X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Migrena posłużyła jej za wymówkę.Gdy mąż opowiadał jej obszerną historię puli, którąwygrał w kasynie  dziewiętnaście franków, bagatela!  ona spostrzegła na krześle, o trzykroki, kapelusz Juliana.Z zimną krwią zaczęta się rozbierać i w upatrzonej chwili, przecho-dząc spiesznie za krzesłem męża, rzuciła suknię na kapelusz.Wreszcie pan de R�nal odszedł.Poprosiła Juliana, aby raz jeszcze opowiedział jej życie wseminarium. Wczoraj nie słuchałam cię  rzekła. Gdy ty mówiłeś, ja myślałam tylko, jak się zdobę-dę na to, aby cię wyprawić.Była strasznie nieostrożna.Mówili bardzo głośno.Mogła być druga po północy, kiedyprzerwało im gwałtowne tłuczenie do drzwi.Był to znów pan de R�nal. Otwórz prędko, złodzieje w domu!  wołał. Jan znalazł drabinę dziś rano. Wszystko skończone!  wykrzyknęła pani de R�nal rzucając się w objęcia Juliana. Za-bije nas oboje, on nie wierzy w złodziei.Umrę w twoich ramionach, szczęśliwsza w chwiliśmierci, niż byłam za życia.130 Nie odpowiadała na wołanie męża, który się wściekał, ściskała Juliana namiętnie. Ratuj matkę dla Stasia  rzekł Julian z rozkazującym spojrzeniem. Wyskoczę na dwórprzez okno w alkierzu i schowam się w ogrodzie, psy mnie poznały.Zwiń moje ubranie i jaktylko będziesz mogła, wyrzuć je do ogrodu.Tymczasem pozwól mu wyważyć drzwi.Tylkożadnych wyznań, zakazuję ci: lepiej niech ma podejrzenia niż pewność. Nie skacz, zabijesz się!  to była jej jedyna odpowiedz i jedyna obawa.Odprowadziła go do okna, następnie ukryła odzież.Wreszcie poszła otworzyć mężowipieniącemu się z gniewu.Przepatrzył bez słowa pokój, alkierz i znikł.Pani de R�nal rzuciłaJulianowi ubranie; pochwycił je i zbiegł pędem ku rzece.Biegnąc usłyszał świst kuli i równocześnie prawie strzał z fuzji. To nie pan de R�nal  pomyślał  zanadto zle ktoś strzela jak na niego. Psy biegły obokJuliana w milczeniu; drugi strzał strzaskał widocznie łapę psu, który zaczął wyć żałośnie.Ju-lian zeskoczył z terasy, przebiegł pod jej zasłoną jakieś pięćdziesiąt kroków, po czym zacząłuciekać w innym kierunku.Usłyszał nawołujące się głosy, ujrzał wyraznie służącego, swegowroga, jak pali doń z fuzji; jakiś chłop strzelił również z drugiej strony, ale Julian już dobił dorzeki.Ubrał się spiesznie.W godzinę potem był o milę od Verri�res na drodze do Genewy. Je-śli się czegoś domyślą, będą mnie szukali na drodze do Paryża.131 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl


  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.