X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to jeszcze niewszystko.Pohl, który wytwarza najlepsze w świecie maszyny drukarskie, na rynku amerykańskimjest prawie niedostrzegalny.Tom zapytał o to Edwardsa.Desmond wzruszył ramionami: Dystrybutorzy Pohla śpią".Sytuacja Bouviera przedstawiała się niewiele lepiej.Największy rynekna świecie, a Pohl i Bouvier są tam nieobecni!Otworzyły się drzwi od kabiny i pojawił się Gregg Richards. Za piętnaście minut lądujemy wAtenach, panie Lambert.Czy podać jeszcze kawę? Tom podziękował.Z rozbawieniem przypomniał sobie, że jeszcze przed dwoma tygodniami wątpiłw celowość posiadania prywatnego odrzutowca, uważając go za zabawkę dla bogaczy.Teraz learjetstał się narzędziem jego pracy.Pięć dni wcześniej leciał nim do Hanoweru na spotkanie zHollenbergiem, a potem do Genewy na prywatne zaproszenie Yvonne Amiens.Hollenberg był mile zaskoczony. Mam polecieć na Kariakos? Po co?  zapytał zdziwiony. Carl może potrzebować pana rady, a pan Stanton z przyjemnością spotka się z panem.Yvonne nie skrywała podejrzliwości. W co znów ty grasz? Po co ja tam jestem potrzebna? Desmond przyjedzie z ojcem, Carl będzie miał swojego doradcę.Dlaczego więc Andr� miałbyznalezć się w gorszej sytuacji? On wysoko ceni twoje zdanie, wszystko z tobą omawia, więc tak czymaczej, będziesz miała w tym swój udział, bez względu na wynik.151 Przedstawiliśmy ci nasze warunki.Nie ulegną zmianie!Tom uśmiechnął się teraz złośliwie na wspomnienie tamtej ostatniej rozmowy.Yvonne na pewnoprzyjedzie.Zbyt była zaintrygowana.Wszyscy się tam stawią: Desmond i sir Bernard, Carl Pohl iHollenberg, Yvonne i Andr�.Zagryzł wargi.Dziś będzie jadł kolację tylko w towarzystwie Maurice'a i Giinthera Hallera.Dziśprzedstawi im swój plan. %7łyczę powodzenia  powiedział Alee, podając mu rękę na pożegnanie. Jeśli to będziemożliwe, z pewnością się uda. Na pewno się panu powiedzie!  zawołała Barbara, nieoczekiwanie uścisnąwszy go napożegnanie. Będziemy z niecierpliwością czekać na pana powrót.Uśmiechnął się.Myśląc o Barbarze, przypomniał sobie medalion.Spojrzał na pasek u spodni.Tobył pomysł Barbary, by przerobić medalion od Greka na klamrę do paska.Całkiem zapomniał otym medalionie i dopiero oddając ubranie do pralni, znalazł go w kieszeni.Przypomniał sobiezdarzenia w tawernie  skaczących z balkonu uciekinierów, wpadających do środka żołnierzy,strach na twarzy dziewczyny i odważną postawę Constantina.Tom wziął kiedyś medalion do biura.Ważąc go w dłoni, poczuł się winny. Nie powinienem był go wówczas przyjmować.Ale możenie jest szczególnie cenny.Byl.Barbara zaniosła medalion jubilera. To złoto  powiedziała po powrocie. Jubiler pyta,czy go pan sprzeda.Nie mógł go sprzedać.To był dar od odważnego człowieka. Ale przecież nie będę go nosić.Tonie mój styl.I Barbara zaniosła medalion powtórnie do jubilera, by go przerobił na klamrę do paska.Dotknął kieszeni, by wyczuć pod palcami podłużny kształt.Kupił zegarek, by uspokoić sumienie iodwzajemnić się Constantinowi.Kiedy podskakując na nierównościach drogi jeep wyjeżdżał z lotniska Hellenikon, ponowniesprawdził, czy ma w kieszeni pudełko z zegarkiem.Gregg prowadził ze zwykłą nonszalancją jedną rękę trzymał na kierownicy, drugą wskazywał miejscowe ciekawostki.Bardziej niżpoprzednio Toma uderzyły kontrasty.Oślepiająco białe budynki przyciągały wzrok.Stragany zkwiatami na skrzyżowaniach mieniły się feerią barw.Białe marmury Partenonu wznosiły siędumnie na szczycie Akropolu, a woda z fontann na placu Konstytucji tryskała łukami strumieni.Wparkach stały stoliki osłonięte niebieskimi parasolami, pod którymi popijano kawę.Miastosprawiało wrażenie spokojnego, odprężonego, a jednak.W cieniu jakiejś bramy zalśniła stalhełmu.Z bocznej uliczki wytoczył się transporter opancerzony152jakiś żołnierz w cieniu drzew przekładał karabin z jednego ramienia na drugie. Może to tylko sprawa mojego nastroju.Cały jestem spięty w oczekiwaniu na spotkanie zeStantonem"  myślał Tom.Im bardziej sie jednak przyglądał, tym więcej dostrzegał tychszczegółów pod pozorami zwykłego miejskiego życia.Miasto tkwiło w żelaznym uścisku wojska.W Pireusie było jeszcze gorzej.W dokach kręciło się mrowie uzbrojonych żołnierzy.Więcej też było widać pomalowanych na ciemny brąz wojskowych tankietek niż rolniczych furgonów.Nakażdym kroku dawało się odczuć grozną obecność wojska.Przechodnie o poważnych twarzach wpośpiechu mijali ulice, nie rozglądając się na boki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.