X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tej izdebki nagiej dyktował on rozkazy i rozporządzałzabranymi kilkunastu tysiącami niewolnika, który wojsko jego miał zwiększyć.Rozesławszygenerałów, z jednym majorem Wangenheimem na dyżurze, naprzeciw rozpalonego ognia nakominie siedział Fryderyk zamyślony, trzymając na kolanach ulubioną charcicę.Na prostymstoliku leżało kilka książek i kilka kart atramentem poplamionych, obok nich na talerzu stałyjabłka i gruszki, które król przez cały dzień jadł chętnie.Kilkunastu żołnierzy składało strażcałą.Milczenie panowało w domku, do którego niekiedy wpadali adiutanci po rozkazy i zbycikilku słowami, natychmiast do kwatery feldmarszałka wracali.W tym człowieku zmęczonym, okrytym lada jakim mundurem, zbłoconym i opylonym,którego twarz więcej przebiegłości i energii niż geniuszu zdradzała, trudno było poznać królai wodza.Nic w nim nie było dla oka ludzkiego, dla opanowania ludzi i olśnienia ichwielkością.W stroju i postawie odbijał się charakter pogardzający człowiekiem i świadomytego jednego, iż siłą na nim wszystko wymóc można.Z okien tego domku i izby widać było woddaleniu majestatyczny, wspięty na skale K�nigstein.Oko Fryderyka zwracało się czasemna te mury, nie zatrzymując się na nich długo.Uśmiech naówczas przebiegał usta.Na tendzień dosyć długo czekał, dość się nad nim napracował zwycięzca, a jednak rozpromienieniaz twarzy widać nie było, raczej troskę i zamyślenie.Dla innych był to krok stanowczy, onwidział, iż wojna zaledwie była rozpoczętą, świetnie wprawdzie, lecz ileż razy wieleobiecujący początek zawodem się kończy!Wangenheim wszedł powoli.Fryderyk twarz ku niemu obrócił. Generał Bellegarde z listem króla polskiego.Skinął, aby go proszono.Słusznego wzrostu, piękny mężczyzna, w mundurze, z twarzą smutną wszedł na próg i skłoniłsię przed Fryderykiem. Dzień dobry generałowi, jak się on ma? Z czymże tam?Bellegarde długo się wahał, nim usta otworzył. Jeśli on chce ode mnie jakiejkolwiek ulgi w kapitulacji, to na próżno  odezwał sięFryderyk. Nie mogę.Jestem do tego zmuszony, co czynię; często mimo woli, z musu&  Jednakże gwardia, Najjaśniejszy Panie!  odezwał się Bellegarde. Po co mu gwardia? Niech jedzie do Warszawy, tam ma pospolite ruszenie panów  niepozwalam.Nie ma tu czego siedzieć.Wasz minister, którego imię gdybym ja wymówił, ustaby mi splamiło, wasz to minister na mnie naszczuł Europę całą, a jednak tego szacownegopółgłówka puszczam wolno, ażeby się król w drodze nie nudził.Dam mu paszporta, niechrusza i poluje!Bellegarde stał poważny, na rozmowę w tym tonie nie znajdując odpowiedzi.Fryderyk spojrzał nań. Powiedz, generale, królowi, że go szanuję, że mu dobrze życzę, ale sobie jeszcze lepiej.Trudno, bym pozwolił się zredukować, jakeście chcieli, na margrabię Brandeburga.Wolę,aby kurfirst saski zszedł na miśnieńskiego landgrafa! Niech do Polski jedzie! Zawsze muzostało królestwo tak bogate w lasy jak żadne, a ja oskoczony muszę się bronić, nie mającpiędzi ziemi bezpiecznej.Po chwilce podniósł głowę. Król jegomość prosi o gwardią!  powtórzył generał. To próżno! Boleję nad tym, ale jej nie puszczę, aby nie poszła zwiększyć austriackiej siły.Pozdrów króla ode mnie.Paszporta gotowe.Niech na Wrocław jedzie: drogi bezpieczne iprzeprzęgi mieć będzie dobre.Bellegarde stał jeszcze, gdy Fryderyk odwrócił się, pogięty kapelusz uniósł nieco i skinąłgłową: Nie mogę więcej, adieu!Generał wyszedł wzdychając, a król oczyma za nim pogonił.Zaledwie się drzwi zamknęły, gdy major Wangenheim wszedł. Wasza Królewska Mość pozwolisz mi więznia tego przypomnieć? Jakiego? Młodego Polaka, którego przed kilku tygodniami wzięto, gdy się z Pirnej do Drezna chciałdostać. Polaka  odezwał się król  który się tak zuchwale stawił?! Lecz nic przy nim nie znaleziono, a przez czas, jak jest pod strażą, mogliśmy sięprzekonać, iż wcale Sasom nie sprzyja.Wasza Królewska Mość byłeś łaskaw przyrzec muuwolnienie, ośmielam się za nim wstawić.Fryderyk pomyślał. Niech mi go tu przyprowadzą.Wangenheim wyszedł, a w kwadrans potem dwóch żołnierzy przywiodło do drzwi odartegoMasłowskiego, odzianego w kożuszek stary, w chodaki zamiast butów, bez czapki,podobniejszego do włóczęgi niż do owego śmiejącego się chłopaka, który tak razno dawniejna świat spoglądał.Nędza ta jednak i niewola, choć go wymizerowały, nie odjęły mu anidawnej buty, ani tej wesołości rozpaczliwej, która czasem w pewnych charakterach narusztowanie nawet towarzyszy.Wprowadzony Masłowski stanął u drzwi w milczeniu.Fryderyk na niego z pogardą popatrzał, a potem rzekł: A co, wypościł się on? Z łaski Waszej Królewskiej Mości  krótko rzekł Masłowski  dosyć. A drwa pan szlachcic rąbał? Tak jest, Najjaśniejszy Panie. I wodę nosił? Tak jest, Najjaśniejszy Panie. Niechże wie, że ja zuchwałych odpowiedzi nie lubię!  zawołał Fryderyk i żywo dodał: W wojsku on nie chce służyć? Nie życzę sobie. Może w saskim?  Ani w pruskim, ani saskim. A w jakimże? We własnym lub żadnym.Król zamilkł, parsknął śmiechem i powoli wymówił przesadnie:  Nie pozwalam!Na bladą twarz Masłowskiego wystąpił rumieniec. Fort!(precz) Wracaj sobie do Drezna lub jedz z królem polować na niedzwiedzie.%7łołnierza z ciebie dobrego nie będzie, bo gdybyś lepszym był, o pozwolenie bym cię niepytał, poszedłbyś pod karabin i basta.Król podniósł kij groznie i powtórzył:  Fort!Masłowski się odwrócił do wyjścia, a Wangenheim wskazał mu, drzwi otworzywszy, drogę,gdy w sieniach chaty pan Ksawery oko w oko spotkał się tu z bardzo dziwnym zjawiskiem,które go powstrzymało zdumionego.Stało tu dwóch ichmościów, gabinet sekretarzy JegoKrólewskiej Mości, w rodzaju mundurków dosyć niepoczesnych, z papierami pod pachą.Czekali widać, ażeby ich zawołano.Jeden z nich pociesznie pękaty i mały, w peruce z lokaminad uchem i harcapkiem z jasną wstążką, żuł coś w ustach, korzystając z wolnego czasu,widocznie nie interesując się wcale tym, co się koło niego działo.Kiedy niekiedy ręką sięgałdo kieszeni, wyjmował coś z niej i sypał do gęby, pracowicie natychmiast obracając tenmateriał pożywny zębami.Na wygolonej twarzy znać było ruchy muskułów pospieszne,dozwalające odgadywać głodną łapczywość.Drugi obok z miną roztargnioną, tak się zdałMasłowskiemu do Simonisa podobnym, iż na chwilę osłupiał.Nie musiał to jednak być ówelegant kawaler, chociaż twarz nadzwyczaj go przypominała, bo spojrzawszy naMasłowskiego, nie okazał najmniej, ażeby go poznał.Owszem, z uwagą nań popatrzał, ale zobojętnością zupełną i oczy zaraz ku drzwiom obrócił.Pan Ksawery stał jeszcze nie wiedząc,czy mu się przypomnieć, czy go spytać, gdy major Wangenheim powtórzył mu rozkaz króla,aby, dopóki wolnym jest, ruszał, gdzie chce.Radził mu, co najbliżej dostać się doK�nigsteinu do Br�hla, gdzie by odzież lepszą mógł dostać.Nieszczęśliwego Masłowskiego, gdy po sprawieniu poselstwa przedzierał się do Drezna,schwyciły były placówki pruskie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.