X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśniewszedł służący; pyta mnie, czy wypiję piwo czy cośmocniejszego.- Cholera, czy ty kiedyś spoważniejesz?- Kochasz mnie?- Tak, oczywiście.- Powiedz to.- Nie mogę.Gdzie jesteś?- W bibliotece w pewnej willi.4Lotnisko TempelhofBerlin Zachodni 2sierpnia 1964Przy stanowiskach odbioru bagaży widniał rzucający się woczy napis, kierujący przylatujących członków personeluwojskowego do biura oficera łącznikowego, które znajdowałosię w dalszej części wielkiej, półokrągłej hali terminalu.Jack Portet, ubrany po cywilnemu, czekając na bagaż,wpatrywał się w napis z mieszaniną zniecierpliwienia (znowumiał się stać starszym szeregowym Portetem) i ciekawości.Wreszcie odebrał walizki, wzruszył ramionami i poszedłkorytarzem zgodnie ze wskazaniami strzałek.Był już prawie przy kontuarze, za którym siedziało dwóchznudzonych żołnierzy armii amerykańskiej, sierżant i kapral,gdy usłyszał za sobą cichy głos. - Zaczynałem się już zastanawiać, czy przypadkiem niezjedli cię na obiad jacyś kanibale.Jack odwrócił się, zaskoczony.Był to ten sam chorąży,który przyjechał do niego, kiedy przebywał w szkolespadochronowej w Fort Benning.Kiedy mężczyzna wyciągnął do niego rękę, Jackprzypomniał sobie jego nazwisko: Finton.- Dzień dobry, panie Finton - przywitał się.- Chodz tędy, Jack.Czeka na ciebie samochód.- Powinienem się tutaj zgłosić.- Powinieneś robić to, co ja ci każę, Jack - stwierdziłFinton sympatycznym tonem.Przed terminalem czekał czarny opel kapitan z cywilnymiberlińskimi tablicami rejestracyjnymi.Zobaczywszy go, Jack,nie wiadomo dlaczego od razu był pewien, że należy do armii.Albo przynajmniej do rządu Stanów Zjednoczonych.- Powie mi pan, o co chodzi?- Właśnie po to tu jestem.Byłeś tu kiedykolwiekwcześniej, Jack?- Nie.- To miłe miasto.Lubię berlińczyków.- Ale co ja, do diabła, tutaj robię?- Będziesz tłumaczem z języka niemieckiego w sekcjioperacyjnej Biura Zarządu Wojskowego StanówZjednoczonych.Technicznie Berlin nadal jest okupowanyprzez nasze wojsko.- Inaczej mówiąc, nie zamierza mi pan nic powiedzieć.- Nigdy cię nie było na lotnisku Hurlburt na Florydzie.Azatem zupełnie nic o tym miejscu nie wiesz.Nie maszzielonego pojęcia o samolotach B-26 ani o tym, że latają doAfryki.W ogóle nie byłeś w Afryce od dnia, w którymwyleciałeś do Stanów, żeby wstąpić do wojska.Rozumiesz?- Przecież wszyscy nad Zatoką wiedzą o tych samolotach -powiedział Jack.- Po co więc ta cała tajemnica?- Nie spotkałem się z tobą, żeby się kłócić, Jack.Mówię cipo prostu, jak się sprawy mają.Jego głos zabrzmiał zdecydowanie, niemal groznie, i Jackpowiedział jedynie: - Przepraszam.- Wszyscy ludzie nad Zatoką wiedzą o tych samolotach -przyznał Finton.- Ale nikt nie wie, dokąd poleciały.Miały byćskierowane do Wietnamu, a nie do Konga.- Nie chciałbym się wymądrzać, ale w końcu jaka toróżnica?- Prezydenta otaczają ludzie, którzy gwałtownie sięsprzeciwiają amerykańskiej interwencji w Kongu - powiedziałFinton.- Ci ludzie mogliby, a wiedz, że nie zawahaliby się tozrobić, wykorzystać ciebie, by powstrzymać operację Orzeł.- Mnie? Starszego szeregowego Porteta?- Jesteś żołnierzem.Elementem naszych sił zbrojnych.- Tak jak Geoff Craig i Pappy Hodges.- Oni są asystentami attach� wojskowego w naszejambasadzie.A ty nie.Czy wyobrażasz sobie te wielkienagłówki w  Washington Post", gdyby się wszystko wydało?Gdyby którakolwiek spośród z grubsza pięćdziesięciu osób,nieprzychylnych operacji, a pracujących w Białym Domu lubw Departamencie Stanu, dowiedziała się, że wykorzystujemynaszych żołnierzy do pilotowania bombowców B-26 przezAtlantyk do Konga?- To brzmi trochę niewiarygodnie.- Gdybyś słyszał, jak Felter miesza z błotem Fulbrighta zato, że pozwolił ci lecieć tym samolotem do Konga, to wewszystko byś uwierzył.- Nie było nikogo innego, kto mógłby nim polecieć.Facet,którego zatrudnił Fulbright, okazał się moczymordą.- Samolot powinien więc był pozostać w Hurlburt, dopókinie znaleziono by kogoś innego.Uwierz mi, Jack, gdyby to sięwydało.jeśli to się wyda, całą operację szlag trafi.Dotychczas jechali ulicą pomiędzy pięcio- i sześciopię-trowymi blokami mieszkalnymi.Teraz znalezli się wdzielnicy, w której przeważały domy jednorodzinne.Niektórez nich były prawdziwymi rezydencjami.- Na tym znaku jest napisane, że jesteśmy na Onkel TomAll�e - powiedział Jack.- Chodzi o naszego Wuja Toma zpowieści Harriet Beecher Stowe?- Tego samego.Berlińczycy przyjęli go głęboko do serc. - Dokąd jedziemy?- Do Zehlendorfu - odparł Finton.- Mamy tam dom, awłaściwie posiadłość.Przywiozłem ci mundury ze Stanów.Jużtam na ciebie czekają.Zgłosisz się do służby w mundurze.-  Mamy"? To znaczy kto? O kim pan mówi?- 0 agencji rządu Stanów Zjednoczonych.- Ale dlaczego jestem w Berlinie? Dlaczego nie mogłemwrócić do McDill?- Chcesz powiedzieć, po co ten cały kłopot?- Właśnie.- Ponieważ jest bardzo ważne, Jack, żebyś na jakiś czaszniknął.- Mogę powiedzieć, gdzie jestem, mojej dziewczynie,rodzinie?- Dziewczyna już wie - odparł Finton.- To nie jest więcproblem.A Pappy Hodges wyjaśni sytuację twojemu ojcu,jeżeli jeszcze tego nie zrobił.Myślę, że to, co najtrudniejsze,mamy już za sobą.Teraz wystarczy, że będziesz po prostutrzymał gębę szczelnie zamkniętą na kłódkę.Jack odchrząknął.- Myślę, że polubisz Berlin - powiedział Finton, skręcając z Onkel Tom All�e w Sven Hemin Strasse.Po chwili skierował opla w wysoką bramę.Kiedy przez niąprzejechali, brama zamknęła się za nimi.Jack zobaczyłprzepięknego owczarka alzackiego siedzącego przy nodzekrępego mężczyzny.Pies popatrzył na samochód zzainteresowaniem, jakby miał nadzieję, że ktoś z niegowyskoczy i będzie się z nim bawił.A tymczasem Jackdostrzegł, że krępy mężczyzna ma przewieszony przez ramiępistolet maszynowy.- Wygląda na to, że będę się tu dobrze bawił - powiedział [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.