X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aha.No, tak byłoby nie najgorzej.Na pewno.- Więc jaka odpowiedz?- Moja odpowiedz? Muszę pomyśleć.To nie jest prosta sprawa,no nie?- Mnie się wydaje dosyć prosta.- Tak, ale.- Nagle pokręcił głową nasłuchując i podniósł rękę.- Co się dzieje?- Lanchester majora Turnbulla podjeżdża.- Teraz dosłyszałemdaleki warkot, na który bez uprzedzenia nie zwróciłbym uwagi.-Wracają wcześniej niż się spodziewałem.Chyba nie powinni zastaćnas razem, proszę pana.Nie w tych wszystkich okolicznościach.- Ale Gleasure jeszcze mi nie odpowiedział.- Gdzie pan się zatrzymał?- H�tel des Anglais w Beaulieu.- Wiem, który to.Będę tam jutro rano o dziesiątej.Do tego czasucoś zdecyduję.- To jest wyścig z czasem, Gleasure.Nie mogę sobie pozwolić naczekanie.- Przecież pan wie, mało mam możliwości, żeby się wywinąć.Alemuszę ułożyć pewne sprawy.Niech pan mi da czas do jutra rana.Myślę, że nie będzie pan rozczarowany.- To nadal znaczy.- Wejdą tu lada chwila.Lepiej, jak spotkam ich w hallu.Patrzyłem mu w oczy jeszcze sekundę i ustąpiłem.- Dobrze.O dziesiątej.- Będę tam, proszę pana, nie ma obawy.A teraz przepraszam.Wybiegł z pokoju, zostawiając drzwi otwarte.Zastanawiałem siębłyskawicznie.Czy on nie skrewi? Tymczasem muszę rozprawić się zjego panem.Kiedy już się dowiem, co Angela chce mi powiedzieć,zeznanie Gleasure'a może stanie się zbyteczne, ale nie mogę na toliczyć.Jak dotąd wszystko dobrze.Ale jeszcze długa droga przedemną.W hallu drzwi frontowe się otworzyły.Usłyszałem głos Enrica izaraz gwar, w którym najdonośniejsze były glosy: jękliwy Celii i war-kliwy Victora.Potem wszystko zagłuszył tubalny głos Turnbulla.388 Nastąpiła cisza - zapewne Gleasure szeptał - i nagle Turnbull ryknąłmoje nazwisko, raczej szyderczo niż gniewnie.Przerwała mu Angela,ale nie dosłyszałem, co powiedziała.Victor coś mruknął.I już wysokieobcasy stukały coraz bliżej otwartych drzwi pokoju śniadaniowego.- Co ty tu robisz, Geoffrey? - mówiąc to Angela patrzyła na mnie zczymś, co, gdyby nie jej depesza, nazwałbym połączeniem szczerejfurii i szczerego zdumienia.Była w długim kremowym płaszczu zkaszmiru i w przybranym kokardami purpurowym kapeluszu zopuszczonym rondem.Włosy miała modnie obcięte, na szerokiejklapie płaszcza lśniącą rubinami broszę-małpę, jeden z prezentów,którymi Turnbull ją obsypał.- Wejdz i zamknij drzwi - powiedziałem prawie szeptem.Ze zmarszczonymi brwiami, z wyniosłym lekkim uniesieniempodbródka usłuchała i oparła się o drzwi, trzymając jeszcze rękę naklamce.- Wszyscy myślą, że mój przyjazd cię zdziwił?- Co?- Nie zostawią nas długo samych, więc powiedz mi prędko, czegosię dowiedziałaś.Przyjrzała mi się niedowierzająco.- Zechciej łaskawie wytłumaczyć się natychmiast, Geoffrey.Clivemi powiedział, że zdecydowałeś się być rozsądny.Nie wydaje mi się,że jesteś.Mówiła dość głośno, żeby ją było słychać w hallu.Uznałem to zasposób zmylenia Turnbulla i Victora.Podszedłem do niej.- Jeżeli - nadal zniżam głos - wolisz porozmawiać gdzie indziej,możemy się spotkać u mnie w hotelu.- Nie chcę z tobą rozmawiać tutaj ani nigdzie - syknęła.- Nie chcęciebie już nigdy więcej widzieć.- Przesunęła się koło mnie, podeszłado kominka, odwróciła się.- W tej chwili się stąd wynoś, bo poproszęRoystona, żeby zadzwonił po policję, i siłą cię stąd zabiorą.- Ale.- Wprost nie mogę sobie wyobrazić, co chciałeś osiągnąć tymprzyjazdem tutaj.- Przyjechałem na twoje wezwanie.- Co takiego?- Nie ma potrzeby dalej zaprzeczać.Czegokolwiek się dowiedzia-łaś, tylko mi powiedz, a ja postaram się, żeby nic ci się nie stało.389 Teraz zbladła z wściekłości, usta jej drżały.A mnie pewność siebieszybko opuszczała.- Powiem to tylko raz, Geoffrey.Nie wiem, o czym mówisz.- Dostałem od ciebie depeszę.Tę, którą wysłałaś z Beaulieu w pią-tek.- Nie wysłałam żadnej depeszy.- Odkryłaś niepokojącą informację o Victorze Caswellu.Angela, mówże!- Zwariowałeś!- Dlaczego miałbym kłamać w takiej sprawie?- Więc pokaż mi tę depeszę.- Nie mam jej przy sobie.Nie.- Urwałem patrząc jej w oczy.Niewierzyła mi.Już nie mogłem nie widzieć prawdy - przecież oczywi-stej, odkąd weszła do tego pokoju.Ona mnie nie wezwała.Wcale niechciała, żebym przyjechał.To wszystko, co powiedziałem, musiałorzeczywiście wydawać jej się wariactwem.- Bóg mi świadkiem,Angelo, jestem tu tylko dlatego, że dostałem depeszę z wezwaniem wtwoim imieniu.- Bzdura! Jesteś tu pod tym śmiesznym zmyślonym pretekstem,żeby mi narobić kłopotu.No, ja się nie dam nabrać, słyszysz? Niedam się nabrać.- Wysłuchaj mnie, na litość boską.Ty nie rozumiesz.To nie jest.- Staddon! - szczeknął Turnbull od drzwi.- Dosyć tego! - Klatkępiersiową rozdymało mu oburzenie, twarz poczerwieniała gniewem.-Masz pan cholerny tupet, muszę przyznać.- Uśmiechnął się troskli-wie do Angeli.- Może dołączysz do tamtych w salonie, moja droga.będzie lepiej, jeżeli pomówię z.naszym gościem na osobności.Zgodnie przytakując, nie rzucając ani jednego spojrzenia w mojąstronę, Angela wyszła.Turnbull starannie zamknął drzwi za nią iodwrócił się do mnie.- No, Staddon! Co to ma znaczyć?- Nie wiem.Może pan wie.- Coś mnie tknęło.- Pan nadał tę de-peszę.- Jaką depeszę?-.żeby na pewno Angela się ze mną rozwiodła? Czy ona zaczynasię rozmyślać? O to chodzi, majorze? Uznał pan, że trzeba trochębardziej pogrążyć mnie w jej oczach?390 Podszedł bliżej.- Czy pan do cna oszalał, Staddon?- Nie.Ale może pan chce, żeby Angela tak myślała.- Jeśli chcę, moje życzenie się spełniło.Tym swoim popisemprzekreślił pan ostatnie szanse odzyskania jej.- Nie chcę jej odzyskać.Proszę bardzo, niech pan ją sobie wezmie.Patrzył na mnie jadowicie.- %7łeby oszczędzić Angeli przykrości, pozwolę panu stąd wyjść.Pod warunkiem, że wyjdzie pan zaraz bez dalszego rwetesu.- Co pan zrobi, jeżeli nie wyjdę? Wynajmie pan tego samego snaj-pera, którego.- Nagle słowa zamarły mi na ustach.Turnbull lekkouniósł brwi, zaciekawiony, trochę przechylił głowę, patrzył już nie takagresywnie i nieskończenie bardziej drążąco.- Nie przerywaj pan sobie.Dokończ.Mam nadzieję.ze względuna pana.że to nie to, co myślę.Pamiętaj o Consueli - wrzasnął mi rozum.- Tylko ona jest ważna!Nie Malahide, nie Turnbull, ani Angela i przede wszystkim nie ty!- Ma pan rację, majorze.Powinienem już wyjść, zanim wszyscypowiemy coś, czego pózniej moglibyśmy żałować.Turnbull cofnął się o krok i złagodniał.- Rad jestem, że pan się opamiętał.- Niech pan uważa moją wizytę na niefortunne nieporozumienie.Wyjdę od razu.- Proszę.- Podszedł do drzwi i zanim nacisnął klamkę, spojrzał namnie.- Radzę panu, Staddon, postarać się we własnym swoim interesie,żebyśmy się już nie spotkali.Nigdy.- Otworzył drzwi na oścież.Mija-jąc go, wyszedłem do hallu.Teraz widać mnie było z salonu i ja ich zobaczyłem.Angela i Celiastały przy oknie.Victor i Clive obok siebie stali przed kominkiem.Siedziała tylko panna Roebuck - w fotelu pośrodku salonu.Przezsekundę kusiło mnie, żeby wejść i przypomnieć im te liczne powody,dla których wszyscy razem i każde z osobna są godni pogardy.Clive iCelia podtrzymywali na rzecz Angeli fikcję o moim okrucieństwie.Angela dała się Turnbullowi odciągnąć ode mnie, zwabiona obleśnymczarowaniem i bardzo szerokim gestem.Turnbull prawie na pewnokłamał, kradł i mordował.Imogen Roebuck przewyższała go, jeśli tomożliwe, niegodziwością.A Victor był albo ich ofiarą, albo wspólni-kiem, prawdopodobnie jednym i drugim naraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.