do kosza mokre skarpetki, po czym idzie dośrodkowego okna, żeby je otworzyć.I znowu dostrzegabmw, dokładnie pod sobą, to albo inne, okrążające powoliwęgieł domu, tam gdzie ulica przechodzi w plac.Widzigłównie dach i chociaż podciąga okno do góry i wychylasię na zewnątrz, ma całkowicie zasłonięty widok na bocznelusterko.Nie widzi też kierowcy ani pasażerów.Patrzy, jaksamochód sunie wzdłuż północnej pierzei placu, skręcaw Conway Street i znika.Tym razem nie jest mu wszystkojedno.Ale co dokładnie czuje? Zaciekawienie, może nawetlekki niepokój? To dość popularna marka i jeszcze dwa lubtrzy lata temu często wybierano czerwony kolor.Z drugiejstrony dlaczego miałby z góry wykluczać, że to Baxter?166 Jego sytuacja jest straszna i fascynująca  rolą ulicznegotwardziela musiał maskować pragnienie lepszego życia,zanim jeszcze pojawiły się pierwsze objawy choroby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.