X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kari nachyliła się, żeby lepiej widzieć.Znalezlijakiegoś Knuta N.Einarsena mieszkającego w Reine.- Karlsen, Karlsen.- mruczał Robert, szukając dalej.-Dużo tu Karlsenów, ale żadnego Jensa Paulusa.Jest jakiśJens B.Karlsen.Ale to nie pasuje.MożL to ten Karlsennie żyje.Robert cofnął się z powrotem do litery B i przeciągnąłpalcem po stronie.- Leif O.Bjerre, - powiedział.- Mieszka w Straum.Straumsj0en - wydukał nazwę miejscowości.Kari spytała ekspedientkę, gdzie znajdą Reine i Straum-sj0en.- Reine jest na południe - odpowiedziała.- To niedale-ko.Jedzcie, jak was droga poprowadzi.S�traumsj0en leżyna Lang0ya.- Ekspedientka wskazała na mapie punktw północnej części Lofotów.- Od kogo zaczniemy? - spytał Robert.Kari nie odpowiedziała.- Wszystko jedno - stwierdził Roberft- - Bliżej mamydo Reine.Ale może poczekamy do jutra?? Mamy większeszanse złapać go w sobotę. 246247Wsiedli do samochodu.Robert zaproponował, żeby po-jechali gdzieś się rozerwać.Może do Svolvaer? Był piątek,była szansa, że znajdą tam jakąś knajpę z muzyką.- Musimy cię jakoś rozweselić.- Uśmiechnął się.-I mo-żemy przespać się w schronisku.Nie zaszkodziłby namprysznic.- Kari pogłaskała go delikatnie po policzku.Byłbardzo szczęśliwy.Kiedy wyjeżdżali z centrum handlowego, żadne z nich niezwróciło uwagi na samochód, który podążał ich śladem.41Droga uciekała spod kół.�rebro, Karlskoga, Karlstad,Arjang, granica i wjazd do Oslo od południa.Wystarto-wała wcześnie rano, teraz dopiero dochodziła pierwsza.Sobota, 25 września.Elina próbowała sobie przypomnieć,kiedy ostatni raz była w Oslo.Chyba bardzo dawno, te-raz zupełnie się pogubiła.Stanęła na stacji benzynowej,kupiła mapę i od razu zapytała o drogę.Adres, który jejpodano, mieścił się we wschodniej części miasta.Dużybudynek z cegły na Normannsgata, według słów Grace.Naprzeciwko szkoły Kampen.Parę razy pobłądziła, ale w końcu zaparkowała przedbramą.Na domofonie znalazła nazwisko.Trzecie piętro.Zadzwoniła i została wpuszczona do środka.Weszła poschodach.Na górze, w otwartych drzwiach mieszkaniaczekała kobieta.Uśmiechnęła się na powitanie i wyciąg-nęła rękę.- Grace Makondele - przedstawiła się i zaprosiła Eli-nę do środka.Usiadły na sofie w niewielkim saloniku.Na ścianie wisiał portret Nelsona Mandeli.Przez chwilęprzyglądały się sobie w milczeniu.- Chciała mi pani coś pokazać - odezwała się w końcuElina.Grace Makondele skinęła głową.Wstała i otworzyładrzwi do pokoju.- Przyjdziesz do nas?Elina usłyszała odgłos odsuwanego krzesła.W drzwiachpojawiła się dziewczyna.Kolor jej skóry plasował się gdzieśpomiędzy ciemną cerą Grace Makondele i bladością Eliny.Dokładnie taki sam, jaki miało dziecko Eliny i Martinaw jej marzeniach.- Dzień dobry - przywitała się z promiennym uśmie-chem.Była oszałamiająco piękna, z wysokimi kośćmipoliczkowymi swojej matki i lekko skośnymi oczyma.- Nie będziemy ci już przeszkadzać - powiedziała Grace Makondele.Dziewczyna wycofała się do pokoju i zamknę-ła za sobą drzwi.- To Mary, moja córka - wyjaśniła Gra-ce.- Chodzi do gimnazjum.Chciałam, żeby była w domu,jak pani przyjedzie.Za dwa miesiące skończy osiemnaścielat.Wtedy jej ojciec zapłaci ostatni raz.Elina zrozumiała.Grace Makondele nie musiała mówić,kto był ojcem.- Poznała go? - zapytała.- Nie.On nigdy nie szukał kontaktu, a ona nie chcia-ła.Przynajmniej do tej pory.Jeśli zechce zrobić to jakodorosła, to jej sprawa.- Co się stało?Grace Makondele odwróciła głowę i wyjrzała przezokno nieobecnym wzrokiem.- To było w Johannesburgu.Projekt edukacyjny dladzieci w Soweto, jedno lato i jesień.Prowadził go Ulf, jaodbierałam telefony i takie tam.Miałam tylko dziewięt-naście lat.- Grace wskazała na drzwi do pokoju.- Mniejwięcej tyle, co ona.On był dwa razy starszy i mnie chciał.Bałam się stracić pracę.Wie pani, że w tamtych czasachprawo nas nie chroniło.Biali przywykli do wykorzystywa-nia nas.Kiedy projekt się skończył, myślałam, że nie bę-dzie się mną przejmować, ale załatwił mi miejsce w SzkolePomocy Humanitarnej.Wiedziałam, że robi to dla siebie,nie dla mnie, ale to była moja jedyna szansa, druga mog"ła się nie trafić.Nawet jeśli musiałam za to zapłacić.wie pani, co mam na myśli? Potem polubiłam Norwegię,chciałam zostać.Nie wracać z powrotem do apartheidu.-Uśmiechnęła się do Eliny.- Ma pani dzieci? - spytała.Elina pokręciła głową.- Kiedy zaszłam w ciążę, próbował zmusić mnie doaborcji - powiedziała Grace Makondele.- Ale się nie zgo-dziłam.- Dlaczego?- Jednym z powodów było to, że chciałam zostać.Niejedynym, oczywiście, ale między innymi.Z dzieckiembyłoby łatwiej dostać pozwolenie na pobyt, myślałam.Ale zaczął mi grozić.%7łe jeśli nie usunę ciąży, to dopilnuje,żeby mnie deportowali.Twierdził, że wie jak.Było corazgorzej.W końcu ukryłam się u przyjaciółki ze szkoły.Ona powiedziała Heidi, a Heidi przyparła Ulfa do muru.Oczywiście zaprzeczył i powiedział, że to nie jego dziecko.Ale Heidi jest twarda.Sama pani wie, bo rozmawiała z nią.- Wiem - zgodziła się Elina.- Heidi stwierdziła, że prawda i tak wyjdzie na jaw, kiedy dziecko się urodzi.Co mógł na to powiedzieć? Niemiał innego wyjścia, musiał się przyznać i odejść z pracy.Heidi mówiła, że powinnam zgłosić te grozby na policję,i pytała, czy mnie bił, ale nie chciałam powiedzieć.Niemiałam zamiaru wciągać w to policji.%7łeby tylko móczostać i żeby on trzymał się z daleka.Heidi zmusiła go,żeby płacił na dziecko.I robił to co miesiąc.Wiele jejzawdzięczam.- Uderzył cię?- Groził.ale nie zrobił tego.Może się bał.- Co pani ma na myśli?250251- Chodziłam do szkoły.Byłoby widać.- Czy jego żona w Szwecji wie o tym?- Nic jej nie mówiłam.- Dlaczego?- To była moja gwarancja, że będzie płacił na Mary.Jeśliby przestał, dużo by ryzykował.A ja jestem chroniona.Heidi o wszystkim wie.On nic nie może mi zrobić.Dwie godziny pózniej Elina była z powrotem na E18 z Oslo.Zaczęła dostrzegać pewien wzór.Ulf Nyman wykorzysty-wał kobiety i groził im, kiedy nie mógł zmusić ich do tego,czego chciał.Ustępował jednak, kiedy napotykał twardyopór.Powstrzymać ich za pierwszym razem!Myśli popłynęły własnym torem.Czy Ylva groziła, żewszystko ujawni, tam, w Jakkviku? Czy to go pchnęło odgrozby do czynu? Ylva mieszkała sama na pustkowiu.Niemogła liczyć na pomoc, jak Grace Makondele.W jej życiunie było żadnej Heidi.Elina miała jednak świadomość, że opowiadania Gra-ce Makondele i Lisbet Strand nie miały wiele wspólnegoz morderstwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.